czwartek, 7 marca 2013

2- Tak na dobry początek.

Przed nowoczesnym blokiem stanęła ciężarówka, a dwóch chłopaków wynosiło z niej kartony. Dzieciaki dosłownie przykleiły się do okien, wypatrując nowej lokatorki. W końcu z auta wyszła zdezorientowana blondynka. Rozglądała się nerwowo po okolicy, co jakiś czas dzwoniąc do kogoś. Mały brunet pośpiesznie podbiegł do swojego brata i zaczął ciągnąć go za bluzkę. 
-Leon, zobacz.- błagał. 
Chłopak uległ, patrząc na duże, okrągłe, niebieskie oczy małego. Zaśmiał się i dał mu się prowadzić. Zatrzymali się przy oknie, przez widzieli wprowadzającą się dziewczynę.
Violetta usiadła na jednym z pudeł i tępo wpatrywała się w szarą jezdnię. Wiedziała, że jej wujek nie przyjedzie, ale gdzieś tam w niej tliła się nadzieja, że być może pomoże. W końcu nie była w stanie zanieść tego wszystkiego na górę, zupełnie sama.
-Proszę podpisać tutaj.- podszedł do niej blondyn z jakimś dokumentem, palcem wskazując na jedną z rubryk. 
Dziewczyna lekko skinęła, chwyciła długopis i złożyła swój niewyraźny podpis. Mężczyzna podziękował jej z uśmiechem na ustach. Chciał odejść, ale coś go zatrzymało. W ostatniej chwili odwrócił się od drzwi auta, po czym podszedł do zagubionej Violetty. Braun akurat podnosiła karton do góry. 
-Może pomóc?- zaproponował. 
-Nie, dziękuję.- pokręciła głową.-Jakoś dam radę.- jeszcze raz spojrzała na pustą ulicę i przegryzła wargę.-Poza tym nie mam teraz pieniędzy, żeby zapłacić jeszcze za tą usługę.- wzruszyła ramionami. 
-Ale na pewno?
-Tak, dziękuję.- jeszcze raz obdarzyła go uśmiechem, a następnie odwróciła się i ruszyła w kierunku klatki schodowej. 
Co chwilę odwracała się, by sprawdzić, czy wszystko leżało na swoim miejscu. Nie zdążyła dojść do zamierzonego celu, a już rzuciła pudłem. Była wściekła na wujka za to, że znowu ją zostawił. Wiedziała, że nie powinna była przyjeżdżać, ale jednak potrzebowała tej pracy. Usiadła na szarym kartonie i rozdrażniona rozglądała się dookoła. Przyjemny, chłodny wiatr muskał jej rozgrzaną skórę. Wzniosła oczy do nieba i delikatnie przymrużyła powieki, bo słońce raziło ją. Głęboko westchnęła i zastanawiała się jak tu miała wytrzymać.
-Violetta Braun.- usłyszała śmiech obok siebie. 
Przestraszona zerwała się z miejsca i spojrzała na chłopaka obok siebie jak na idiotę. Jay stał z włożonymi dłońmi w kieszenie swoich spodni z tym swoim nonszalanckim uśmiechem na ustach. Wyglądał na dość miłego, jednak Violetta budowała wokół siebie mur. Nie chciała do nikogo z The Wanted za bardzo się zbliżać. 
-James McGuiness.- przedrzeźniała go.-Co tu robisz?- odgarnęła niesforne kosmyki z oczu. 
-Szedłem właśnie do domu.- wzruszył ramionami.-I zobaczyłem ciebie, zupełnie samą, otoczoną tymi wszystkimi kartonami.- uśmiechnął się.
-A teraz jak prawdziwy facet chcesz mi pomóc?- zakpiła, kolejny raz unosząc jeden z kartonów. 
-Tak, właśnie tak.- przytaknął, zabierając jej pudło z rąk.- Wniosę to na górę, a ty tu zostań i przypilnuj tych wszystkich rzeczy. 
Nie dał Violettcie czasu na odpowiedź, bo okręcił się i ruszył do środka. Zrezygnowana dziewczyna usiadła na krawężniku i dalej tępo wpatrywała się przed siebie. Zastanawiała się, czy warto było nie dopuszczać Jay'a bliżej. Musiała z kimś się zaprzyjaźnić, nie mogła być wiecznym samotnikiem. Wyjęła telefon z kieszeni, jednak na wyświetlaczu nie pojawił się żaden napis. 
