wtorek, 19 marca 2013

5- Miłość przezwycięży wszystko.


Biała sala, szpitalne, dziwne w dotyku pościele, niemalże niejadalne jedzenie i te kraty w niektórych oknach. Violetta czuła się tu jak w więzieniu. Próbowała robić wszystko, by dodać temu pomieszczeniu chociaż trochę życia, jednak szło to jej raczej marnie. Kiedy tylko weszła do środka, od razu rzuciła się na rolety. Podniosła je do góry, by wpadło do pomieszczeniu trochę światła, następnie uchyliła okno, na tyle, na ile te przeklęte kraty pozwalały jej. Usłyszała niemrawy śmiech po swojej lewej stronie. Odwróciła się i ujrzała kobietę, która próbowała podnieść się z łóżka. Blondynka natychmiastowo podbiegła do niej i pomogła z powrotem położyć się.
-Miałaś leżeć, mamo.- powiedziała z troską.
Szatynka zaśmiała się i wygodnie ułożyła w szpitalnym łóżku, co wcale nie było dla niej łatwym zadaniem.
-Och, nie przejmuj się tak.- uśmiechnęła się delikatnie.
Violetta powstrzymywała się od płaczu, dlatego mocno wtuliła się matkę. Jednak zapach szpitalny, który od niej wyczuwała zburzył ten twardy mur. Dziewczyna rozpłakała się jak mała dziewczynka. Przed oczami nadal miała rozmowę z lekarzem i jedno wypowiedziane przez niego zdanie "Pani matce nie zostało wiele czasu". Bała się tego, że straci kogoś bardzo ważnego. Ponownie.
-Jak tam nowa praca?- spytała, ocierając opuszkami palców łzy z policzka swojej córki.
-Jeden z nich mnie nienawidzi.- wzruszyła ramionami.-Ale chłopacy nie wyglądają na najgorszych.- uśmiechnęła się pod nosem.
-Podoba ci się któryś?
-Nie mamo.- zaprzeczyła szybko.- Pamiętasz słowa wujka Scooter'a? Dostaniesz tą pracę, jeśli obiecasz mi, że nie zakochasz się w żadnym z nich?
-Pamiętam.- kiwnęła lekko.-Ale gdybyś całe życie miała kierować się jego radami, nigdzie byś nie doszła.
-Ale to jednak dzięki niemu jestem menagerką jednego ze sławnych boysband'ów.
Kobieta nie odpowiedziała, jedynie w zamyśleniu skinęła. Nie podobała jej się ta zasada. Przecież ludźmi nie było można tak kierować, oni sami musieli polegać na swoich uczuciach. Takim czymś nie uczył ich niczego, a już szczególnie odpowiedzialności. Nie zdążyła powiedzieć o tym córce, ponieważ telefon dziewczyny nagle zadzwonił. Blondynka zerwała się z miejsca, odeszła do okna i zaczęła rozmawiać. Kiedy wróciła, wyglądała na zmartwioną.
-Muszę iść.- skrzywiła się.- Wujek zarządził jakieś spotkanie. Podobno bardzo ważne.
-Rozumiem, przecież to twoja praca.- zaśmiała się.- Poza tym nie musisz mi się tłumaczyć. Kiedyś nie byłaś to tego skora.
-Bo czuję się winna, mamo.- usiadła obok kobiety i mocno przytuliła ją do siebie.- Czuję się winna temu, że jesteś chora. Nie chcę cię stracić.
-Każdy w końcu umrze.- uśmiechnęła się blado do Violetty.-Poza tym ja nigdy cię nie zostawię.- musnęła palcem nos dziewczyny, jak to zawsze robiła, gdy chciała poprawić jej humor.-Będę w twoim sercu.
