poniedziałek, 29 kwietnia 2013

21- Kto się czubi, ten się lubi.


-Chyba zaraz zwymiotuję. 
Przerażona Violetta odwróciła się w stronę swojego przyjaciela i szybko do niego podeszła. Szatyn siedział na krześle, a głowa bezsilnie zwisała mu w dół. Dziewczyna pierwszy raz widziała, żeby Loczek stresował się tak zwykłym wywiadem w radiu. 
-A co jeżeli stchórzę i nie powiem? 
Blondynka zaśmiała się i mocno przytuliła Jay'a. Stojący obok Nathan z uśmiechem na twarzy usiadł obok przyjaciół. Uderzył lekko przyjaciela w ramię, a ten przestraszony podskoczył. 
-Ciesz się chociaż, że możesz pochwalić się fanom swoją dziewczyną.- powiedział. 
Mina Violetty natychmiastowo zmieniła się. Ponownie spuściła wzrok i przypatrywała się swoim neonowym trampkom. Cieszyła się ze szczęścia swoich przyjaciół, ale bolało ją to, że ona nie mogła być równie szczęśliwa jak oni. Nie miała prawa przytulić się do swojego chłopaka, a już tym bardziej pocałować w miejscu publicznym. Czułości mogli dopiero okazywać sobie gdzieś w ukryciu. Blondynka czuła się z tym dziwnie. Nathan był dla niej kimś wyjątkowym, ale nie wiedziała, jak długo będzie mogła ciągnąć taki cichy związek. 
-Też byście mogli być szczęśliwi, gdybyście mieli odwagę.- powiedział Jay, unosząc podbródek dziewczyny. Chociaż zwracał się do ich obojga, to patrzył w błękitne tęczówki Violetty.-Dlaczego nie sprzeciwicie się Scooter'owi?
-A dasz mi dziesięć tysięcy na zapłacenie kary?- niemalże warknął Sykes.
-Mógłbym dać ci nawet pięćdziesiąt.- odwrócił się w stronę szatyna.-Pytanie, czy jesteście gotowi na to, żeby ujawnić swój związek całemu światu?
Violetta spojrzała prosto w oczy swojego ukochanego. Obydwoje mieli mieszane uczucia. Naprawdę chcieli przestać kryć się, ale nadal tkwił w nich strach. Trudno było określić kto bał się bardziej. Nathan otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale przerwał mu Tom. 
-Jestem w szoku!- krzyknął, stojąc przed przyjaciółmi.- Violetta i Nathan.- zlustrował parę wzrokiem, a blondynka spojrzała na niego z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Bała się, że czegoś się domyślił.- Siedzicie razem, niemalże obok siebie, oddychacie tym samym powietrzem i nadal żyjecie! 
Sykes zrobił tak zwanego facepalm'a, a Braun odetchnęła z ulgi. 
-No widzisz, zmierzamy ku dobrej drodze.- odpowiedział mu. 
-Tak, chciałbyś.- mruknęła cicho, po czym wstała. 
Nathan przewrócił oczami i niedługo po tym ruszył w ślady swojej dziewczyny. Parker głęboko westchnął, zajmując miejsce obok Jay'a. 
-Człowiek chce dobrze, a ci od razu obrażają się i odchodzą.- spojrzał zrezygnowany na zmieszanego McGuiness'a.- Nie rozumiem ich.
-Przyszykujcie się, zaraz wchodzicie.- powiedział starszy brunet. 
Chłopacy rozsiedli się wygodnie w krzesłach przy mikrofonach, a Violetta usiadła bardziej w rogu pomieszczenia. Dzisiaj była sama, ponieważ Scooter miał do załatwienia coś innego. Zauważyła, że Nathan co chwilę przyglądał jej się, co trochę ją peszyło. Nie wiedziała jak miała się zachować. Z jednej strony chciała, żeby do niej podszedł i pocałował, a z drugiej musiała go od siebie odsunąć. 
-Kiedy uniosę lewą rękę do góry, to znaczy że już was słychać.- dźwiękowiec zademonstrował chłopakom ruch, a oni nieznacznie kiwnęli głową. 
Parę sekund później zobaczyli dany znak i z uśmiechem rozpoczęli wywiad. Przywitali się z prowadzącym i ze słuchającymi i ze skupieniem przysłuchiwali się kolejnym pytaniom. 
-Moglibyście opowiedzieć nam o swoim życiu miłosnym?- mówiąc to, skierował swój wzrok na najmłodszego z grupy, a Violettcie serce zabiło szybciej.-Słyszałem, że jeden z was ma romans z waszą nową menadżerką.- poruszył śmiesznie brwiami, a Nath zaśmiał się. 
-Nie, to tylko plotki.- zaprzeczył śmiało, a dziewczyna odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. Gdyby mogła, to zapewne wyszłaby, ale wiedziała że takim zachowaniem tylko zwróciłaby na siebie większą uwagę.- To prawda, że ostatnio pomiędzy mną, a Lynsey było... no cóż, gorzej, ale jednak nie zdradzam mojej dziewczyny.- trzy ostatnie słowa podkreślił. Miał wielką ochotę odwrócenia się w stronę Violetty, jednak przypadło mu miejsce, w którym siedział tyłem do niej. 
Dziennikarz skinął z uśmiechem, a Violetta odetchnęła. Przestał zadawać mu pytania na jej temat, za co dziękowała Bogu. 
Pewnie Scooter zabronił zadawania pytań na temat pocałunku, myślała. 
-Czyli wasze statusy nie zmieniły się?- zlustrował uważnie każdego z chłopaków.- Nadal macie w grupie dwóch singli? 
-Właściwie to jednego.- odchrząknął Max, po czym dumnie wypiął pierś.- Tylko ja nie jestem uzależniony od płci żeńskiej. 
Jay miał ochotę wejść pod stół. Wszystkie pary oczu zwróciły się w jego kierunku, a jego po raz pierwszy zaczęło to krępować. Naprawdę chciał być z Florence, ale bał się reakcji fanów. 
-Ktoś tu nam się rumieni.- prowadzący niemal wyśpiewał. 
Sykes szturchnął przyjaciela pod stołem i wbił w niego wzrok, jakby tym próbował zmusić go do wyjawienia prawdy. McGuiness tylko wziął głęboki wdech, przybrał na ustach uśmiech i zaczął szybko tłumaczyć się. 
-Tak. Ja, James McGuiness, ten znany nieokiełznany kawaler, zakochałem się. 
Violetta uśmiechnęła się na te słowa i mimowolnie spojrzała na swojego chłopaka, który wbijał paznokcie w swoją dłoń. Chłopak bił się z myślami. Tak bardzo chciał teraz postąpić jak Jay- pragnął wyjawić wszystkim sytuację, w której się znajdował, ale nie mógł, co go bolało. 
-Zdradzisz nam imię tej szczęściary? 
Zdezorientowany rozejrzał się dookoła. Ciepłe uśmiechy swoich przyjaciół dodawały mu odwagi. 
-Florence.- odpowiedział uśmiechnięty.
W tym momencie Nathan odwrócił się i nie zwracając na nic zwrócił się w stronę Violetty, mówiąc bezgłośne "Przykro mi". Kiwnęła głową, próbując ukryć zaszklone oczy. Podeszła do jednego mężczyzny, który to filmował i powiadomiła go, że na chwilę wychodzi. Po tych słowach energicznie odwróciła się i wyszła z pokoju. 
Zrezygnowany szatyn okręcił się z powrotem. 
-Wróćmy do waszej nowej menadżerki.- powiedział, ponownie wpatrując się w Sykes'a.- Jak tam wasze kontakty? 
-Uwielbiam ją!- krzyknął Parker, a Nath uśmiechnął się pod nosem.-Ale jest jeden, który jej nienawidzi.- przewrócił oczami. 
-Zdarza się.- szatyn wzruszył ramionami.-Nie muszę każdego lubić. Po prostu nie przypadliśmy sobie do gustu. 
-Kto się czubi, ten się lubi.- Jay dźgnął przyjaciela, a ten miał ochotę zabić go.-Ale tak. Oni nie mogą przebywać blisko siebie, bo zawsze wybucha burza. 
-Zdarza się.- powtórzył najmłodszy. 
Parę minut później wywiad się skończył. Sykes rozejrzał się po pokoju, ale nie zauważył Violetty. Martwił się, że wyszła i do tej pory nie wróciła. Wymknął się niepostrzeżenie i zaczął szukać swojej ukochanej. Zastanawiał się dokąd mogła pójść. Olśniło go, gdy usłyszał cichy szloch w damskiej łazience. Jeszcze raz przeszukał wzrokiem hol, a kiedy nikogo nie zauważył, delikatnie szarpnął za klamkę. 
W tym samym momencie Violetta ucichła. Mocniej podkuliła kolana pod brodę i szybko otarła mokre policzki. Zakryła twarz dłońmi, gdy zauważyła postać Nathana wchodzącą do środka. Przestraszony szatyn natychmiastowo klęknął obok blondynki, unosząc jej podbródek do góry. 
-Nie płacz.- błagał, a w jego oczach widziała tysiące iskierek.- Proszę cię, kochanie.- przejechał kciukiem po policzku Violetty. 
Dziewczyna chwyciła dłoń chłopaka i splotła ze sobą ich palce. Uśmiechnęła się poprzez łzy, jednak nie był to uśmiech, który Nath kochał, ponieważ był on przepełnionym smutkiem. 
-Boli mnie to, że nie możemy być razem. 
Szatynowi również zrobiło się smutno. Mocno przytulił blondynkę i zaczął szeptać jej pocieszające słowa do ucha. 
-Wiesz co, jeszcze trochę i obiecuję ci, że nie będziemy musieli się kryć.- musnął wargami polik Violetty.-Kocham cię. I tylko to się liczy. 
Violetta wyrwała się z uścisku swojego ukochanego i objęła jego twarz dłońmi. 
-Obiecujesz mi, że to nie potrwa długo? 
Nathan skinął i już chciał dotknąć swoimi ustami warg swojej ukochanej, ale usłyszeli jak ktoś szarpnął za klamkę. Sykes szybko podniósł się z ziemi, a załamana Violetta nadal siedziała pod ścianą. Drzwi delikatnie uchyliły się, a następnie z trzaskiem zamknęły. 
-Chyba musimy iść.- powiedział cicho, wyciągając rękę w kierunku blondynki, pomagając jej wstać. 
Braun jednak zignorowała chęć pomocy szatyna i wstała o własnych siłach. Zrobiła dobrze, ponieważ akurat w chwili, gdy stanęła na własnych nogach, ktoś wszedł do środka. 
Brunetka stanęła zszokowana w miejscu i wzrokiem lustrowała parę. 
-Nathan, co ty tu robisz? 
-Miałem poszukać Violetty.- wzruszył ramionami, a mówił to z taką obojętnością, iż Violetta myślała, że znowu się popłacze.- No i znalazłem. 
Nareesha skrzyżowała ręce na piersi i z uwagą przyglądała się szatynowi. Chwilę później zauważyła świeże łzy na policzkach Braun, więc szybko do niej podeszła i mocno przytuliła. 
-Weź lepiej idź, Sykes. 
-Ale co ja zrobiłem?
Wkurzona odwróciła się w jego stronę. Domyślała się, że para pokłóciła się, dlatego dziewczyna płakała. 
-Coś znowu jej powiedział? 
Nathan nie wiedział co odpowiedzieć. Spojrzał na blondynkę, a ta ledwo zauważalnie skinęła głową. Głęboko westchnął i zamknął powieki. 
-Powiedziałem to, co uważałem za słuszne. Nie moja wina, że jest taka nadwrażliwa.- przekręcił oczami, a następnie z trzaskiem wyszedł z łazienki. 
__________________________________
heheszki. 
Teraz uwaga, proszę na mnie nie krzyczeć i nie mówić jaka to ja jestem głupia (bo to już wiem): 
zastanawiam się nad odejściem z Bloggera. w sensie, nie chodzi nawet o to, że coraz mniej osób czyta, tylko o to, że mi już przestało się podobać, to co piszę. Może uda mi się dokończyć wszystkie rozdziały, ale idzie mi to jakoś opornie i już od tygodnia niczego nie napisałam. Tak, to dla mnie nowość. No może nie usunę, a zawieszę tego bloga, dopóki nie uda mi się napisać czegoś więcej.
Poza tym, rozdział nie pojawi się wcześniej niż w sobotę wieczorem (o ile będę miała siłę i przeżyję, to może coś dodam xd) Prawdopodobnie od jutra nie będzie ze mną kontaktu. Tak tylko mówię, gdyby ktoś się zdziwił (wątpię), że mnie nie ma długo na tt, czy coś. Chociaż zrobię wszystko, żeby złapać wi-fi. xd 
I nie- nie uda Wam się namówić mnie do wcześniejszego dodania rozdziału, iż ponieważ nie będzie mnie w domu przez całą majówkę, a nie wiem, czy tam będę miała internet. 
więc. 
Do następnego. <3

piątek, 26 kwietnia 2013

20- Będę z tobą, chociażby świat miał się skończyć.


