W przejściu nagle pojawił się Sykes. Nie spodziewał się żadnego ruchu ze strony swojego przyjaciela, co było błędem. Max podszedł do niego i złapał chłopaka za koszulkę.
-Powaliło cię?- krzyknął szatyn.
Max wbił wbił wzrok w jego zielono-niebieskie tęczówki i puścił go.
-Powinienem zapytać o to ciebie.
Zdezorientowany Tom odciągnął George'a od najmłodszego z nich i pociągnął na bok. Zaczął wypytywać go o to, co się stało, ale ten nie słuchał go, tylko nadal przypatrywał się Nathanowi.
-Nathan, powiesz im?
Sykes prychnął i ruszył do kanapy, omijając przyjaciela szerokim łukiem. Usiadł na swoim poprzednim miejscu i kompletnie nie przejmując się niczym, wrócił do oglądania filmu. Max wyrwał się Tom'owi i stanął na przeciwko reszty zespołu.
-No dalej, przyznaj się, że nie jesteś solidarny z grupą, tylko skarżysz Scooterowi.
***
-Nawet jeśli, to co?- wykrztusił.
-To, że powinieneś być z nami, a nie przeciwko nam.- zarzucił mu.
Sykes bez słowa wstał i chwycił swoją kurtkę, powieszoną na wieszaku. Obrzucił wzrokiem swoich przyjaciół, a następnie pokręcił głową i złapał za klamkę.
-Violetta i tak by ciebie nie chciała, dobrze wiesz, że nie chce być z żadnym z nas. Tylko ci pomogłem.- po tych słowach trzasnął drzwiami i wyszedł na spacer.
-Dobrze, na dzisiaj koniec!- rozbrzmiał krzyk, który rozszedł się echem po ogromnej sali.
Lynsey ostatni raz uśmiechnęła się do fotografa, po czym zeszła do swojej garderoby. Usiadła na przeciwko lustra, zwilżyła wacik mleczkiem do zmywania makijażu i przejechała nim po lewym oku. Chwilę później jej twarz była nieskazitelnie czysta, za to waciki pozostały czarne od tuszu, cieni i różnych kredek. Poszła do łazienki odświeżyć się, a kiedy już to zrobiła, przebrała się w swoje ciuchy. Gdy z powrotem usiadła na miejscu i chwyciła tusz do rzęs, usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości.
Przestraszyła się, kiedy zobaczyła, że nadawca sms'a był nieznany. Przełknęła ślinę i niepewnie nacisnęła "Otwórz"
"Twój chłopak zdradza Cię z ich nową menadżerką."
Zszokowało ją to, więc szybko odłożyła telefon. Spojrzała w swoje odbicie w lustrze i z niedowierzaniem wpatrywała się w kolor swoich oczu.
Przecież mi obiecał, myślała.
Dokończyła make-up, chwyciła torbę i szybkim krokiem wyszła z garderoby. Co chwilę mijała kogoś, kto żegnał się z nią, a ona przywdziała na usta serdeczny uśmiech i dzieliła się nim z kolegami. Po paru minutach doszła do końca budynku i mocno pchnęła ciężkie drzwi. Na zewnątrz uderzyło w nią zimne powietrze. Rozejrzała się dookoła i przy jednym z samochodów ujrzała swojego chłopaka, Nathana. Na jej widok uśmiechnął się i spokojnym krokiem zmierzał w kierunku Lynsey. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i teatralnie przewróciła oczami.
-Co się stało?- spytał, muskając wargami policzek brunetki.
Kutcher położyła dłonie na jego klatce piersiowej i delikatnie odepchnęła się od szatyna.
-Co cię łączy z Violettą?- zapytała.
Nathana zdziwiło to pytanie. W pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć, jednak zaraz po tym nabrał powietrza do płuc.
-Absolutnie nic.
Westchnęła wtulając się w niego mocno. Nie wierzyła mu, ale nie zamierzała siłą wyciągać z niego niczego. Złapali się za ręce i z uśmiechem udali się do samochodu.