Violetta nie chciała popłakać się przy mamie, dlatego jeszcze raz szybko przytuliła ją i pożegnała się. Dopiero kiedy zamknęła za sobą drzwi od jej sali, rozpłakała się. Zwracała na siebie uwagę ludzi, współczuli jej, ale gdyby popłakała się na zewnątrz, już patrzyliby na nią inaczej, a ona była tego świadoma. Wyjęła chusteczki higieniczne z torby i już przy wyjściu zaczęła ocierać łzy. Nie zauważyła nawet, że na kogoś wpadła. Przeprosiła szybko i nie oglądając się, ruszyła do przodu. Zatrzymała się, gdy ktoś złapał ją za ramię.
-Dlaczego płaczesz?
Zdziwiła się, że akurat on zapytał ją o to. Wzruszyła ramionami. Nie chciała, by któryś z chłopaków dowiedział się, że jej mama była chora na białaczkę.
-Co ty tu robisz?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.-Mamy teraz spotkanie.
-Wiem, ale musiałem przyjechać do szpitala. Jess złamała nogę, potrzebuje mnie.
-To nie rozmawiaj tu ze mną, tylko biegnij do siostry.- uśmiechnęła się, a szatyn odwzajemnił ten uśmiech.- Panie Sykes.
-Ja chciałem...- zaczął, ale przerwała mu jakaś brunetka, która właśnie wywaliła się przed nimi.
Chłopak przestraszony natychmiast zerwał się z miejsca, pomagając dziewczynie wstać. Violetta skrzyżowała ręce na piersi i próbowała przypomnieć sobie skąd znała tą dziewczynę. Dopiero gdy para przywitała się pocałunkiem, przypomniała sobie iż była to Lynsey. Rozluźniła ramiona, a dłonie schowała do kieszeni swoich jeansów.
-To Lyns.- Nathan wskazał na ładną brunetkę, kiedy z powrotem stanął obok blondynki.- A to Violetta. Nasza nowa menagerka.- Barun wydawało się, że wypowiadał te słowa obojętnym tonem. Nie dziwiła mu się, od początku traktował ją chłodno.
-Opiekujesz się chłopakami?- zapytała, oplatając rękoma Sykes'a.
-Nie jestem ich niańką.- skrzywiła się.- Są dorośli, myślę że dadzą sobie radę sami.
Po tych słowach bez pożegnania odwróciła się i ruszyła w kierunku biura Scooter'a. W jej głowie krążyło pełno myśli. Zastanawiała się, dlaczego Jay i Max nie lubili Lynsey. Według Violetty, wyglądała na przyjazną. Postanowiła jednak zająć się tą sprawą później.
Pchnęła ciężkie drzwi, przywitała się z ochroniarzem, który akurat stał przy wejściu i pośpiesznie ruszyła schodami na górę, gdzie mieli mieć spotkanie. Tak jak myślała- doszła spóźniona. Kiedy tylko wychyliła się z przejścia, Scooter wbił w nią chłodny wzrok. Bezgłośnie przeprosiła go i usiadła pomiędzy Jay'em a Max'em. Braun podparł się o blat stołu i z uwagą przypatrywał się całej piątce.
-Czemu nie ma Nathana?- zapytał.
-Myślałam, że do ciebie dzwonił.- powiedziała cicho.- Jest w szpitalu. U Jess oczywiście.
Mężczyzna wyprostował się i skinął w zamyśleniu. Schował dłonie do kieszeni spodni i głęboko westchnął.
-No dobrze. On nie jest nam teraz potrzebny.- mówiąc to, spojrzał na George'a oraz Loczka.-Nie dopowiedziałem czegoś na ostatnim spotkaniu.
-Że nie mamy umawiać się z Violettą?- zapytał z nutką kpiny w głosie Tom.-Powtórzyłeś to ze sto razy.- skrzyżował ręce na piersi.
-Nie o to mi chodzi.- pokręcił głową.-Chodziło mi o raczej o konsekwencje.- wbił wzrok w Max'a.-Mówiłem, relacje czysto zawodowe. Nie potrzebne nam tu romanse.