-Boję się. 
-Będzie dobrze. 
Szatyn przytulił swoją przyjaciółkę i zniecierpliwiony czekał na dwójkę menadżerów. Siedzieli tak objęci i zastanawiali się nad swoją przyszłością. Przyszłość Lynsey była jasna: zamierzała dalej pracować jako modelka i podróżować ze swoim chłopakiem Chris'em, który był jej fotografem. Natomiast dalsze życie Nathana znało pod znakiem zapytania. Pragnął być z Violettą, ale nie mógł. Nie wiedział nawet, czy ona chciała tego co on. Jednak jednego był pewien- chciał skończyć okłamywać swoich fanów przynajmniej co do sprawy z jego mniemaną dziewczyną. 
Po krótkim czasie, do biura wszedł brunet. Omiótł przyjaciół i usiadł na przeciwko nich. W jego ślady podążyła wysoka rudowłosa, która wkroczyła do środka sekundę później. Na początku żadne z nich nie odzywało się. Tą ciszę przerwała dopiero Anna. 
-Wyglądacie ze sobą pięknie.- skinęła głową.- Więc dlaczego chcecie ogłosić wszystkim, że zrywacie? 
Scooter wbił wzrok w Sykes'a. Chłopak wiedział, że ten tylko czekał na moment, w którym przyznałby się do uczucia, którym darzył Violettę. Westchnął i zaczął obracać w dłoni swój telefon. 
-Bo to męczące.- odpowiedział, patrząc prosto w zielone tęczówki kobiety.- Nie zamierzam być z kimś, kogo nie kocham. Poza tym, Lynsey kogoś ma, tak? 
Anna wypuściła powietrze z płuc i spojrzała błagalnie na Braun'a. Mężczyzna miał niewiele do powiedzenia. Chwilę przed spotkaniem rozmawiał ze swoją siostrzenicą, a ta wymiana słów dała mu do myślenia, chociaż nadal nie wiedział, dlaczego tak broniła Nathana. 
Energicznie otworzył jedną ze szufladek w biurku i zaczął wyjmować niepotrzebne rzeczy. Para przyglądała się temu w skupieniu, nadal nie rozumiejąc o co chodziło Scooter'owi. W końcu położył przed nimi podpisaną przez nich umowę. 
-Podpisaliście to.- podsunął bliżej.-A nawet nie przeczytaliście. 
Kutcher spojrzała przestraszona na równie przerażonego Sykes'a. Chwyciła to, co podał brunet i z uwagą zaczęła czytać. 
-Podpisaliście ją na rok i dwa miesiące czasu.- rudowłosa skrzyżowała ręce na piersi.-Jeżeli będziecie chcieli się wycofać, musicie zapłacić karę. 
-Niby jaką?- spytał przestraszony. 
-Dziesięć tysięcy.- odpowiedziała zszokowana Lynsey, podając kartki Nathanowi.-A jeżeli zwolnilibyśmy was? 
-To tak samo.- odpowiedział ze smutkiem Braun. Zaczął powoli rozumieć ich, jednak Anna nie była taka przychylna.- Umowę można cofnąć jeżeli menadżerowie wycofają się. Obydwaj.- wyraźnie podkreślił ostatnie słowo. 

Violetta nie mogła usiedzieć w miejscu. Martwiła się o to, jak poszła rozmowa Nathana i Lynsey z ich menadżerami. Pragnęła, by wszystko pobiegło po ich myśli, ale bała się, że tak nie było. Właściwie to była tego prawie pewna. Na domiar złego, dołował ją fakt, iż nie mogła legalnie spotykać się ze swoim chłopakiem, ponieważ Scooter wymierzyłby im naprawdę surową karę. 
W końcu usiadła przy stole i otworzyła swój zeszyt. Miała w nim wszystko. Był to jej kajet, kalendarz, a nawet pamiętnik. Włożyła do niego wszystkie liściki wielbiciela, a teraz zaczęła czytać je. Z każdym kolejnym zdaniem uśmiech na jej ustach powiększał się. 
Chwilę później usłyszała dźwięk dzwonka. Nie spodziewała się gości, ale miała nadzieję, że był to Nathan, dlatego pośpiesznie otworzyła drzwi. Niestety, nie ujrzała nikogo oprócz pudełka na wycieraczce. Zaciekawiona podniosła je i z uwagą przyglądała mu się. Zdziwiła się, bo przecież adorator już ujawnił się jej. Usiadła na kanapie i ostrożnie zdjęła wieko. W środku znajdował się list oraz mapa. Wzięła do ręki to drugie i śledziła trasę zaznaczono na czerwono. Prowadziła ona przez najdalsze, nieznane nikomu zakamarki miejscowego parku. Odłożyła ostrożnie mapę na stoliku i zajęła się za ozdobną kartkę. 
"   Ukochana. 
   Chciałbym zobaczyć się z Tobą. Jednak nie chcę tego robić u mnie w domu, czy też u Ciebie. Chodzi mi o nastrój, rozumiesz. Chciałbym, żeby było w miarę romantycznie. 
   W pudełku jest mapa z zaznaczoną trasą. Mam nadzieję, że pójdziesz nią i do mnie dojdziesz. To miejsce jest wspaniałe. Nie wie o nim nikt, oprócz mnie. Tak więc to mój drugi sekret o którym dowiesz się pierwsza. 
   Będę tu czekał od siódmej wieczorem. 
   Tęsknię za Tobą, wiesz? Dlatego chyba będę wcześniej. Nie mogę się doczekać, żeby cię pocałować, albo przytulić. Jesteś dla mnie niczym narkotyk, a ja uzależniłem się na tyle mocno, że nie mogę przestać o Tobie myśleć. 
Twój wielbiciel, znany od niedawna jako Nathan Sykes. xx "

Dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie i spojrzała na zegar, który pokazywał 5.36 pm. Szybko schowała liścik do swojego zeszytu i pobiegła do pokoju przebrać się. Kiedy już ogarnęła się i wykonała inne potrzebne czynności, została jej godzina do przybycia na miejsce. Uradowana zamknęła za sobą drzwi i szła tak, jak nakazywała jej mapa. 
Bała się, kiedy w pewnej chwili latarnie przestały świecić, a słupy zdobiła rdza, ale nieugięcie szła dalej. Fakt, że po drugiej stronie czekał na nią ktoś ukochany, tylko dodawał jej skrzydeł. 
To, co zobaczyła później rozwiało jej niepewność. Stanęła przed polaną, gdzie co ileś metrów rosły brzozy wraz z wierzbami, a w samym środku stała biała, w miarę duża altana. Trawa sięgała lekko ponad kostki, ale nie przeszkadzało jej to. Słońce akurat znajdowało się w takim momencie, że promienie słoneczne idealnie podkreślały każdy piękny szczegół tego miejsca. Ruszyła ostrożnie do przodu, rozglądając się dookoła. Usłyszała dźwięki pianina i była pewna, że Nathan znajdował się w środku, dlatego przyśpieszyła. 
Sykes odwrócił się i wzrokiem napotkał Violettę. Uśmiechnął się sam do siebie, a następnie wyszedł na zewnątrz, przywitać się ze swoją ukochaną. Biała, zwiewna sukienka, rozwiane włosy i rumieńce na policzkach dodawały jej dziewczęcego uroku. Serce szatyna przyśpieszyło. Dziewczyna rzuciła się w objęcia Nathana, a ten od razu złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Objął ją w pasie i delikatnie uniósł do góry, tak że Violetta była w stanie zapleść swoje nogi na jego biodrach. Jedną rękę wplątała w gęste włosy szatyna, a drugą trzymała na zimnym policzku chłopaka. Sykes bez odrywania ust od warg Braun zaprowadził ją do środka. Przez dłuższy czas panowała między nimi niemalże namacalna namiętność, powstrzymywał ich jedynie fakt, że znajdowali się w miejscu, w którym krępująco by było, gdyby doszło do czegoś więcej. 
-Zgodzili się?- spytała, kiedy w końcu Nathan odsunął się. 
Twarz chłopaka momentalnie zmieniła się. Uśmiech znikł z jego twarzy, wyglądał na zmartwionego. Zdołał jedynie pokręcić głową. 
Równie zawiedziona Violetta wtuliła się w niego. 
-Scooter mi obiecał, że da wam wolną rękę. 
-On tak.- ucałował Braun w czoło.- Ale menadżerka Lynsey nie. Obydwoje muszą nam pozwolić, inaczej będziemy musieli zapłacić karę. 
-To jest beznadziejne.- powiedziała, wstając. Podeszła do barierki, o którą oparła się i rozkoszowała chłodnym podmuchem wiatru, który rozwiewał jej blond loki.- Nie dość, że musisz udawać że jesteś z inną dziewczyną, to jeszcze nie możesz być ze mną. 
Nathan pośpiesznie podszedł do dziewczyny i objął ją od tyłu. Musnął wargami jej szyję, a ona jęknęła i odchyliła głowę do tyłu. 
-Kocham cię bez względu na wszystko. Będę z tobą, chociażby świat miał się skończyć. Sama mówiłaś, że z miłością nie można walczyć. 
-No niby tak.- westchnęła, odwracając się w jego stronę.-Ale boli mnie to, że musimy się ukrywać. 
-Poczekaj jeszcze trochę. Najpierw musimy się pokłócić, później pogodzić i wtedy Scooter się do nas przekona.- uśmiechnął się promiennie.- A jeżeli nie, to uciekniemy do Ameryki, pobierzemy się i będziemy mieli gromadkę dzieci. 
-A jeżeli pozwoli nam być ze sobą?- spytała, przysuwając się jeszcze bliżej. 
-Wtedy zostaniemy, weźmiemy ekspresowy ślub, a gromadka dzieci i tak zostaje. 
Violetta zaśmiała się, a zadowolony z siebie Nathan zaczął jeden z najpiękniejszych pocałunków. 
____________________
Przepraszam, że taki krótki. Miałam go jeszcze poprawić, ale dodaję go na szybko, bo mam karę. Dlatego nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, ani kiedy skomentuję Wasze blogi.
No i wiecie...Znudziło mi się to opowiadanie, bo widzę, że z rozdziału na rozdział robi się coraz nudniej, bo naprawdę tracę czytelników. xd 
+ POCHWALĘ SIĘ WAM, ŻE MAM PONAD 90% Z ANGIELSKIEGO. *.*
To do następnego. <3

czwartek, 18 kwietnia 2013

19.- Zawsze jest nadzieja.


-Gwiazdy są piękne.- powiedział po chwili.
Blondynka uniosła głowę i stwierdziła, że chłopak miał rację. Poczuła ciepłą dłoń na swoich plecach, a gdy odwróciła się w jego stronę, ujrzała ten piękny uśmiech, w którym zakochała się od pewnego czasu. Kierowana chwilę położyła się obok niego. Nie patrzyła jednak w niebo, tylko w błękitno niebieskie tęczówki McGuiness'a.
-Myślałem, że miałem wszystko, czego człowiek potrzebował do szczęścia.- stwierdził, nadal nie odwracając wzroku od gwiazd.- Jestem sławny, robię to co kocham, mogłem mieć praktycznie każdą dziewczynę w klubie, ale teraz...Teraz wiem, czego mi brakowało.- odważył się i spojrzał na lekko zdezorientowaną Blanco.- Miłości.
Po tych słowach uniósł się delikatnie i musnął usta dziewczyny. Florence wplątała rękę w bujne loki chłopaka i obydwoje rozkoszowali się tą wspaniałą dla nich chwilą.
***