Najwyraźniej zapomniał, myślała. 
Westchnęła i zaczęła bezsensownie jeździć palcem po ekranie. Trwało to dopóki nie poczuła, że ktoś dźgnął ją w ramię. 
-Cześć.- przywitał się nieznany jej szatyn.-Mogę się dosiąść?- spytał z uśmiechem. 
Violetta nieznacznie kiwnęła głową, a chłopak przysiadł obok. Przez chwilę nic nie mówili, ale w końcu to on przejął inicjatywę. 
-Tak w ogóle to nazywam się Leon.- wystawił dłoń w jej kierunku.- Wygląda na to, że od dzisiaj jesteśmy sąsiadami. 
-Violetta.- uśmiechnęła się ciepło, ściskając rękę szatyna. 
Jay zbiegł na dół i zauważył wesoło rozmawiającą parę. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Teraz nikt z nich nie musiał się bać, że sama nie da sobie tutaj rady. Wyglądało na to, że ktoś chciał się nią zająć. Przynajmniej taką miał nadzieję. Podszedł do nich i przywitał się z Leonem. 
Braun stanęła z boku, obserwując każdy ruch chłopaków. Wyglądało na to, że mogliby zaprzyjaźnić się. W końcu młodszy szatyn zaproponował swoją pomoc, a Violetta ponownie nie miała nic do gadania. Chłopcy zabrali jej kartony na górę, każąc siedzieć dziewczynie na dole i pilnować reszty jej rzeczy. Dopiero przy ostatnim pudle zbuntowała się i wyrwała przedmiot Jay'owi.
-Przyjechałam tu, żeby się usamodzielnić.- uśmiechnęła się do chłopaków.- Leon, możesz iść ze mną na górę, a ty Jay siedź tu i pilnuj mojej torby. 
Loczek zasalutował i ze śmiechem usiadł na miejscy Violetty. Dziewczyna pociągnęła Leona na górę i z łatwością odnalazła swoje nowe mieszkanie. Wystarczyło szukać drzwi, pod którymi leżała sterta pudeł. Odłożyła karton i zaczęła szukać kluczy po kieszeniach. Kiedy już je znalazła z uśmiechem przekręciła zamek i wkroczyła do środka. 
Leon zataszczył jej rzeczy do salonu, kiedy ona podeszła do ogromnego okna i podziwiała okolicę. Jej wzrok zatrzymał się na znanym szatynie, który zmierzał w kierunku Jay'a. Podszedł do niego, a następnie przybili sobie piątkę. Violetta ścisnęła w dłoni kawałek białej firanki, ale nie odwróciła się. Nadal z uwagą obserwowała dwójkę chłopaków, z którymi miała współpracować. Leon zauważył to i podszedł do Violetty. Uśmiechnął się do niej przyjacielsko i złapał za dłoń. 
Zrobił to akurat w chwili, gdy Nathan uniósł wzrok do góry. Napotkał parę, wyglądającą na szczęśliwą, dlatego na jego ustach wystąpił uśmiech. Dopiero później zdał sobie sprawę z tego, że tą dziewczyną była Violetta. Pożegnał się z przyjacielem i ruszył w kierunku swojego domu.
Braun zauważyła, że Sykes nagle zniknął. McGuiness również spojrzał w górę, więc pomachała mu, by do nich doszedł. Szatyn uśmiechnął się i już chwilę później znalazł się na górze.
Sąsiad blondynki grzecznie pożegnał się z nowymi znajomymi, po czym udał się do własnego mieszkania, a dziewczyna zaczęła przygotowywać herbatę. Jay usiadł na kanapie i przysunął do siebie jeden z kartonów. Zerwał delikatnie taśmę i ostrożnie wyjmował rzeczy. W szczególności były to albumy. Chłopak natrafił na zdjęcie oprawione w ramkę, naprawdę ładnej szatynki. Spojrzał na Violettę, która stała w kuchni i lekko uśmiechnął się. Były do siebie podobne. 