Violetta spojrzała na George'a i przegryzła delikatnie wargę. Po sposobie zachowania Scooter'a wiedziała, że ten czegoś domyślał się. Domyślał się czegoś, czego ona pewna nie była. Tak naprawdę sama nie była w stanie powiedzieć, kto kupił dla niej kwiaty.
-No ale jeśli któryś się zakocha z wzajemnością?- zapytał szatyn, spoglądając ukradkiem na swojego najlepszego przyjaciela.- Z miłością nie można walczyć.
-Jasne, rozumiem cię, Thomasie.- odpowiedział od niechcenia.-To po prostu nie rozmawiajcie z Violettą.
Dziewczyna na te słowa oburzyła się. Żeby dobrze im się pracowało, musiała z nimi rozmawiać. Podniosła się zdenerwowana i bez słowa wyszła, trzaskając drzwiami.
-Och ci młodzi.- w sali zabrzmiał śmiech Jay'a.-Coś zauważyłem, że lubią trzaskać drzwiami.
Na zewnątrz blondynka lekko ochłonęła. Rozkoszowała się słońcem, które delikatnie pieściło jej skórę i wiatrem, który rozwiewał jej włosy. Zastanawiała się nad odejściem, co było śmieszne. Dobrze nawet nie zaczęła współpracy z chłopakami, a już chciała odejść.
Ponownie pogrążyła się we własnych myślach i ponownie nie zorientowała się, że na kogoś wpadła.
-Wszystko dobrze?- usłyszała znajomy jej głos.
Odwróciła się, a na jej ustach zagościł uśmiech.
-Tak, dzięki.- odpowiedziała krótko i ponownie zwróciła się w kierunku mieszkania.
Chłopak nie dawał za wygraną i podążył za nią. Chciał dowiedzieć się, co trapiło Violettę. Nie lubił, kiedy ktoś bliski cierpiał.
-Mi możesz powiedzieć.- objął ją ramieniem.
-Wiem Leon.- zaśmiała się, kładąc swoją dłoń w jego pasie. Szli tak objęci, zwracając na siebie uwagę niektórych przechodniów. Wyglądali na ładną parę.-Chyba jednak wyjadę z Londynu i wrócę do domu.
Blanco głęboko westchnął, przyciskając mocniej Violettę. Naprawdę polubił ją, nie chciał tracić tak wspaniałej sąsiadki.
-Nie pozwolę ci. Poza tym moja siostra też cię polubiła. A uwierz mi, jak ona kogoś lubi, to tak łatwo nie dopuści do wyprowadzki.- zaśmiał się.
Blondynka delikatnie odsunęła się od przyjaciela i ze śmiechem szli dalej. Nie musieli długo iść, ponieważ mieszkanie Braun znajdowało się całkiem niedaleko studia, z którego właśnie wracała. Wystukała kod na domofonie i szeroko otworzyła drzwi, by wpuścić Leona do środka. Ich śmiech odbijał się echem po pustej klatce schodowej. Kiedy wspięli się na dane piętro, uwagę pary przykuł leżący prezent na wycieraczce, pod drzwiami Violetty. Dziewczyna od razu podeszła do opakowania, a Blanco rozejrzał się dookoła. Miał nadzieję, że chociaż zauważy zarys postaci, która sprawiała prezenty jego przyjaciółce.
-Zobacz Leon.- powiedziała, wyciągając coś ze środka.
W pierwszej chwili nie wiedział co to, ale zaraz do jego mózgu dotarła informacja, iż był to porcelanowy słonik z trąbą postawioną ku górze. Oddała mu to, a sama dalej zaczęła przeszukiwać zawartość paczuszki.
-Jest list.- wyjęła beżowy kawałek papieru, ale zaraz z powrotem wsadziła rękę do środka.- I nos klauna.- zaśmiała się.