Chłopacy siedzieli na swoich stałych miejscach w sali konferencyjnej, tak samo jak parę tygodniu temu. Niektórzy bali się, że to oznaczało, iż Scooter znalazł już kogoś na zastępstwo Violetty, a tego nie chcieli. Zdążyli przyzwyczaić się do dziewczyny, naprawdę ją polubili. Siva próbował dowiedzieć się czegoś od Nathana, jednak ten nieugięcie wpatrywał się w drzwi wejściowe. Tym razem miał nadzieję, że zaraz ujrzy w nich Violettę.
Jednak zawiódł się; do sali wszedł sam Scooter.
Zmierzył chłopaków wzrokiem, tak jak ostatnio i podszedł do stołu, przy którym siedzieli. Tom czuł się, jakby właśnie przeżywał déjà vu
-Mam dla was dobrą wiadomość.- uśmiechnął się w kierunku swoich podopiecznych.
-Nowy menadżer?- jęknął Kaneswaran.-Trzy razy nie, dziękuję.
-Właśnie.- Max potwierdził słowa przyjaciela.- Chcemy Violettę.
Chłopacy zaczęli dyskusję na ten temat, jedynie znowu Nathan siedział ze spuszczoną głową. Chciał wtrącić swoje trzy grosze, ale nie mógł. Bał się, że ktokolwiek mógł się czegokolwiek domyślić. Wystarczyło mu, że Siva oraz Jay wiedzieli o jego słabości do Violetty. Scooter jednak nie dał za wygraną, chciał znać zdanie wszystkich. Odwrócił się w stronę najmłodszego z The Wanted i przypatrywał mu się z wyczekiwaniem.
-Wisi mi to.- wzruszył ramionami, starając się grać obojętnego.
Przestraszony Siva szturchnął go ramieniem. Nie wiedział, czy miał brać słowa przyjaciela na poważnie, czy to tylko była gra. Gdy Braun odwrócił się, szatyn uspokoił Mulata.
-Czyli nie będziesz się sprzeciwiał, jeżeli powiem, że Violetta do nas wróciła?
-Tak!- krzyknął Tom i razem z Jay'em wybiegli z sali.
Zszokowany Sykes poderwał się z miejsca i wpatrywał się w swoich dwóch przyjaciół. Nie wierzył w to, co właśnie usłyszał.
Violetta jednak postanowiła wrócić. Cieszyło go to, ale jednocześnie smuciło. Mógł być blisko niej praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale nie miał prawa przytulić jej, a tym bardziej pocałować.
Parker chwycił roześmianą Violettę na ręce i wniósł do sali, za to Jay komentował ich w różne, zabawne sposoby, które również rozbawiły Braun'a. Kiedy postawił ją na ziemi, pozostała dwójka rzuciła się z uściskiem na dziewczynę. W tym momencie Nathan poczuł się zazdrosny. Ktoś inny mógł przytulić- teoretycznie- jego dziewczynę, a on sam musiał siedzieć i bezradnie na to wszystko patrzeć. Zacisnął usta i spuścił wzrok.
Violetta czuła się podobnie. Gdy tylko wzrokiem natrafiła na smutnego szatyna, chciała go uściskać i powiedzieć, jak bardzo za nim tęskniła, ale bała się reakcji wujka. Jay objął ją ramieniem i zaśmiał się jej w ucho.
-Nadrobicie to wszystko wieczorem.
Blondynka zalała się rumieńcem, domyślając się o co chodziło szatynowi. Nie odpowiedziała mu, tylko z uśmiechem na twarzy podeszła do Scooter'a.
-Chcę coś powiedzieć.- Sykes poderwał się z miejsca, patrząc na zdziwionego menadżera. Szczerze, brunet nie miał pojęcia, że Nath zdobędzie się na odwagę i po ośmiu miesiącach wyzna wszystkim prawdę.
Przestraszony Jay patrzył na Nathana. Nie dowierzał jego słowom. Nie wierzył, że powie o swojej miłości, którą darzył Violettę. Nie miał tylko pojęcia, że szatynowi nie chodziło o to.
-I nie obchodzi mnie to, co ty o tym myślisz.- zmrużył oczy w kierunku Braun'a. -Okłamywałem was.- powiedział z zamkniętymi oczami, a Violetta usiadła. Nie chciała słuchać tego po raz drugi. Bolało ją to, że jej ukochany musiał udawać, że był szczęśliwy z kimś innym.-Wcale nie jestem z Lynsey.
-Jak to?!- spytał oburzony Siva.-Ja ją tak lubiłem!
-Ja też!- poparł Tom.
-A ja nie!-zaśmiał się Max.- No i dobrze stary.
Nathan głęboko westchnął, spoglądając na blondynkę, która wbiła wzrok w blat. Wyglądała na smutną.
-Scooter nam kazał.- wskazał palcem na zmieszanego mężczyznę.-I mam to nadal ciągnąć. Mówię wam, bo po prostu dziwnie się z tym czułem, że nie znacie prawdy.
-Nikt nie powinien być z kimś dla przymusu.- powiedziała cicho dziewczyna.-Nawet jeśli udajesz. To może boleć osobę, która cię naprawdę kocha.- odważyła się spojrzeć prosto w zielono-niebieskie oczy Sykes'a.
-Ja naprawdę zacznę sądzić, że wy się kochacie.- powiedział Braun.
-Oszalałeś?- spytała z oburzeniem.-Nigdy nie mogłabym być z kimś takim.- przekręciła oczami.- Poza tym on mnie nienawidzi, pamiętasz?
-I nadal się tego trzymam.- warknął, chociaż źle się czuł z tym, że musieli sobie przy wszystkich dokuczać.
Ironia losu- wyjawił swoim przyjaciołom jeden sekret, akurat gdy pojawił się kolejny.
-Zamknijcie się wreszcie.- Tom zatrzymał potok słów, który miał wypłynąć z obu stron.- Nie lubię, kiedy moi przyjaciele się kłócą.
Nathan skrzyżował ręce na piersi i udawał obrażonego, za to Jay zaczął bawić się plastikowym kubeczkiem. Scooter zauważył to i podszedł do Loczka. Chłopak nieśmiało podniósł wzrok na bruneta i głęboko westchnął. On też musiał coś wyznać, ale poniekąd bał się reakcji Braun'a.
-A co jeżeli ja bym się zakochał?- odważył się zapytać.
-Chcesz powiedzieć, że umawiasz się z przyjaciółką mojej siostrzenicy?- zaśmiał się.
Szatyn nieznacznie skinął głową, a ucieszona Violetta podbiegła do przyjaciela i mocno przytuliła go, tym samym ponownie wywołując u Nathana atak zazdrości.
-Cieszę się waszym szczęściem.
-Powiedz o tym fanom.- uśmiechnął się.-Mają prawo wiedzieć o tym, że jesteś w szczęśliwym związku.
Zdenerwowany Sykes wstał i wyszedł z sali. Nie rozumiał dlaczego wszyscy mogli być szczęśliwi i zakochani, a on zakochany ale nieszczęśliwy. Również chciał pochwalić się fanom swoją dziewczyną, ale Scooter prędzej by go zabił.
Teraz nienawidził tego wszystkiego.

Violetta szybkim krokiem zmierzała w kierunku mieszkania Nathana. Przejmowała się tym, że zareagował tak impulsywnie. Co chwilę niespokojnie odwracała się i sprawdzała, czy ktoś przypadkiem za nią nie szedł. Gdyby ktokolwiek przyłapał ją na tym, że odwiedzała szatyna, obydwoje mogliby mieć kłopoty.
Kiedy tylko znalazła się na właściwym piętrze, uniosła zaciśniętą dłoń i zapukała do drzwi. Zdziwiła się, gdy otworzyła jej Lynsey. Początkowo nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa, jednak brunetka od razu przytuliła ją mocno do siebie.
-Nawet nie wiesz, jaki Nathan jest teraz szczęśliwy.
Zaśmiała się i za koleżanką weszła do środka. W salonie ujrzała jeszcze jednego nieznajomego chłopaka, ale kiedy tylko Sykes stanął w progu i zauważył Violettę, podszedł do niej z wielkim uśmiechem na twarzy, a następnie pocałował.
-Nadal nie rozumiem, dlaczego nie zrobicie na przekór menadżerom i nie powiecie mediom, że ze sobą zrywacie.- powiedział chłopak.
Violetta mocno wtuliła się w szatyna, zaciskając powieki. Nathan objął dziewczynę mocniej i ucałował ją delikatnie w czoło.
-Mówiłam ci.- odpowiedziała z wyrzutem Lyns.-Menadżerowie muszą się zgodzić.
Blondynka próbowała się nie rozpłakać. Całej czwórce było równie ciężko. Nie byli nawet w stanie stwierdzić, kto cierpiał mocniej- oni, czy ich drugie połówki.
-A gdybyście zrobili zamieszanie ze zdradą?- powiedziała cicho Violetta, siadając na kolanach szatyna.-Powstałby wokół was wianek zainteresowania.
-Niby kto kogo miałaby zdradzić?- spytał Chris.
Braun wbiła wzrok w jeden punkt na ziemi. Miała pewien pomysł, ale nie wiedziała, czy Sykes zgodziłby się.
-Nathan Lynsey.- mówiąc to, uniosła głowę i spojrzała prosto na zszokowaną brunetkę.- Wiem, że poszłoby trochę na niekorzyść Nathana, ale tylko on ma taką okazję.- zwróciła się w jego kierunku.- Fani i tak już myślą, że między nami coś się dzieję.
-Bo ja mam bardzo mądrych fanów.- zaśmiał się, a następnie delikatnie musnął usta dziewczyny.
-Ale Scooter was zabije.- powiedziała ze zrezygnowaniem Kutcher.- A nie chcę, żebyście mieli problemy. Może najpierw spróbujmy łagodnie porozmawiać z menadżerami? W trójkę, ja, Chris i Nathan. Zawsze jest nadzieja, że się uda.
-Niby tak.- Sykes wzruszył ramionami.- Ale co zrobisz jeżeli cię wyśmieją? Dobrze wiesz, jacy oni są. Naprawdę zależy im na tym udawanym związku.
Tym razem to brunetka spuściła głowę wtulając się w swojego chłopaka. Zaczęła żałować, że zgodziła się na taki układ. Mogli przecież być tylko przyjaciółmi i co jakiś czas wywoływać skandale wokół siebie, jednak za namową menadżerów wybrali drugą opcję, która teraz była dla nich niekorzystna.
-Spróbujcie.- ożywiła się Violetta.- W końcu też jestem waszą menadżerką, prawda? Porozmawiam ze Scooter'em, też mam tu coś do powiedzenia.
-Kocham cię.- uśmiechnął się Nathan, a następnie ponownie złączył ich usta razem.
-Ja ciebie też.- zaśmiała się.
________________________________________
Dabum. 
Dodałam wcześniej, bo jutro od razu po szkole muszę jechać do miasta (oczywiście teraz przypomniało mi się, że nie mam w co się ubrać na egzaminy) i nie mam bladego pojęcia kiedy wrócę, a w sobotę i niedzielę nie będę miała czasu. W weekend mam mieć gości + egzaminy zbliżają się wielkimi, wielkimi krokami. Dlatego następny rozdział dodam w czwartek, za tydzień. Postanowiłam, że będę się uczyć (wszyscy wiemy, że skończy się tylko na otwarciu podręcznika, ale no trudno), dlatego chyba oddam komputer mamie, żeby mnie nie kusiło. Wiecie, nie chcę wyjść najgorzej, szczególnie, że założyłam się z takim jednym Kamilem, że będę lepsza od niego. xd 
+ też się stresujecie tak tą operacją Nathana? bo ja strasznie. ;_; 
Do następnego. <3


+ przypominam o nowym blogu, który chyba jednak niedługo będzie usunięty. tyle osób chciało, a teraz prawie nikt. 
++ smutno mi, że znowu coraz mniej osób czyta, ale no co zrobić. 
+++ zasmucę Was, że wyszło mi więcej niż 40 rozdziałów na tym blogu.


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

18- Teraz już wiem, czego mi brakowało. Miłości.


[...]- Nadal mi głupio z tym, że zdradziłeś ze mną Lynsey.
-Ja...- zawahał się przez chwilę.-Ja nie...My...
-No powiedz w końcu, bo stwierdzę, że chcesz mnie jako kochankę, a ja nie chcę być tą drugą opcją!- krzyknęła zła.
Sykes zaczął się bać, że Violetta zdenerwuje się bardziej i od niego odejdzie, chociaż że nie zdążyli ze sobą nawet naprawdę być. Wziął głęboki oddech i wyznał dziewczynie całą prawdę.
-Ja nigdy nie byłem z Lynsey. Łączyła nas i nadal łączy poważna umowa, która mówiła o tym, że przed wszystkimi mieliśmy udawać parę, tak żeby wypromować siebie nawzajem.- mówiąc to, uważnie lustrował wyraz twarzy Violetty, który zmieniał się z sekundy na sekundę.- Nigdy się nie kochaliśmy.