-Niall, Leon, wyjdźcie z kuchni!- zaśmiała się Violetta.
-Nie!- usłyszała krzyk Irlandczyka.-Obiecaliśmy, że ci pomożemy.
Dziewczyna ułożyła się wygodnie na miejscu i oparła się nogami o blat stołu.
-Tylko mi kuchni nie spalcie.- mruknęła pod nosem.
Chłopacy bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Krzątali się po pomieszczeniu i szukali potrzebnych im składników, co było trudne. Pierwszy raz znajdowali się w mieszkaniu dziewczyny od tej strony. Nie wiedzieli, gdzie powkładane były szklanki, talerze i inne potrzebne im akurat rzeczy. Postanowili przygotować coś prostego, coś co obydwoje potrafili ugotować, by kogoś nie zatruć. Niall zajął się gotowaniem makaronu, a Leon odgrzewał sos. Mimo że praca ta była łatwa, w kuchni już panował bałagan.
-Violetta nas zabije.- mruknął Horan.
-Nie, jeżeli obiad będzie jej smakował.- uśmiechnął się, dosypując czegoś zielonego do gęstej cieczy, którą odgrzewał.
Braun była strasznie ciekawa, co chłopacy przygotowali, dlatego wstała i cicho podeszła do pomieszczenia, w którym przebywali. Delikatnie wychyliła się i uśmiechnęła na widok dwóch pracusiów, którzy starannie przygotowywali posiłek. Chciała odwrócić się, ale ręką strąciła wazon, który z hukiem spadł na ziemię. Niall jako pierwszy okręcił się i podszedł do blondynki.
-Nie ładnie tak.- pogroził palcem. Starał się wyglądać groźne, ale na jego usta wkradł się uśmiech.-Wracaj do salonu.
-Ale ja chcę wam pomóc.- jęknęła.
-Mowy nie ma!- krzyknął Leon.-Marsz na kanapę, panno Braun.
Swój wzrok zwróciła na przyjaciela z naprzeciwka, dlatego nie zauważyła Niall'a zmierzającego w jej stronę. Chłopak złapał Violettę na ręce i odniósł dziewczynę na poprzednie miejsce. Nie sprzeciwiała się, bo wiedziała, że nic by to nie dało.
W momencie, gdy Irlandczyk odstawił Braun, ktoś z hukiem wparował do mieszkania.
Florence na wejściu przeprosiła za to, że weszła bez pukania, ale miała powód. Nie pytając chwyciła przymkniętego laptopa Violetty, wpisała coś w Googlach, poklikała trochę, a następnie położyła go na kolanach przyjaciółki.
Violetta odgarnęła grzywkę, która opadała jej na oczy i spojrzała na zdjęcie. Na początku nie doszło do niej to, co tam zobaczyła. Obudził ją dopiero głos Niall'a.
-Całowałaś się z Sykes'em?
Wtedy zakręciło jej się w głowie. Przed sobą miała fotografię z parku. Domyślała się, że któryś z czujnych paparazzi przyłapał ich na pocałunku, ale gdzieś tam miała nadzieję, iż żadnemu nie udało się uchwycić chwili, która według niej, była jedną z najkrótszych w jej życiu.
-To on zaczął.- wyjąkała.
-Ale to nie wszystko.- powiedziała Flo, a Niall westchnął i ruszył do Leona.-Razem z Lynsey zrobili twitcam'a.- mówiąc to, weszła na Twittera Nathana.- Zadają im strasznie dużo pytań na wasz temat.
-Czyli ona wie?- spytała zszokowana.-I nawet nie pokłóciła się z nim?
Blanco pokręciła głową, nawet nie patrząc na swoją przyjaciółkę.
-Dziwne, prawda?
Odstawiła laptopa na stoliczek przed nimi. Chwilę poczekały, zanim filmik załadował się, a kiedy widziały już parę, zaczęły czytać pytania. Rzeczywiście, co drugie dotyczyło zaistniałej poprzednio sytuacji. Nathan razem z Lynsey usilnie ignorowali je, a zajęli się mniejszością.