Leon klęknął obok dziewczyny, a ta z uśmiechem na ustach założyła na jego nos czerwoną kuleczkę. Szybko podniosła się na nogi i z niecierpliwieniem rozerwała kopertę na kawałki.
" Droga Violetto. 
   Słyszałem, że ostatnio nie wiedzie Ci się dobrze. Nowa praca, wredny członek The Wanted i problemy osobiste. Wiem, że Scooter Cię drażni, nie pytaj skąd, może kiedyś Ci wytłumaczę.
   Słonie z trąbami do góry podobno przynoszą szczęście, a ja mam nadzieję, że w końcu je odnajdziesz. Nos klauna ma przypominać Ci, jak ważna jest zabawa. Tak serio, kupiłem go spontanicznie, tak samo jak spontanicznie piszę ten list. Wybacz krzywe, momentami nawet nieczytelne pismo, ale nie chcę byś w jakikolwiek sposób rozszyfrowała mnie. Dowiesz się w odpowiednim czasie.
   Mam dla Ciebie dobrą radę. Nie przejmuj się Nathanem. On bywa taki impulsywny, ma swoje powody. Mam nadzieję, że przez niego nie odejdziesz, a jeżeli tak to już przepraszam Cię za niego. 
   Scooter też nie zawsze ma rację. Bo co by nie mówić, miłość przezwycięży wszystko. Nawet jego zakazy. 
   Nie bój się, nie chcę Ci teraz pisać, że Cię kocham. To by było absurdalne, znamy się krótko. Można nazwać to głębokim zauroczeniem. 
Wiem, że chciałabyś wiedzieć kim jestem, ale nie mogę tego teraz wyjawić. 
Przepraszam.
Twój Wielbiciel. xx
Ps. Wiem, że "Twój Wielbiciel" jest słabe, postaram się wymyślić coś bardziej twórczego. W końcu jestem artystą."
Violetta uśmiechnęła się pod nosem. Leon był strasznie ciekawy treści listu, jednak dziewczyna szybko zwinęła go i wrzuciła z powrotem do torby. Ucałowała przyjaciela w policzek i pożegnała się z nim. W mieszkaniu ułożyła figurkę na honorowym miejscu, a następnie ciężko opadła na kanapę.
Kolejny raz biła się ze swoimi uczuciami. Cieszyła się, że miała adoratora, jednak była przerażona, że ktoś naginał zasady jej wujka.
______________________________________________________
No to bum!
Macie kolejny! Ktoś w ogóle czekał? 
I dziękuję Elu za ten pomysł z tym słonikiem. <3 Mówiłam, że się przyda. :D
Kogo obstawiacie na tego wielbiciela? Tak poza tym, gdyby ktoś wczytał się dokładnie w opis bohaterów (tak a propo, dodałam jednego nowego bohatera, zajrzyjcie w zakładkę. c: ), to moglibyście zdyskwalifikować przynajmniej jedną osobę, z tych waszych podanych. :D Więc nadal obstawiacie cztery potencjalne osoby, które mogłyby wysyłać takie listy Violettcie?
Leon, Max, Nathan i Tom? ^^
(tak szczerze, sama się jeszcze waham, nawet nie wiadomo, czy ten ktoś jest wymieniony w Waszych propozycjach. :3 )
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale zapomniałam. ;__;
A od Was zależy kiedy będzie następny rozdział. Albo w piątek, albo za tydzień we wtorek. <3
Do następnego. <3

7 komentarzy:

  1. Ja czeeeekałam ! :D
    Scooter jest wredny, nie lubię go -.-
    A ten list, ja myślałam ze to bd od Natha, ale on chyba nie pisze o sobie w 3 osobie -.-
    Chociaż z jego inteligencją jest wszystko możliwe xD
    Weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. już jestem w 99,9% pewna że to Nathan xD
    Bo kto by inny?
    Tamci byli na zebraniu więc to raczej mało możliwe.
    Na końcu napisał że jest artystą więc to następny dowód ^^
    Czego chcieć więcej?