***
-Kłamałeś?- spytała zszokowana.
-Nie, to nie tak.- odsunął się od dziewczyny i zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju.- Na początku byliśmy parą, to prawda. Myśleliśmy, że jeżeli poważnie złączymy się, to będzie... lepiej.- ostatnie zdanie wypowiedział niemalże szeptem, przecierając dłońmi zmęczoną twarz.- Ale nie udało nam się. Później poznała Chris'a, a ja ciebie.- wzruszył ramionami.
Violetta bezwładnie opuściła ręce wzdłuż swojego ciała. Sama nie wiedziała co miała o tym wszystkim myśleć. Nathan stał od niej zaledwie metr dalej, wbijając wzrok w podłogę. Oczy miał zaszklone, bolała go ta cała sytuacja. Mimo że razem z Lynsey chcieli zaprzestać, to nie mogli. Ich menadżerowie im nie pozwalali. Dziewczyna westchnęła i podeszła do Nathana, po czym przytuliła go. Szatyn odruchowo wtulił się w blondynkę, wdychając zapach perfum Violetty.
-Mówiliście Scooter'owi?
-Tak.- delikatnie odchylił się, by móc spojrzeć w jej skrzące się oczy.-Ale to nic nie dało. Nadal każe nam udawać przed resztą świata, że jesteśmy parą. Nawet chłopacy o tym nie wiedzą. Nikt nie wie, moja rodzina też nie. Więc jesteś pierwszą osobą.
-Nie możecie dłużej tego trzymać w tajemnicy. Ile już udajecie?
-Około ośmiu miesięcy.
Violetta uśmiechnęła się lekko, ale chłopak widział w jej oczach ból. Wiedział, że ona również darzyła go tak wspaniałym uczuciem, a ta informacja mogła ją poniekąd zranić. Odsunęła się i przeszła parę metrów wzdłuż pokoju.
-Gdybyście mieli drugiego menadżera, mógłby on w jakiś sposób pomóc?
-Nie.- pokręcił głową ze zrezygnowaniem.- Tylko Scooter i menadżerka Lynsey może to przerwać, a żadne z nich tego nie chce.- westchnął.
Jay skupił wszystkie swoje szare komórki na grze swojego najmłodszego przyjaciela. Był tak skupiony, że z początku nie usłyszał, że ktoś do kogoś dzwonił. Nacisnął pauzę i rozejrzał się zdziwiony po salonie. Na stoliku niedaleko niego, zauważył telefon, który od wibracji wariował na blacie. Zerwał się z miejsca i chwycił komórkę w rękę. Na wyświetlaczu zauważył napis "Florence", a uśmiech mimowolnie wykwitł na jego ustach.
-Tak?- odebrał, chociaż nie była to jego komórka.
-Violetta?- usłyszał zdziwiony głos dziewczyny po drugiej stronie.
-Nie, Jay.- odchrząknął.
Flo głęboko westchnęła. Zawiodła się na tym, że to McGuiness odebrał telefon, jednak musiała powiedzieć coś ważnego.
-Słuchaj, domyślam się, że Violetta właśnie jest z Nathanem, dlatego przekaż jej że szybko ma wychodzić z jego mieszkania.- powiedziała na jednym wydechu.
-Dlaczego?- spytał lekko zdezorientowany.
-Nie zadawaj mi pytań, tylko powiedz jej to.- odpowiedziała podirytowana.
Szatyn okręcił się, nie odrywając telefonu od ucha. Poszedł do sypialni Nathana i niespodziewanie otworzył drzwi. Przestraszona blondynka odskoczyła od Sykes'a, a jej twarz zalała się rumieńcami. Nathan jedynie zmierzył wzrokiem przyjaciela. Jay wtedy przełączył rozmowę na głośnomówiącą.
-Mów teraz, słyszy się.- powiedział, a zdziwiona Braun podeszła do Loczka.
-Niech ci będzie.- wzięła głęboki oddech, by jak najszybciej powiedzieć to, co musiała.-Violetto, musisz natychmiastowo wyjść z mieszkania Nathana. Wiem, że z nim jesteś, bo widziałam jak razem wychodziliście. Nie powiem, zdziwiło mnie to, ale nie o tym teraz mowa, prawda? No więc czekam na ciebie w samochodzie pod ich blokiem.
-Ale co się stało?- spytała.
-Scooter dzisiaj u ciebie był. Minęłam go na schodach, nie wyglądał jakby był jakoś szczególnie szczęśliwy. Nic mu nie powiedziałam, ale głupi nie jest, więc z pewnością pójdzie najpierw do bloku, w którym mieszkają chłopcy. Biorąc pod uwagę to, że nadal myśli, że tym twoim adoratorem jest Max, to zawita najpierw do niego.
Blondynka spojrzała przestraszona na Nathana. Na twarzy chłopaka malowało się to samo- przerażenie. Wiedzieli, że gdyby Braun przyłapałby ich, tak wesoło już by nie było.
-Postaram się przyjść wieczorem.- powiedział szybko szatyn, po czym zaatakował usta Violetty.
-A ja przyjadę po ciebie o ósmej.- Jay z powrotem przyłożył telefon do ucha.
Florence zaśmiała się i dziękowała Bogu za to, że Jay jej teraz nie widział, bo zrobiła się cała czerwona.
Blondynka pożegnała się z chłopakami, a następnie biegiem ruszyła na dół, do swojej przyjaciółki. Chłopacy szybko pozbyli się dowodów na to, że siostrzenica ich menadżera była u szatyna, po czym usiedli przed telewizorem i kontynuowali rozpoczętą przez Jay'a oraz Violetty grę.
Zaledwie parę minut później usłyszeli dźwięk dzwonka. Nath westchnął i od niechcenia otworzył drzwi. Przed sobą ujrzał lekko zdenerwowanego Scooter'a.
-Gdzie Violetta?- spytał, wchodząc bez pytania do środka.
Szatyn zatrzasnął drzwi i ruszył za starszym mężczyzną, który zatrzymał się przed McGuiness'em.
-Ja nie wiem.- wzruszył ramionami.
Brunet obejrzał się za siebie i uważnie zlustrował najmłodszego z The Wanted. Sykes mimowolnie oblizał wargi, jakby jeszcze czuł na nich błyszczyk dziewczyny.
-Skąd mam wiedzieć, skoro nie jestem jej niańką.- skrzyżował ręce na piersi.
-U tego całego wielbiciela jej nie było. Więc musi być u was, ewentualnie u Tom'a.
Przyjaciele mieli ochotę zaśmiać się, ale całą siłą woli powstrzymywali rosnący uśmiech na twarzy. Śmieszyło ich to, że Braun nadal uważał Max'a za adoratora Violetty, chociaż ten stał przed nim.
-Widziałem ją wczoraj w klubie i to tyle.- powiedział pośpiesznie Sykes.
-Z którymś z was?- spytał, a chłopacy pokręcili głowami.
Jay zaczął przypatrywać się Scooter'owi z uwagą. Przeszedł kilka metrów, jakby zastanawiał się nad czymś, a następnie energicznie przystanął. Spojrzał jeszcze za okno i po chwili wrócił z powrotem do bruneta.
-Violetta się zwolniła, tak?- spytał, a on skinął.-No więc może się z nami umawiać, bo już z nami nie pracuje.- stwierdził poważnym tonem.
Nathan patrzył na przyjaciela ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Sam na to nie wpadł, dlatego był w szoku. Scooter za to wyglądał na zmieszanego. Przez chwilę nawet nie wiedział, co miał odpowiedzieć.
-Nie do końca o to mi chodziło.- zaprzeczył szybko, wykonując jakieś dziwne ruchy dłonią.- W ogóle nie chcę, żeby którykolwiek z was umawiał się z moją siostrzenicą. Powiedzmy że znam was dość długo, a ja nie chcę, żeby cierpiała. Jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
-No dobrze.- zaczął niepewnie Nathan.- Ale skąd wiesz, że zakochanie się właśnie w twojej siostrzenicy nie zmieni chociażby jednego z nas? Miłość zmienia. Z pewnością chłopacy nie flirtowaliby ze wszystkim co się rusza i ma piersi.
-Sugerujesz mi coś?- zapytał, chowając dłonie do kieszeni swoich piersi.
Szatyn przez chwilę zająknął się, próbując szukać wsparcia u przyjaciela.
-Nie o to chodzi.- Jay postanowił ratować Sykes'a.-Domyślam się, że myślisz, iż to on, ponieważ tak powiedział.- wskazał ruchem dłoni na swojego przyjaciela, jednocześnie kręcąc głową.- A może chodziło mu o mnie?
-Daj spokój.- zaśmiał się.- Wszyscy wiemy, że kochasz się w jej przyjaciółce.
Loczek udawał oburzonego. Odwrócił się i założył ręce na piersi jak małe dziecko, unosząc przy tym głowę do góry.
-Z miłością i tak nie można walczyć.- powiedział cicho, mając skrawek nadziei, iż Scooter go nie usłyszał.
Niestety, nadzieja matką głupich. Braun energicznie poderwał głowę i spojrzał na przestraszonego Nathana.
-Czy ja o czymś nie wiem?
Szatyn westchnął i spuścił wzrok. Bolało go to, że nie mógł wyznać Scooter'owi prawdy. Chciał być z jego siostrzenicą i nic nie mogło wybić mu ją z głowy. Czasami myślał, że to byłaby miłość na całe życie.
-Nie, wiesz o wszystkim.- odpowiedział ze zrezygnowaniem.- Nic mnie nie łączy z twoją siostrzenicą i łączyć nie będzie. Nadal jej nie lubię.- okręcił się i poszedł do swojego pokoju.

Na zegarkach wybiła za pięć ósma, a zdenerwowana Florence nie mogła usiedzieć w jednym miejscu. Szwendała się po całym mieszkaniu, a Leon z uwagą lustrował każdy ruch swojej siostry. Był lekko zły na to, że szła ona na randkę z chłopakiem, którego on dobrze nie znał. Bał się o swoją siostrę, chociaż że był młodszy od niej.
-A ładny jest?
Usłyszała głos za sobą i jak oparzona odwróciła się. Przed nią stał Louis z tym swoim niewinnym uśmiechem na ustach. Grzywka delikatnie opadała mu na oczy, a ubrany był już w swoją piżamę w chmurki. Wzrostem nie dosięgał nawet do piersi dziewczyny, dlatego ta schyliła się i ręką potargała jego kruczoczarne włosy.
-Na pewno nie ładniejszy od ciebie.- odwzajemniła uśmiech swojego najmłodszego brata.
Ojciec całej trójki przechodził przez salon z gazetą w ręku. Zatrzymał się dopiero gdy zauważył swoją wystrojoną córkę. Obudził się w nim instynkt ojcowski. Spojrzał na Leona, który zrezygnowany wpatrywał się w Florence. Bezgłośnie zapytał syna o co chodziło, ale ten wzruszył ramionami. Zsunął swoje okulary na czubek nosa i kolejny raz zmierzył blondynkę wzrokiem.
-Dokąd się wybierasz?
-Na randkę!- wykrzyknął najmłodszy z nich, unosząc lewą rękę do góry. Zawsze tak robił, chociaż nikt nie wiedział dlaczego.
Florence przewróciła oczami i błagalnie spojrzała na swojego ojca. Wiedziała, że nigdy nie podobało mu się to, gdy wychodziła na randki, ale w końcu musiała poznać jakiegoś faceta, z którym mogłaby spędzić resztę życia. Nie wiedziała, czy Jay właśnie był tym facetem, ale taką miała nadzieję.
-Tato, ja...- zaczęła w chwili, gdy rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Nie odwróciła się, ponieważ zauważyła, jak Leon poszedł otworzyć.- ...Nie mogę całe życie siedzieć w domu i z nikim się nie umawiać.
Mężczyzna spojrzał gdzieś ponad córkę, ale ta i tak bała się odwrócić. Domyślała się, że za nią stał Jay.
Taka też była prawda. Szatyn nieśmiało uśmiechnął się w stronę przypatrującego mu się ojca dziewczyny, a w dłoni trzymał różowe tulipany. Kamień spadł mu z serca, gdy brunet odwzajemnił jego uśmiech. Podszedł do swojej córki i mocno wyściskał ją.
-Baw się dobrze.- szepnął do jej ucha, a następnie ucałował delikatnie w czoło, jakby próbował dać jej do zrozumienia, że naprawdę się martwił. Następnie podszedł do Jay'a i uściskał jego dłoń.-A ty uważaj, żeby mojej córce nie stała się krzywda.- mrugnął, a Jay zaśmiał się.
-Będę pilnował jej jak oka w głowie.- zasalutował.
Florence pocałowała chłopaka w policzek, po czym wyprowadziła go z mieszkania. Nie zorientowała się nawet, że trzymali się za ręce.
-Trochę dziwnie mi z tym, że ta randka jest nagrodą.- powiedziała patrząc na McGuiness'a. Kiedy napotkała jego zdziwiony wyraz twarzy, natychmiastowo speszyła się.- Znaczy, o ile można to nazwać randką.
-Oczywiście, że tak.- kolejny raz usłyszała jego dźwięczny śmiech, a chłopak objął ją.- Wcale nie musisz traktować tego jak przegraną w zakładzie. Po prostu zapomnijmy o tym, co się wtedy stało.
-O tym, że nasi przyjaciele pocałowali się?- zaśmiała się.-Nie da rady, będę to wypominać Violettcie do końca życia. A tak w ogóle...To dokąd idziemy?
Jay zjechał dłonią w dół i splótł ich palce ze sobą. Wolną ręką wskazał na obszar wokół nich. Wkraczali właśnie do parku.
-To raczej spontaniczna randka.
Blanco spojrzała na Jay'a i zalała ją kolejna fala rumieńców. Mogła powiedzieć, że do tego chłopaka naprawdę poczuła coś więcej. Za każdym razem na jej ustach występował uśmiech, kiedy tylko go zauważała, chociaż starała się go ukryć, czuła motyle w brzuchu, gdy tylko stał obok niej, rozmawiał bądź dotykał. Zastanawiała się, czy on czuł to samo.
Jay w tym momencie był najszczęśliwszym człowiekiem. Coraz mocniej zaczął wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia- bo właśnie tak spodobała mu się Florence. Wcale nie chodziło o to, że była piękna- co było według niego prawdą- tylko o to, że dziewczyna miała w sobie coś, co nie pozwalało mu zapomnieć o niej. Zupełnie tak, jakby dwie połówki spotkały się ze sobą.
Po chwili spaceru i rozmowy doszli do ławki na obrzeżach parku. Płynęła tutaj wąska rzeczka, w której tafli odbijały się gwiazdy razem z księżycem. Jay uznał to za w miarę romantyczne miejsce, dlatego wskazał miejsce do siedzenia. Kiedy tylko już usiedli na trawie, nie mógł oprzeć się pokusie i prawie natychmiastowo położył się. Flo jedynie zaczęła się śmiać.
-Gwiazdy są piękne.- powiedział po chwili.
Blondynka uniosła głowę i stwierdziła, że chłopak miał rację. Poczuła ciepłą dłoń na swoich plecach, a gdy odwróciła się w jego stronę, ujrzała ten piękny uśmiech, w którym zakochała się od pewnego czasu. Kierowana chwilę położyła się obok niego. Nie patrzyła jednak w niebo, tylko w błękitno niebieskie tęczówki McGuiness'a.
-Myślałem, że miałem wszystko, czego człowiek potrzebował do szczęścia.- stwierdził, nadal nie odwracając wzroku od gwiazd.- Jestem sławny, robię to co kocham, mogłem mieć praktycznie każdą dziewczynę w klubie, ale teraz...Teraz wiem, czego mi brakowało.- odważył się i spojrzał na lekko zdezorientowaną Blanco.- Miłości.
Po tych słowach uniósł się delikatnie i musnął usta dziewczyny. Florence wplątała rękę w bujne loki chłopaka i obydwoje rozkoszowali się tą wspaniałą dla nich chwilą.
______________________________________________
huhuhuuhhu.
PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY, ZALEŻAŁO MI NA TYM, ŻEBY DODAĆ DZISIAJ ROZDZIAŁ.
Wiedziałam, że nie wytrzymam i opublikuję szybciej, ale naprawdę nie wiem, kiedy będzie następny. Boję się tych cholernych egzaminów! Na dodatek, zaledwie tydzień później będę pierwszy raz leciała samolotem i już widzę tą moją panikę na lotnisku. 
+ ten rozdział tak trochę przypomina mi o dzisiejszym dniu, kiedy jakiś mężczyzna o czymś opowiadał i ciągle powtarzał "prawda" (to słowo potrafiło wystąpić u niego w KRÓTKIM zdaniu dobre cztery razy!), a ja moja koleżanka i kolega, prawie płakaliśmy ze śmiechu, z czym było mi trochę głupio, bo mówił o ważnej rzeczy, no ale, ile razy można powtórzyć jedno słowo tyle razy! Dodatkowo dyrektorka na nas patrzyła, chyba mamy przechlapane. ;o 