-Nie widać, żeby miała mu cokolwiek za złe.- powiedziała Violetta bardziej do siebie.
-Nie widać też, żeby czegokolwiek żałował.- spojrzała na blondynkę.-Nie rozumiem go.
-Jest zwykłym chamem i tyle.- wystawiła rękę, chcąc zamknąć laptopa, jednak Flo powstrzymała ją.
-Poczekaj.- poprosiła.-W końcu muszą odpowiedzieć na pytanie. Nie mogą tego odwlekać w nieskończoność.
Westchnęła, oglądając z uwagą to, co widziała na ekranie. Z każdą mijającą sekundą bała się, że Florence miała rację. Tak naprawdę nie chciała usłyszeć żadnej odpowiedzi z jego strony.
-Dziewczyny, obiad!- zwołał Leon z kuchni.
Blanco spojrzała na Violettę, a następnie westchnęła. Młodsza dziewczyna pierwsza podniosła się z miejsca i ruszyła ku jadali, gdzie Niall z Leonem właśnie stawiali jedzenie. Zrezygnowana Flo chciała wstać, kiedy powstrzymały ją słowa wypowiedziane przez Nathana.
-Wiele z was zadaje nam pytanie na temat naszej nowej menadżerki i zaistniałej sytuacji.- zawahał się, a dziewczyna pociągnęła Braun z powrotem na miejsce.-Odpowiem, bo was kocham i nie chcę mieć przed wami tajemnic. Ten pocałunek tak naprawdę nic nie znaczył. To ona go zaczęła...To po prostu była pomyłka.
Wypowiedziane przez szatyna słowa wprawiły Violettę w osłupienie. Nie wiedziała co powiedzieć, więc tylko zamknęła laptopa.
_________________________________________________
trolololo.
to taki mój "prezent" na święta, bo wiele osób skarżyło się, że skończyłam w "złym" momencie. C: dla mnie był dobry, ale uważajcie, bo tamto zakończenie to było nic, w porównaniu do tych co dopiero będą. :3
ja wcale nie chciałam powiedzieć, że to jest beznadzieje (napisałam tylko, że ja sama tak uważam, co jest powszechnie znane. :3), bo obiecałam, że nie będę wyrażała się na temat rozdziałów. C: piszę to jakby dla Was, bo to Wy chcecie czytać, tak? c;
♥♥ Moniś ♥♥- ankieta była, ale zagłosowały tylko cztery osoby, więc ją usunęłam, bo to jeszcze bardziej mnie dołowało. postanowiłam, że przestaję patrzeć na ilość wyświetleń, obserwujących i komentarzy (chociaż komentarze to taka mała motywacja do dalszego pisania.). nie mogę niczego wymuszać.
berry.- hahahahha, Twój komentarz skojarzył mi się z takim "Przypadek? Nie sądzę." wiesz, dużo obrazków teraz jest z tym w internecie. :D ale Ty jesteś jakimś jasnowidzem, więc wiesz, boję się Ciebie. ;o (wcale nie mówię, że masz rację, ja po prostu mówię, że się boję. :D) + huhuhuhu, brawo, bo skapnęłaś się jako jedyna, ale to i tak nie oznacza, że to Sykes jest wielbicielem. :D
no. to mam nadzieję, że pierwszy dzień świąt Wam się udał. C: i jakieś prezenty też. :D ja tam dostałam tylko kasę, której i tak nie mogę wydać. ;_;
DOBRA, NIE PRZEDŁUŻAM.
Do następnego. ♥
nie wiem, czy ktoś się ucieszy [stawiałabym na obojętność raczej], ale tego bloga postanowiłam [kobieta zmienną jest] doprowadzić do końca. tak więc macie moje pozwolenie na jakieś dręczenie mnie etc., gdybym chciała go usunąć. C: [zawieszenie nie wchodzi w grę, zawiesić mogę. :D]