    Stawiam na Nathana i basta xD
    Czekam na następny :3
    Weeeny :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Scooter wredny stary dziad :DD
    Ja tak sobie myśle że to jest Max, ale jednak nie pasuje mi twój wielbiciel bo to już wiadome że to on wiec ostatecznie wybieram Nath'a xDD
    Rozdział świetny czekam na nn ;33

    OdpowiedzUsuń
  4. nie, jej mama nie może umrzeć
    nie zabijaj jej, będzie mi smuteczkowato. :C
    i to spotkanie Sykesa, tsaa
    już widzę jak ta jego 'dziewczyna' jest przyjazna
    ehe, Violetta szydera i jedzieemy!
    hihi i bezmózgi Sykes, który mnie zaczyna denerwować już
    pff, jak czytam to aż mnie trzęsie, niby nic nie robi, a i tak jest idiotą.
    Ale za to Tom jest taki śmieszy <3
    nie skomentuje zachowania Scootera, Tom ma racje.
    list, list, list *.*
    też chce taki dostać, ten wielbiciel jest słodki i nie mam zielonego pojęcia kto to. :c
    dobra nie zanudzam, a nieee, nieee
    dziękuje, ze dodałaś. <3
    do następnego. xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Ah ten cichy wielbiciel <3
    Jakie to romantyczne i tajemnicze :*
    Stawiała bym na Nathana, ale wydaje mi się to zbyt proste:)
    Ma przecież tą swoją dziewczynę i wydaje się być szczęśliwym :) Ale z moją intuicją bywa różnie :) Więc poczekam aż się wszystko wyjaśni :*
    Likebloggerka <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty spryciaro!:D
    Byłam pewna, że chcesz podarować słonika Twojej przyjaciółce, a nie, że wykorzystasz go w opowiadaniu:P
    Ładnie mnie wkręciłaś:P
    Hmm kim jest wielbiciel pytasz?
    Mam pewne spekulacje, którymi muszę się z Tobą podzielić.
    A więc wydaje mi się, podkreślam wydaje mi się, że to jest jeden z chłopaków, którzy byli na zebraniu. Pytasz dlaczego? Otóż skoro Sykes'a nie było, nie mógł słyszeć kłótni Scooter'a, skurwiela z Viollettą, iż, ponieważ go nie było, ha! Co za tym idzie? Ten ktoś zna życie The Wanted, od tak zwanej "kuchni", więc to również na pewno nie Leon! Ale ja jestem głupia! Jak mogłam w ogóle brać go pod uwagę?
    Czyli Leoś nam odpada, jestem pewna w stu procentach :3
    Ale, ale! Tak z drugiej strony, nie dałabym sobie loczków obciąć, czy tym wielbicielem nie jest czasem właśnie hrabia Sykes. Załóżmy, że gadał z którymś z chłopaków, o tym co się zdarzyło pod jego nieobecność i jako poinformowany o całym zajściu, napisał pocieszający liścik, w którym nie omieszkał usprawiedliwić swoje zachowanie, jako że jest impulsywnym człowiekiem, więc należy go zrozumieć.
    Wiem, moja teoria zapewne jest błędna, ale fajnie jest poczuć się detektywem. Hmm może rozważę w przyszłości tą profesję? :D
    Ech, jak to nikt nie czekał na rozdział, a ja to co? Duch Święty? Dziękuje bardzo, że zrobiłaś ze mnie ducha:C
    Dobra nie focham się już, bo nie umiem się długo na ciebie fochać^^ Na następny rozdział CZEKAM, CZEKAM, i jeszcze raz CZEKAM;)
    Dotarło? Mam nadzieję, że tak :D
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro pisał o Nathanie, to albo to jest:
    A)Tom
    B) Nathan który pisze o sobie w trzeciej osobie,
    C) DARIUUUUSZZZ! xd
    #Dariuszanizm^^
    Weny<33

    OdpowiedzUsuń