++ założyłam bloga na PRÓBĘ (lol) to jest takie A&A Company, bo to moja przyjaciółka dała mi zarys pomysłu i kazała pisać. W tym opowiadaniu ŻADEN bohater nie jest sławny.
http://we-can-learn-to-love-again.blogspot.com/

Zawsze się potrafię rozpisać na koniec, nie? :D 
Dobra, nie zanudzam już Was. <3 

Do następnego. <3

(piątek? zależy. c:)

czwartek, 11 kwietnia 2013

17- Scooter was zabije.



-Dziękuję ci za prezenty.- wyszeptała mu do ucha.- Adoratorze.
-Skąd wiedziałaś, że to ja?- zaśmiał się, ściągając sukienkę z Violetty.
-Po pierwsze, twoje perfumy. Te same czułam na klatce. Po drugie, ta pani mi wskazała. Myślałam, że chodziło jej o Max'a, ale dopiero później zorientowałam się, że stoisz koło niego i to również mogłeś być ty. Po trzecie, ta bransoletka strasznie pasuje do naszyjnika, Nath.- uśmiechnęła się.- No i Max zawsze daje tulipany. Ty mi przysłałeś róże.
-Sprytna jesteś.- powiedział, przerzucając Violettę na dół.-I taka kochana.- zaczął swoją wędrówkę ustami.
Parę chwil później obydwoje już byli nadzy i przeżyli upojną noc w swoim towarzystwie. Czuli się spełnieni, szczęśliwi.
A najlepsze było to, że kochali się i nic tego uczucia nie mogło zniszczyć.

***


Poranne promienie słoneczne, które przebijały się przez cienkie firanki, powoli budziły dwóch imprezowiczów. Pierwszy otworzył oczy Nathan. Od razu, kiedy zauważył śpiącą Violettę wtuloną w jego tors, uśmiechnął się pod nosem. Mimo że był lekko wstawiony, to i tak pamiętał każdy moment wczorajszej nocy. Śmiało mógł stwierdzić, że to była jego najlepsza noc w dotychczasowym życiu. Delikatnie musnął wargami czoło blondynki, po czym oparł się brodą o czubek jej głowy i mocno oplótł dziewczynę swoimi ramionami. Cieszył się jej bliskością.
Chwilę później Violetta odzyskiwała świadomość. Czuła znajome perfumy i ciepło drugiej osoby. Mimo bólu, który przeszywał jej głowę, przypominała sobie fragmenty z wczoraj. Przeraziła się trochę, jednak później uspokoiła się. Nadal przy niej był, to oznaczało, że nie wykorzystał jej na jedną noc.
Chciała podnieść się, ale poczuła ból w okolicach intymnych, który zmusił ją do pozycji leżącej. Jęknęła przeciągle, zaciskając powieki.
-Stało się coś?- spytał przestraszony Nathan.
-Nie.- uśmiechnęła się.
Szatyn odwzajemnił uśmiech, a następnie zatopił się w malinowych wargach Violetty. Dziewczyna oddawała pocałunek z pasją, wcale nie dbała o to, że właśnie leżeli nadzy, obok siebie w łóżku. W normalnej sytuacji speszyłaby się i uciekła, ale z nim było inaczej.
Od razu, gdy chłopak odsunął się od niej, posmutniała.
-Ej, teraz już wiem, że coś jest nie tak.- uniósł jej podbródek, by mogła spojrzeć mu oczy.
-Nathan ja...- w tym momencie poczuła palący wstyd i łzy w oczach. Przycisnęła materiał mocniej do klatki piersiowej.-Zdradziłeś...
Sykes westchnął i położył się obok Violetty. Przetarł twarz dłonią, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Braun poniekąd miała rację. Zdradził.
-Lynsey to moja koleżanka, musimy jej o tym powiedzieć, bo...
-...Nie kocham jej.- powiedział szybko, przerywając tym samym potok słów.-To obok ciebie chcę się budzić, z tobą chcę być.- usiadł na przeciwko blondynki i przejechał kciukiem po jej czerwonym policzku.
Spojrzała w bok, zdejmując dłoń Nathana, ale jednak splotła ze sobą ich palce.
-Nawet nie żartuj z moich uczuć.- powiedziała to prawie szeptem.
-Gdybym tylko żartował, nie zrobiłbym tego.
Po tych słowach kolejny raz złączył ich wargi w pocałunku. Pod wpływem chwili i ciężarem Nathana, Violetta położyła się, nie przerywając tej namiętności. Jedną wolną dłonią chłopak jeździł od kolana do piersi dziewczyny. Z pewnością doszłoby do czegoś więcej, gdyby nie przeszkodził im dzwonek telefonu Nathana.
-Odbierz.- wyjąkała między pocałunkami.
Na początku nie zamierzał odrywać swoich warg od kształtnych ust Violetty, ale zrobił to z niechęcią, gdy dziewczyna delikatnie odepchnęła go. Założył bokserki, wstał i zaczął szukać telefonu. Kiedy zobaczył napis na wyświetlaczu, lekko poddenerwował się.
-Tak?- wychrypiał.
-Nathan, przyjedziesz do mnie?- spytała Lynsey.
-Tak, jasne.- odchrząknął.- Zaraz będę.
Rozłączył się i jeszcze przez chwilę wpatrywał się w telefon. Dopiero kiedy zorientował się, że Violetta nadal na niego patrzyła, spojrzał na nią i delikatnie uśmiechnął się. Jego wzrok powędrował niżej, aż zauważył plamy krwi na prześcieradle. Przestraszył się i natychmiast podszedł do łóżka.
-Skąd to?- spytał przerażony.
Violetta czuła, jak do jej głowy spływała krew, co poskutkowało całymi czerwonymi policzkami.
-Nigdy nie widziałeś krwi?- spytała cicho, przyciskając kołdrę mocniej do siebie.
Spojrzał jeszcze raz na prześcieradło, a następnie na speszoną Violettę. Wtedy zrobiło mu się głupio.
-Przepraszam, ja nie wiedziałem, że to twój pierwszy raz...- powiedział nieśmiało.- Gdybym wiedział to...
-Było idealnie.- uśmiechnęła się, jeszcze raz muskając usta Nathana.
Chłopak długo jeszcze nie odsuwał się, tylko wpatrywał się w niebieskie oczy Braun. Kiedy tylko z powrotem dotarła do niego myśl, że musiał spotkać się z Lynsey wstał i zaczął szukać swoich ubrań.
-Dokąd idziesz?
-Do Lyns.- powiedział, zakładając ostatnią część garderoby, czyli koszulkę. Gdy zobaczył smutną minę Violetty uśmiechnął się i jeszcze raz obdarzył ją namiętnym pocałunkiem.- Nie martw się, skończę to wszystko. Zostaniesz tu, dopóki nie wrócę?
Blondynka nieśmiało pokręciła głową.
-Boję się...- powiedziała niepewnie.- Nie chcę zostać tu sama. Wrócę do domu, dobra?
-Nie, nie.- zaprzeczył szybko, próbując ukryć śmiech. Nie wierzył w to, że bała się sama zostać w jego mieszkaniu.-Poczekaj tu.- musnął ustami jej czoło i wyszedł.
Violetta westchnęła, pozbierała swoje ubrania i ruszyła do łazienki, za to Sykes wylądował w mieszkaniu obok. Wszedł bez pukania, tak jak zawsze i zastał śpiącego na kanapie Jay'a. Domyślał się, że był na kacu. Nalał w kuchni zimnej wody do wazonu, po czym ochlapał nią śpiącego przyjaciela. Szatyn z krzykiem zerwał się z miejsca, a woda skapywała z jego przylizanych loków na piżamę, a następnie na podłogę.
-Zabiję cię Sykes, uciekaj.- zmrużył oczy.
-Czekaj, czekaj.- zaczął, nie mogąc pohamować śmiechu.- Mam prośbę.- powiedział, a McGuiness uniósł brew do góry.- Zostaniesz w moim mieszkaniu na godzinę?
-Dlaczego? Jest tam ktoś?- zdziwił się.
-Tak.- spoważniał i odchrząknął, by więcej się nie śmiać.- I boi się zostać sama.
-Dobra.- przekręcił oczami.-Ale tylko dlatego, że jesteś moim przyjacielem. I pamiętaj, ja się zemszczę!
Nathan puścił ostatnie wypowiedziane zdanie Jay'a mimo uszu i pokierował przyjaciela do mieszkania. Jay westchnął i szarpnął za klamkę. Od razu gdy wszedł, zauważył że ktoś był w łazience. Domyślał się, iż była to dziewczyna Nathana.
-Lynsey, wiedz, że cię nie lubię i że jeżeli ktoś napadnie na mieszkanie Nath'a, to ciebie oddam im za darmo, a sam ucieknę!- krzyknął, włączając jedną z wielu gier najmłodszego z The Wanted.
Violetta zaśmiała się i po cichu wyszła z łazienki. Podeszła od tyłu do Loczka i zasłoniła mu oczy dłońmi. Ten zdziwił się, że poczuł zupełnie inne perfumy, niż te które posiadała panna Kutcher.
-Cześć.- powiedziała wesoło.-Miło mi, że zmieniłam imię i nie będziesz mnie bronił.- wystawiła mu język.

Nathan pchnął bramę i z ciężkim sercem wszedł na podwórko Lynsey. Przeszedł przez całą długość ścieżki i bez pukania otworzył drzwi, wchodząc do środka domu. Cicho zamknął za sobą drzwi i zaczął szukać swojej dziewczyny. Panowała tu straszna cisza, a on nie miał pojęcia, gdzie mogła znajdować się brunetka. W końcu znalazł ją w kuchni, akurat gdy całowała się ze znajomym mu brunetem. Schował dłonie do kieszeni i z uśmiechem na twarzy czekał, aż któreś z nich zorientuje się, że on stał przed nimi.
Kutcher oderwała się pierwsza od ust chłopaka i uśmiechnęła się do niego słodko. Wtedy Nathan odchrząknął. Ucieszona Lynsey podeszła do szatyna i mocno przytuliła go. W jej ślady podążył brunet, tylko że on wystawił rękę w kierunku Nathana.
-Siema, Chris.- Sykes przybił piątkę towarzyszowi Lyns.
-Musimy porozmawiać, Nath. -powiedziała przeraźliwym tonem.- Ja dłużej tego nie pociągnę.
-Wiem.- skrzyżował ręce na piersi.- Gadałem ze Scooter'em, kazał nam wytrzymać jeszcze trzy tygodnie.
Mina Chris'a momentalnie zmieniła się na zmartwioną. Nathan mógł domyślać się jak on się czuł. Tak samo mogła się czuć Violetta, dlatego przez kolejne dwadzieścia dni postanowił nie wiązać się z nią, by nie sprawiać dziewczynie przykrości.
-Niech się spotka z moją menadżerką.- powiedziała twardo.- Ona jest tego samego zdania. Wywiązaliśmy się dobrze z naszej umowy, obydwoje jesteśmy rozpoznawalni, tak?
-No tak.- westchnął.- Ale Braun tak szybko się nie zgodzi.
Chris przytulił Kutcher od tyłu i szeptał pocieszające słowa na ucho. Dziewczynie również zrobiło się przykro.
-A ta Violetta?- zapytał brunet, a Nathanowi na sam dźwięk jej imienia serce zaczęło bić szybciej.-Też jest waszą menadżerką przecież.
-Nie da rady nic zrobił.- Lynsey wtrąciła się w słowo Sykes'owi.- To Scooter jest związany w tą umowę, nie ona.

-Wróciłem!- krzyknął Nathan, wchodząc do mieszkania.
Odwiesił swoją skórzaną kurtkę na wieszak i pewnie wkroczył do salonu. To co tam zauważył, zatkało go. Nie wiedział, że Violetta lubiła grać w gry. Podszedł bliżej i wtedy wszystko się wyjaśniło. Z Jay'em grała pierwszy raz i dość ostro przegrywała, ale to nie przeszkadzało jej w dobrym humorze. Co chwilę wybuchała śmiechem.
Sykes uśmiechnął się pod nosem i nie patrząc na to, że blondynka była zajęta, pocałował ją.
-Scooter was zabije.- powiedział Jay, nie odrywając wzroku od telewizora, a Braun natychmiastowo oderwała się od ust szatyna.- Za to, że pieprzyłeś wczoraj jego ukochaną siostrzenicę i za to, że się z nią teraz umawiasz.
-Nic mu nie mów, proszę.- powiedzieli niemalże jednocześnie.
-Tylko dlatego, że jesteście moimi przyjaciółmi.
Nathan złapał dziewczynę za nadgarstek, a następnie ponownie splótł ze sobą ich palce. Poprowadził ją z powrotem do swojej sypialni i odruchowo przycisnął do ściany, gdzie zaczął wędrówkę swoimi ustami po jej skórze.
-Czekaj.- odepchnęła go lekko od siebie.- Nadal mi głupio z tym, że zdradziłeś ze mną Lynsey.
-Ja...- zawahał się przez chwilę.-Ja nie...My...
-No powiedz w końcu, bo stwierdzę, że chcesz mnie jako kochankę, a ja nie chcę być tą drugą opcją!- krzyknęła zła.
Sykes zaczął się bać, że Violetta zdenerwuje się bardziej i od niego odejdzie, chociaż że nie zdążyli ze sobą nawet naprawdę być. Wziął głęboki oddech i wyznał dziewczynie całą prawdę.
-Ja nigdy nie byłem z Lynsey. Łączyła nas i nadal łączy poważna umowa, która mówiła o tym, że przed wszystkimi mieliśmy udawać parę, tak żeby wypromować siebie nawzajem.- mówiąc to, uważnie lustrował wyraz twarzy Violetty, który zmieniał się z sekundy na sekundę.- Nigdy się nie kochaliśmy.
____________________________
srutututut. 
znowu mieliście rację. znowu nie chce mi się pisać, bo to jest zbyt oczywiste. xd
NO I INFORMUJĘ, ŻE DO KOŃCA TEGO TYGODNIA ROZDZIAŁU PRAWDOPODOBNIE NIE BĘDZIE.
Nie wiem, czy nie dodam go za tydzień w piątek. Mam teraz od cholery konkursów (oczywiście z angielskiego, co łatwe nie jest. -.-) i sprawdzianów + 18 kwietnia mamy drzwi otwarte i znowu wystawiamy żywe obrazy. C: aż mi się nie chce do szkoły przychodzić. 
A ZA 13 DNI EGZAMINY. ;<<
no więc no. 
ZA BŁĘDY PRZEPRASZAM.
Do następnego. <3

wtorek, 9 kwietnia 2013

16- Jesteś księżniczką zamkniętą w wieży.

-(...)Postaw się na moim miejscu. Nie mogę tego dłużej ciągnąć, kiedy...- urwał.
-Kiedy co?- ciągnął brunet.- Kiedy jesteś zakochany?
-Nawet jeśli, to co? To moje życie miłosne.
Scooter westchnął, wpatrując się w oczy chłopaka. Wiedział, że jego podopieczny po części miał rację, ale bał się, że tym kimś, przez kogo tak szybko zmieniał zdanie była Violetta. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że któryś z nich mógł zakochać się w jego siostrzenicy.
-I nie martw się.- głęboko westchnął.-Nie powiedziałem, że to Violetta. I nie potwierdziłem też, że się zakochałem. Po prostu chcę trochę swobody, czy proszę o tak dużo?
-Zostały ci jeszcze trzy tygodnie.- wskazał palcem na kalendarz, nie odrywając wzroku od oczu podopiecznego.-Wytrzymaj Nathan, proszę.

***

-Trzy tygodnie to strasznie dużo.- westchnął Nathan.- Ja nie dam rady. Powiedzmy chociaż o tym chłopakom i Violettcie.
Zamyślony Scooter przeszedł po całej szerokości biura i przyjrzał się zdjęciu powieszonemu na ścianie. Znajdował się tam on razem ze swoją siostrą i Violettą. Domyślał się, że Nathan traktował resztę zespołu prawie tak samo, jak on traktował najbliższą mu rodzinę.
-Ufasz im na tyle, żeby powierzyć taki sekret?
-Głupie pytanie.- prychnął.- Nie takie rzeczy im zdradzałem.
-Na przykład to, że kochasz Violettę?
-Daj już spokój, dobra?- zdenerwowany nie zauważył nawet, że podniósł głos.-Wcale jej nie kocham, jakbyś nie zauważył. Skaczemy sobie do gardeł, Scooter. Może mi się źle wydaje, ale to chyba nie jest oznaka miłości.- wzruszył ramionami.
-Dobra. Ewentualnie mogę zgodzić się na to, by powiedzieć to reszcie zespołu. Violetta ma się nie dowiedzieć, dopóki do nas nie wróci.
-Ale jeżeli wróci, to powiesz jej?
-Wtedy tak.- wypuścił głośno powietrze z ust.- A teraz proszę wyjdź, jestem umówiony na spotkanie.
Sykes skinął głową i w miarę zadowolony wyszedł. Udał się do klubu, gdzie chciał opić swój kawałek sukcesu.

-Jedziemy do klubu!- wrzasnął Niall, wchodząc do mieszkania Violetty.
Przestraszona dziewczyna podskoczyła i złapała się za oszalałe serce. Po pomieszczeniu rozbrzmiał śmiech Leona, a zaraz po tym dźwięk uderzenia chłopaka. Blondynka wychyliła się i ujrzała Florence, która zdzieliła brata w ramię.
-Dalej, ubieraj się.- stęknął brunet.- Flo jest dzisiaj jakaś niewyżyta, nie chcę znowu oberwać.- w porę odsunął się, a dziewczyna zaśmiała się.
-Nie mogę, mam żałobę.- skrzywiła się.
-Oj, idziemy opić mój sukces.- Horan przybrał błagalny wyraz twarzy.- Prooszę.- przeciągał.
Violetta westchnęła i ostatecznie zgodziła się. Poszła do pokoju przebrać się i już zaledwie pół godziny później znaleźli się w drodze do klubu.
Cała trójka przyjaciół wesoło rozmawiała ze sobą, tylko Braun siedziała cicho, wpatrując się w swoje splecione palce. Zastanawiała się, czy powiedzieć przyjaciołom o niedoszłej próbie wyprowadzki, ale po krótkich namysłach zdecydowała się przemilczeć ten fakt. Mogłaby tym wywołać nieproszoną kłótnię, a kłótnia z jedynymi, prawdziwymi przyjaciółmi była ostatnią rzeczą, której teraz pragnęła.
Już kiedy przekroczyli próg i uderzyła w nich fala muzyki oraz zapach perfum wymieszany z potem, zaczęła żałować, że w ogóle tu przyszła. Zadowolony Irlandczyk zaprowadził ich do kanapy w rogu pomieszczenia, gdzie było w miarę spokojnie. Razem z Leonem poszedł do baru, gdzie zamówił napoje wysokoprocentowe.
-Jak tam z Jay'em?- spytała.
-Nie bardzo mam się z nim jak teraz skontaktować.- skrzywiła się, chociaż na jej policzkach kolejny raz wykwitł rumieniec.- Zepsułam telefon, jest w naprawie.
-Nie możesz do niego iść?
-Mogę, ale co to da?- wzruszyła ramionami.- Ja sama nie jestem pewna, czy on coś do mnie czuje, czy chce tylko się ze mną zabawić.- ostatnie słowa wypowiedziała niemalże szeptem.
-Nie martw się.- przytuliła przyjaciółkę.- Słyszałam, że nasz kochany Loczek nie myśli o niczym innym, niż o takiej jednej dziewczynie.- zaśmiała się.
Wtedy chłopacy postawili przed nimi wysokie szklanki z kolorowym napojem. Violetta upiła łyk i od razu skrzywiła się.
-Mocne, wiem.- powiedział Niall, siadając obok niej.- Ale okazja jest mega.
-Jaka?- spytała Blanco.
-Nasza piosenka zdobyła potrójną platynę w Ameryce Północnej.- uśmiechnął się nieśmiało, a jego twarz momentalnie zrobiła się czerwona.
-No to zdrowie!- krzyknęła Violetta, kierująca emocjami. W tym momencie miała straszną ochotę upić się i zapomnieć o wszystkich problemach, które ją otaczały.
Wszyscy unieśli swoje kieliszki i ze śmiechem pozbyli się ich zawartości w parę sekund.

Lekko wstawiony Nathan przemierzał cały klub w poszukiwaniu szczęścia. Jakaś dziewczyna co chwilę przyklejała się do niego, a że nie potrafił odmówić, to zazwyczaj przetańczył z nią jeden kawałek i maszerował dalej. W pewnym momencie przemknęła przed nim niska, znajoma mu blondynka. Zdziwił się tym faktem i niespostrzeżenie ruszył za nią. Zauważył, że Violetta właśnie tańczyła z Niall'em. Ten fakt zszokował go jeszcze bardziej. Poczekał aż blondyn odkleił się od ich menadżerki i podbił do kolejnej dziewczyny, a wtedy, dzięki wypitym procentom, które dodały mu odwagi, podszedł od tyłu do Braun.
Położył ręce na jej biodrach, przysuwając się bliżej. Oparł się brodą o jej ramię i kołysał się razem z nią w rytmie wolnej piosenki. Violetta zaśmiała się i odwróciła w jego stronę. Wcale nie była zaskoczona tym, że napotkała Nathana. Rozpoznała go po zapachu perfum.
Był prawie taki sam, jak wtedy na klatce schodowej, kiedy to prawie przyłapała swojego wielbiciela.
Zarzuciła mu dłonie na kark, a po chwili jedną ręką powędrowała wyżej i wplątała palce w gęste kosmyki włosów szatyna. Nathan mimowolnie musnął szyję dziewczyny, a kiedy ta jęknęła oderwał się od jej skóry i uśmiechnął się pod nosem.
-Jesteś pijana.
-Ty też.- zaśmiała się.-Normalnie byś się do mnie nie zbliżył.- posmutniała nagle.
-Nieprawda.- stwierdził poważnie, unosząc palcem podbródek Violetty. W tym momencie jej usta kusiły go jak nigdy.- Poza tym nie jestem pijany.
-Wcale nie czuję od ciebie alkoholu.- odsunęła się, wpadając tym samym na kogoś za nią.
Pośpiesznie odwróciła się i zaczęła przepraszać. Mężczyzna spiorunował blondynkę wzrokiem i odszedł.
-Chyba pora do domu.- złapał dziewczynę za nadgarstki, a ta bez szamotania się wyszła za nim z klubu.
Nathan nie miał zamiaru puszczać jej, dlatego splótł ich palce ze sobą. Sykes bez pytania prowadził ich do jego mieszkania. Stwierdził, że tam mieli bliżej, a nie chciał Violetty zostawiać pijanej samej w domu, po tym co ostatnio zrobiła. Bał się, że pod wpływem procentów znowu będzie chciała uciec.
-Co my tu robimy?- spytała, kiedy zorientowała się dokąd Nathan ją zaciągnął.
-Będziesz spała ze mną.- na jego ustach wykwitł uśmiech.
Westchnęła, bo wiedziała, że nie wygrałaby z nim. Poza tym, podobało jej się to, że szatyn zaproponował jej nocleg u siebie.
Starali się wejść na górę najciszej jak potrafili, jednak z pijaną Violettą nie było to łatwe. Gdy już znaleźli się w mieszkaniu chłopaka, odetchnęli z ulgi.
-Tylko Scooter nie może się dowiedzieć.- powiedziała, rzucając swoją kurtkę na podłogę.- Zabiłby cię.
-Czasami wydaje mi się, że jesteś księżniczką zamkniętą w wieży.- mówiąc to, przysunął się bliżej i kolejny raz położył dłonie na biodrach Violetty.- A Scooter to smok, który broni, żeby żaden książę nie dorwał się do ciebie.
-A kto jest tym księciem?- spytała, przysuwając się jeszcze bliżej. Teraz ich usta dzieliły milimetry, a rozchylone wargi blondynki aż krzyczały do Nathana, by ją pocałował.
-Ja.
Po bitwie samym ze sobą, położył jedną dłoń na zimnym policzku Braun i musnął malinowe usta dziewczyny.
Z początku był to tylko delikatny pocałunek, a ich muśnięcia były lekkie, jednak z sekundy na sekundę przeobrażało się to w dzikie pragnienie. Nie odrywając ust od warg Violetty, złapał ją za uda i uniósł do góry. Dziewczyna zaplotła swoje nogi na biodrach chłopaka, a on zaczął iść w kierunku sypialni. Ostrożnie ułożył dziewczynę na łóżku, a sam zawisł nad nią, rozkoszując się pocałunkami. Kiedy wargi Violetty już mu się znudziły, zjechał niżej, do szyi. Zaśmiała się, ale nie dała mu długo się całować. Wykonała jeden zwinny ruch, po którym siedziała na Nathanie. Zdjęła z niego koszulkę, a w jego oczach widziała iskierki pożądania. Przejechała dłońmi po nagim torsie szatyna, a od jego połowy zaczęła go całować. Zatrzymała się na chwilę na ustach Sykes'a, po czym zawędrowała wyżej.
-Dziękuję ci za prezenty.- wyszeptała mu do ucha.- Adoratorze.
-Skąd wiedziałaś, że to ja?- zaśmiał się, ściągając sukienkę z Violetty.
-Po pierwsze, twoje perfumy. Te same czułam na klatce. Po drugie, ta pani mi wskazała. Myślałam, że chodziło jej o Max'a, ale dopiero później zorientowałam się, że stoisz koło niego i to również mogłeś być ty. Po trzecie, ta bransoletka strasznie pasuje do naszyjnika, Nath.- uśmiechnęła się.- No i Max zawsze daje tulipany. Ty mi przysłałeś róże.
-Sprytna jesteś.- powiedział, przerzucając Violettę na dół.-I taka kochana.- zaczął swoją wędrówkę ustami.
Parę chwil później obydwoje już byli nadzy i przeżyli upojną noc w swoim towarzystwie. Czuli się spełnieni, szczęśliwi.
A najlepsze było to, że kochali się i nic tego uczucia nie mogło zniszczyć.
______________________________________
Na początek, serdeczne pozdrowienia dla Natalii, która zepsuła swój telefon i od dobrego miesiąca (jak nie więcej) nie może go odzyskać. ♥

Tak, tak. Tym adoratorem jest Nathan. Tak, tak. Uprawiali seks, ale że ja nie potrafię tego opisywać, dałam tylko wzmiankę. :D Daję pole do popisu Waszej wyobraźni! 
No i jak to jest, że Wy wszystko wiecie. ;_; Już prawie na początku, kurde, wiedzieliście, że to Nath. To dowód na to, że nie potrafię pisać, lol. :D 
+ nie ufajcie tym testom zawodowym, bo dzisiaj do mnie przyszedł list z wynikami, gdzie próbowali opisać moją osobowość, ale ni kija im nie wyszło. :D 
+ Widziałam, że niektórzy dali mi linki do swoich blogów. Obiecuję, że przeczytam. Już po części zaczęłam, ale trochę mi to zajmie, bo sama staram się pisać rozdziały, ponieważ nienawidzę świadomości, że dodałam już 16 rozdział, a napisanych mam tylko 20. Nie potrafię z tym funkcjonować. xd Dodatkowo niedługo mam egzaminy. Rozumiecie, nauczyciele tak nas cisną, że ja nie mam pytań po prostu. 
NO I BOJĘ SIĘ TYCH EGZAMINÓW. ;_;
O ile będę miała internet w Londynie, to obiecuję, że pierwsze komentarze na nowo czytanych przeze mnie blogach pojawią się w okolicy 1-5 maj. c: 
Uf. Się rozpisałam. 
+ SPECJALNIE DODAJĘ TAK PÓŹNO, ŻEBY WAS TRZYMAĆ W NIEPEWNOŚCI KTO BYŁ TYM ADORATOREM, ALE KURDE, JESTEŚCIE ZBYT MĄDRZY. :D
KOCHAM WAS. ♥

Do następnego.
 

niedziela, 7 kwietnia 2013

15- Lubi cię. Nawet nie wiesz jak bardzo.


-Nie chcę tego od ciebie.- powiedziała w wyrzutem.- Bo wiem, że to chłopacy kazali ci mnie przeprosić. 
-Nawet jeśli, to co? Zrobiłem to, co chciałem. Chciałem i nadal chcę cię przeprosić. 
Westchnęła i odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. Sama już nie wiedziała co miała o tym wszystkim myśleć. 
-Ty wiesz, kto jest tym moim wielbicielem, prawda?- spytała, spoglądając z powrotem na niego. 
-Nie.- zaprzeczył szybko.- Niby skąd mam wiedzieć? 
Spojrzała na niego z ukosa, ale postanowiła już o nic więcej nie wypytywać. 
-Dobrze. Wybaczam ci. 
Sykes uśmiechnął się i mocno przytulił Violettę. Ona za to miała już 90% pewności, kto był tym jej słynnym adoratorem.
***
Pociąg w kierunku Manchester'u przybędzie na peron ósmy za dziesięć minut. 
Violetta westchnęła i podkuliła nogi na ławce. Kolejny pociąg spóźniał się, a ona nawet nie była pewna, czy do niego wsiądzie. Nadal przypatrywała się złotej bransoletce, która błyszczała na jej nadgarstku. Mimowolnie uśmiechała się pod nosem. Podobał jej się prezent od Nathana, ale nie mogła tu zostać. Musiała wyjechać, przecież nic tu już ją nie trzymało. Uniosła głowę i wpatrywała się w zegar. Z uwagą śledziła ruch wskazówek, próbując nie myśleć o chłopakach, których tu zostawiała.
Z każdą kolejną mijającą sekundą miała ochotę cofnąć się do mieszkania. Ale nie mogła. Obiecała sobie, że po śmierci matki wyjedzie do ich rodzinnego miasta, tak więc postanowiła to zrobić. Była przecież słowną osobą.
Zamknęła powieki i przypomniała sobie słowa jej mamy, która często lubiła to powtarzać.
Podążaj za głosem serca.
Ten głos mówił jej, by wróciła, a rozum podpowiadał, by wyjechała.
Usłyszała charakterystyczny dźwięk, a następnie ujrzała nadjeżdżający pociąg. Głęboko westchnęła, pociągnęła za rączkę bagaż i podeszła bliżej.

-Nie odbiera.
Scooter kolejny raz próbował dodzwonić się do swojej siostrzenicy. Sterczał z telefonem w ręku już od trzydziestu minut, ale ona była nieugięta. Co chwilę spoglądał w stronę Nathana, który bawił się swoją komórką pod stołem. Miał mu za złe to, że Violetta nie odbierała. Nie znał całej prawdy, ale wiedział, że mógł go winić za wszystko złe, co związane było z blondynką.
-Może śpi.- zaproponował kolejny raz Tom.
-Nie, na pewno nie.- Jay przewrócił oczami.- Violetta to ranny ptaszek.
Kolejny raz ktoś westchnął.
Siva spojrzał na tajemniczego wielbiciela dziewczyny, a ten tylko wzruszył ramionami. Był w tej chwili bezradny, zrobił co mógł.
-Może pójdziemy do niej?- zaproponował Max.
-Dobry pomysł.- przytaknął Braun.
Chłopacy jak na zawołanie wstali i prawie biegiem wyszli z sali. Jedynie Sykes szedł z tyłu ze spuszczoną głową. Miał złe przeczucia, dlatego skierował się w zupełnie innym kierunku, niż jego przyjaciele z menadżerem na czele.
.
-Co chcesz zrobić?- usłyszała znajomy głos obok siebie.- Chcesz uciec?
Przez chwilę nie odwracała się, tylko tępo wpatrywała się w ludzi, którzy przechodzili z boku na bok.
-Nie.- odpowiedziała twardo i odważyła spojrzeć się na koleżankę.-Po prostu chcę wyjechać do moje miasta.- wzruszyła ramionami.
Dziewczyny w tym samym momencie usłyszały gwizd. Violetta chciała szybko odwrócić się i wsiąść do pociągu, ale Lynsey pociągnęła ją za ramiona i mocno przytuliła.
-Nie wiedziałaś, że chłopacy nie pozwolą ci wyjechać?- zaśmiała się.
-Nie mieli o tym wiedzieć.
Brunetka z uśmiechem na twarzy pociągnęła Braun za nadgarstek i wyprowadziła ją ze stacji. Rozejrzała się dookoła, a następnie stwierdziła, że muszą trochę poczekać. Wskazała ruchem dłoni na ławkę obok, po czym udały się tam.
-Dlaczego chciałaś to zrobić?- spytała.
Violetta wbiła wzrok w swoje buty. Powodów było mnóstwo, a jednym z tych było to, że po prostu nie radziła sobie w Londynie. Tym bardziej, że teraz została sama.
-Co ty tu właściwie robisz?- zmieniła temat.
-Byłam na sesji zdjęciowej, ale zepsuło nam się auto i do Londynu musieliśmy wrócić pociągiem. Teraz się cieszę z takiego obrotu sprawy. Gdyby nie ja mogłoby cię tu już nie być.- dźgnęła Violettę łokciem.
-Może to by było lepiej?- westchnęła.- Gdybym wyjechała.- nerwowo zaczęła bawić się skrawkiem swojej bluzki.-Bo Nathan miał w pewnym sensie racje...Jestem zbędna.
-Nathan to idiota.- Lynsey przekręciła oczami.- Znaczy...Wiem, że to mój chłopak, ale to i tak idiota. Nie powinien czegoś takiego mówić.- uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.- Przykro mu.
Nie odpowiedziała, tylko wzruszyła ramionami. Kutcher zagryzła wargę. Sama już nie wiedziała, co miała mówić, dlatego kolejny raz przytuliła blondynkę.
-Za co mnie tak nie lubi?- zapytała cicho.
-Lubi cię.- zaśmiała się, wskazując palcem na nadjeżdżające auto.- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Przed nimi stanął czarny samochód. Ktoś z niego wysiadł i trzasnął drzwiami od swojej strony, po czym obdarzył dziewczyny ciepłym uśmiechem.
-Znowu mam robić za twojego szofera, kochanie?- zaśmiał się.
Zadowolona brunetka podeszła do chłopaka i pocałowała go, a Violetta z powrotem wbiła wzrok w szary chodnik.
Nie mogę zakochać się w zajętym facecie, myślała.
To była prawda.
To Nathan był tym chłopakiem z całej piątki, który był najbardziej w jej typie. Usłyszała krzyk dziewczyny, niosące ze sobą jej imię. Westchnęła i wstała próbując uśmiechnąć się w stronę zakochanych, którzy nadal obejmowali się. Niechętnie podeszła do auta Sykes'a i wsiadła do środka.
Przez całą drogę siedziała cicho, wypatrując widoki za oknem. Obydwoje nie raz próbowali do niej zagadać, ale ona ich ignorowała. Nie chciała odpowiadać na pytania typu "Dlaczego chciałaś wyjechać?".
-Zadzwoń chociaż do Scooter'a.- powiedział Nathan.-Martwi się.
-Wysłałam mu sms'a.- odpowiedziała beznamiętnym tonem.
Kolejny raz zapadła cisza. Lynsey spojrzała na szatyna, a ten tylko bezradnie wzruszył ramionami. Kiedy stanęli na czerwonych światłach przysunęła się do niego, a z perspektywy Violetty wyglądało to tak, jakby zamierzała go pocałować.
-Musisz coś w końcu zrobić.- wyszeptała mu do ucha.
Zwrócił się do niej z miną, która miała mówić "Jesteś pewna?". Kutcher z uśmiechem skinęła i z powrotem przyjrzała się Violettcie. Zauważyła, że dziewczyna płakała, dlatego chciała coś powiedzieć, ale Nathan ją powstrzymał. Położył rękę na jej kolanie i pokręcił głową.
Parę minut później znaleźli się pod domkiem jednorodzinnym, gdzie mieszkała brunetka.
-Obiecujesz Nathan?- spytała cicho, ale mimo to Braun i tak usłyszała.
-Tak, obiecuję. Idź, bo się martwią.
Uśmiechnęła się w jego kierunku, po czym pożegnała się z Violettą i wyszła. Dziewczynę zdziwił fakt, iż nie pocałowała chłopaka na pożegnanie.
-Mam tu wysiąść?- spytała, kiedy po pięciu minutach chłopak nadal stał w miejscu.
-Nie, nie.- odpowiedział pośpiesznie.-Odwiozę cię do domu.- posłał dziewczynie uroczy uśmiech w lusterku, po czym ruszył z piskiem opon.
Dosłownie dziesięć minut później byli na miejscu.

Chłopak wspinał się po schodach wieżowca, odliczając piętra. Musiał porozmawiać ze Scooter'em, dlatego miał nadzieję, że znajdzie go tu.
Kiedy znalazł się na danym piętrze, niepewnie podszedł do drzwi z tabliczką "Scooter Braun". Zapukał i prawie natychmiastowo otrzymał zaproszenie do wejścia, do środka.
-Mam dosyć.- rzucił prosto z mostu.
Zdziwiony Scooter wyprostował się na swoim miejscu, wskazując ruchem dłoni na krzesło. Chłopak jedynie pokręcił głową i skrzyżował ręce na piersi.
-Rozmawiałem z nią. Zgodziła się.
-Ale... - zaczął Braun.
-...Nie ma żadnego ale.- przerwał mu.-Ja po prostu tak nie mogę. Nie potrafię okłamywać chłopaków i fanów. To z każdym kolejnym dniem staje się coraz cięższe do zniesienia. Może na początku było fajnie, ale teraz, kiedy każdy ma swoje życie to jest...To jest jak koszmar na jawie. Czuję się, jakbym nie był sobą, albo jakbym miał dwie osobowości. Prawie tak jak Hannah Montana.
-Rozumiem cię, ale obiecałeś mi coś. A obietnic się nie ławie.
-Ja wiem, przepraszam. Postaw się na moim miejscu. Nie mogę tego dłużej ciągnąć, kiedy...- urwał.
-Kiedy co?- ciągnął brunet.- Kiedy jesteś zakochany?
-Nawet jeśli, to co? To moje życie miłosne.
Scooter westchnął, wpatrując się w oczy chłopaka. Wiedział, że jego podopieczny po części miał rację, ale bał się, że tym kimś, przez kogo tak szybko zmieniał zdanie była Violetta. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że któryś z nich mógł zakochać się w jego siostrzenicy.
-I nie martw się.- głęboko westchnął.-Nie powiedziałem, że to Violetta. I nie potwierdziłem też, że się zakochałem. Po prostu chcę trochę swobody, czy proszę o tak dużo?
-Zostały ci jeszcze trzy tygodnie.- wskazał palcem na kalendarz, nie odrywając wzroku od oczu podopiecznego.-Wytrzymaj Nathan, proszę.
________________________________________
jaaaaaa.
albo Wy jesteście naprawdę genialni (w co nie wątpię. :D), albo to opowiadanie jest strasznie przewidywalne. stawiałabym na to drugie. C:
no ale skąd wiedzieliście, że to Nath rozmawiał ze Scooter'em? ;c 
aż mi się, kurde odechciewa pisać, jak widzę jak strzelacie co będzie dalej i kiedy w większości macie rację. ;d 
to ja może skończę już to opowiadanie na ujawnieniu wielbiciela po prostu? :D
+ doooobraaa. ja już niczego nie sugeruję co do tego adoratora, zamykam się. ale już zaraz dowiecie się kto to. C: 
to do wtorku? 

sobota, 6 kwietnia 2013

14- Zrobiłem to, co chciałem.



-Ja bym się na twoim miejscu cieszyła.- z rozmyśleń wyrwał ją głos Florence.- Ktoś cię kocha.
-Nie napisał mi, że mnie kocha.- zaprzeczyła pośpiesznie.- Poza tym nawet nie ma prawa mnie kochać. Nie zna mnie.
Niall przekręcił oczami i spojrzał na Max'a, który tępo wpatrywał się w nowy wisiorek Violetty.
-Widziałem gdzieś już ten naszyjnik.- mówiąc to, spojrzał na Violettę.- Chyba wiem kto ci to dał.- powiedział, zanim zdołał ugryźć się w język.

***

Cała czwórka wpatrywała się Max'a z wyczekiwaniem, a ten głośno przełknął ślinę. Miał ochotę zapaść się pod ziemię za to, że najpierw pomyślał, a później powiedział. 
-Ja...- podrapał się po karku.- ...chyba jednak wydawało mi się.- zaciągnął głęboko powietrze, nie wypuszczając go przez jakiś czas z płuc. 
-Kłamiesz.- Florence skrzyżowała ręce na piersi. 
Zdezorientowany tylko pokręcił głową i z nadzieją spojrzał na Violettę. Dziewczyna westchnęła i wsadziła ręce w kieszenie swoich czarnych spodni. 
-Siva?- zapytał Niall, a łysy pokręcił głową. 
-Daj spokój, nie powie ci.- Violetta przerwała dalszy potok pytań Horana. 
Zrezygnowana usiadła na kanapie, a reszta przyjaciół podążyła w jej ślady. Przez krótką chwilę nie odzywali się do siebie, ale to był błogosławiony stan dla Braun. Potrzebowała chwili ciszy. Nie potrafiła ogarnąć tego całego chaosu. Nie dość, że miała problemy z tajemniczym wielbicielem, to jeszcze jej matka zmarła trzy dni temu. Na to wspomnienie oczy Violetty od razu zaszkliły się. 
-Ale pomyślmy racjonalnie.- Irlandczyk wypuścił głośno powietrze.-Skoro to nie Max, to zostaje nam tylko czwórka chłopaków. 
-Czwórka zajętych.- zauważył Leon. 
Blondyn spojrzał na niego zdziwiony, ale zaraz po tym zwrócił swój wzrok na Florence. Obydwaj uznali Jay'a za zajętego, ponieważ umawiał się z przyjaciółką Violetty. 
-No to w takim razie trójka, bo McGuiness odpada nam na pewno.- zwrócił się w stronę Max'a, a ten speszony wzruszył ramionami.- No bez jaj, Max. Wątpię, żeby umawiał się z Flo tylko po to, żeby zbliżyć się do Violetty. Nie byłby godnym mężczyzną- wypiął swoją pierś do przodu.-takim, jak ja. 
Dziewczyny chciały zaśmiać się, ale powstrzymał ich fakt, że Niall mógłby poczuć się urażony, dlatego przyłożyły rękę do ust, chcąc choć trochę zatuszować uśmiech. 
-Nathana też możemy wykluczyć.- dodał Leon, a wyraz twarzy Violetty momentalnie zmienił się. Teraz było jej smutno.- Wątpię, żeby kochał kogoś, kogo nienawidzi. To dwa różne uczucia. 
-Ten adorator mnie nie kocha.- wtrąciła ponownie Braun.- Mówiłam wam.- powiedziała z wyrzutem. 
-Sivę też wykluczamy.- Horan zupełnie zignorował wypowiedź swojej przyjaciółki.- Wątpię, żeby zdradziłby Nareeshę. Więc zostaje tylko jeden. Niby jest zajęty, ale dawno nie widziałem go z jego dziewczyną. 
Na te słowa Max poderwał głowę, a wszyscy goście spojrzeli w stronę blondynki, która spanikowana lustrowała wyrazy twarzy przyjaciół. 
-Tom- powiedziała zszokowana bardziej do siebie, niż do towarzyszy. 

-Do jasnej cholery, Nathan.- Parker kolejny raz przeszedł po długości salonu w mieszkaniu swojego najmłodszego przyjaciela.- Masz iść do Violetty, przeprosić ją i poprosić, by wróciła. Bo to przez ciebie odeszła.- chwycił jej plakietkę, która nadal leżała na biurku Sykes'a i rzucił go na fortepian, przy którym właśnie siedział szatyn. 
Nie miał zamiaru odpowiadać. Grał swoją ulubioną melodię i bił się z własnymi myślami, co jakiś czas puszczając gadanie Tom'a mimo uszu. 
-Krzykiem do niego nie dojdziesz.- powiedział Jay. 
Loczek oparł się nonszalancko o futrynę i skrzyżował ręce na piersi. Tom westchnął ze zrezygnowaniem i przekręcił oczami. 
-To może ty spróbuj? 
-On wie co ma robić.- powiedział przekonany swojej racji. 
Nathan oderwał palce od klawiszy i z podziwem spojrzał na Jay'a. Chciał zacząć mu klaskać, ale wiedział, że to tylko bardziej wkurzyłoby najstarszego z nich. Podniósł się z miejsca i stanął na środku, między chłopakami. 
-Jay ma rację.- powiedział, wskazując na przyjaciela, mimo że stał tyłem do niego.-Wiem, co robić. Jeżeli uznam to za słuszne to pójdę i przeproszę. 
-Ale to jest słuszne.- wtrącił McGuiness, a zdezorientowany szatyn odwrócił się w jego stronę.- I tu Tom ma rację.- palcem wskazał zadowolonego z siebie chłopaka.- Powinieneś przeprosić ją i poprosić, by do nas wróciła. Ta praca była dla niej bardzo ważna, a poza tym wszyscy ją polubili. 
Skrzyżował ręce na piersi zupełnie jak obrażone dziecko. Nie patrzył nawet na swoich przyjaciół, tylko wyglądał za okno. 
Dobrze wiedział, co miał robić. 
Chwilę później poprosił chłopaków by wyszli, co uczynili dość niechętnie. Kiedy był już sam, wyrzucił wszystkie bluzy z jednej z szafek i sięgnął po upragniony przedmiot. Wyjął to z pudełka i chwilę zawahał się, czy robił dobrze. Wziął głęboki wdech dla odwagi, zacisnął powieki i wsunął przedmiot do kieszeni. 

Violetta leżała na kanapie i oglądała jakąś komedię, w celu zatrzymania łez. Przed oczami wciąż miała swoją ostatnią wizytę u matki. Nie miała pojęcia, że była to ostatnia wizyta. Niechętnie usiadła i rozejrzała się dookoła, zagryzając wargę. Łzy płynęły coraz mocniej z każdą kolejną sekundą. Kierowana impulsem wstała i skierowała się do swojego pokoju. 
Wyciągnęła z szafy walizkę i zaczęła wrzucać do niej swoje wszystkie ciuchy. 
Nic ją tu już nie trzymało. 
Ręce strasznie drżały jej, a ona już tylko chciała znaleźć się w pociągu do swojego rodzinnego miasta. Pamiętała jak Rachel, najlepsza przyjaciółka jej matki, zaproponowała jej pracę u siebie w firmie. Zamierzała teraz z tego korzystać. 
Kolejny raz w tym dniu usłyszała dzwonek. Na początku ignorowała go, ale gość nie przestawał dzwonić. Był nieustępliwy. Zdenerwowana rzuciła swoją bluzką, którą akurat trzymała i niespodziewanie otworzyła drzwi. Chłopak stojący przed nią przestraszył się, ale zaraz po tym uśmiechnął się przyjacielsko. 
-Co ty tu robisz?- spytała zdziwiona. 
-Chciałem przeprosić.- odparł, a jego wzrok przykuł łańcuszek na szyi Violetty. 
-Nie chcę tego słuchać.- powiedziała, zamykając drzwi. 
Przestraszony wsunął nogę do mieszkania, a Violetta przekręciła oczami. 
-Ale ja chcę ci to powiedzieć. Proszę. 
Westchnęła i ostatecznie wpuściła go do środka. Nathan z uśmiechem zaczął przechadzać się po salonie, aż natrafił na wazon, w który wsadzone były tulipany. Ze śmiechem wyjął jednego, a następnie podszedł do blondynki. 
-Wybaczysz mi?- spytał, wystawiając kwiatka w jej kierunku. 
Dziewczyna starała się nie uśmiechać, ale mimowolnie jej usta wygięły się w przepięknym uśmiechu. Mimo że wiedziała, iż ten kwiat nie był od Nathana, to z chęcią przyjęła go. 
-Ale mam coś jeszcze.- zapowiedział, po czym zaczął grzebać w kieszeni. Chwilę później wyjął coś błyszczącego.-Żebyś wiedziała, że naprawdę mi przykro. 
Dziewczyna wpatrzona była w prezent, który Nathan wystawił przed nią. Nie mogła wykrztusić z siebie ani jednego słowa. 
-Wcale cię nie nienawidzę. Nie wiem dlaczego to powiedziałem.- wzruszył ramionami.- Przepraszam, naprawdę.- westchnął. 
Nieoczekiwanie odwróciła się i usiadła na kanapie, nawet nie patrząc na chłopaka. Zdezorientowany, wzrokiem śledził każdy jej ruch. W końcu odważył się i usiadł obok niej. 
-Co się stało?
-Nie chcę tego od ciebie.- powiedziała w wyrzutem.- Bo wiem, że to chłopacy kazali ci mnie przeprosić. 
-Nawet jeśli, to co? Zrobiłem to, co chciałem. Chciałem i nadal chcę cię przeprosić. 
Westchnęła i odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. Sama już nie wiedziała co miała o tym wszystkim myśleć. 
-Ty wiesz, kto jest tym moim wielbicielem, prawda?- spytała, spoglądając z powrotem na niego. 
-Nie.- zaprzeczył szybko.- Niby skąd mam wiedzieć? 
Spojrzała na niego z ukosa, ale postanowiła już o nic więcej nie wypytywać. 
-Dobrze. Wybaczam ci. 
Sykes uśmiechnął się i mocno przytulił Violettę. Ona za to miała już 90% pewności, kto był tym jej słynnym adoratorem. 
_____________________________
nie, nie.
domyślam się, że teraz będą komentarze typu "To Nathan jest ty tajemniczym wielbicielem!", ale to wcale nie musi być prawda. c: czy to by nie było zbyt łatwe? :3 ale nie martwcie się, już niedługo zaspokoję Waszą ciekawość. :D 
Nudzi mi się, mam w miarę dobry humor, dlatego postanowiłam, że rozdziały pojawią się piątek, sobota, niedziela (chodzi mi tylko o ten weekend), tak więc 15 rozdział pojawi się jutro, a 16 pewnie jak zwykle we wtorek. c: 
+ jeśli kogoś to interesuje, to najprawdopodobniej jutro pojawi się rozdział na tym nowym blogu. C:
no to chyba na tyle. 
Do następnego. <3