Niedługo po tym podeszła do Jay'a z kubkiem ciepłej herbaty. Położyła go na stole i spojrzała na ręce szatyna, w których trzymał zdjęcie jej matki. Momentalnie zrobiło jej się smutno, ale nie chciała tego pokazywać. Uśmiechnęła się, a następnie odłożyła ramkę na komodę. 
-Kto to?- spytał cicho. 
-Moja mama.- starała się brzmieć obojętnie.- Siostra Scooter'a.- uśmiechnęła się.
-Są do siebie podobni.- McGuiness odwzajemnił jej uśmiech. 
Violetta chciała mu odpowiedzieć, ale przeszkodził jej dźwięk dzwonka. Zdziwiła się, bo nikogo nie zapraszała. Niepewnie podeszła do drzwi i lekko uchyliła je. Zauważyła kuriera z bukietem czerwonych róż. 
-Pani Braun?- spytał, patrząc na swoją kartkę. Dziewczyna niepewnie skinęła, a on podał jej podkładkę z kartką.- Podpisze pani? 
-Od kogo?- spytała zszokowana. 
-Nie wiem.- wzruszył ramionami.- Ja miałem to tylko szybko dostarczyć.- uśmiechnął się.
Blondynka podziękowała i wzięła bukiet. Kwiaty pachniały cudownie, dlatego przez większość czasu sterczała w miejscu i zaciągała się ich zapachem. Z tego transu wybudził ją dopiero Jay, który do niej podszedł i zasypywał gradem pytań. 
-Skąd to masz?
-Kurier przyniósł.- odpowiedziała, szukając odpowiedniego wazonu.
-Ale od kogo?
-Nie wiem.- mówiła dalej, szukając jakiegoś liściku. 
Po krótkiej chwili znalazła go i ostrożnie wyjęła. Uśmiechnęła się, ale nie rozpoznała tego pisma. Czyli musiał to być ktoś, kogo dobrze nie znała. Rozprostowała kartkę, czując na sobie wzrok Jay'a. Wyraźnie chciał przeczytać o co chodziło. 
" Tak na dobry początek. Mam nadzieję, że spodoba Ci się tu i absolutnie nic Cię nie zniechęci. Xx "
Violetta podała liścik ciekawskiemu McGuiness'owi, a następnie z powrotem usiadła na kanapie. Sekundę później dołączył do niej Loczek. 
-Mam pewne przepuszczenie...- zaczął niepewnie.- Z naszej grupy tylko dwoje chłopaków wie, gdzie mieszkasz.- urwał, a dziewczyna spojrzała na niego z wyczekiwaniem.- Ja i Max. Nie przypominam sobie, żebym wysyłał ci kwiaty.
-A Nathan?- spytała cicho.- Widziałam was dzisiaj. 
-On nie wie gdzie mieszkasz.- machnął ręką.- Jedynie ma prawo wiedzieć który blok, bo przecież spotkał mnie tu. 
-Ale i tak mnie nie lubi.- skrzywiła się. 
-On nie lubi żadnej ładnej dziewczyny.- zrezygnowany pokręcił głową.- Właściwie jedyną dziewczyną, która ma z nim jeszcze kontakt to Lynsey. Poza tym zmienił się. Już nie jest tym Nathanem, którym był na początku. I z pewnością to nie przez sławę. 
Violetta westchnęła i zaczęła bawić się skrawkiem poduszki. Sama już nie wiedziała, co miała o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony ucieszyła się z prezentu, a z drugiej ktoś naginał zasadę Scooter'a, co mogło skończyć się tragicznie. 
-Jutro podziękuję za nie Max'owi.- uśmiechnęła się po długiej ciszy.- Są piękne.
____________________________________________
Jeżeli beznadziejne i z błędami- przepraszam. 
Naprawdę, staram się robić jak najmniej błędów, ale teraz mam tyle do roboty i w ogóle, że nie ogarniam. xd A dodałam rozdział teraz tylko dlatego, że jestem chora i nie wiem co ze sobą zrobić. xd
Likebloggerka <3- absolutnie nie usuwam i nie zawieszam opowiadania o Lenie. Po prostu założyłam tego bloga, co również jest wynikiem nudy. Nie ukrywam, myślałam o usunięciu (po co zawieszać, skoro się wie, że się nie odwiesi, lepiej usunąć :D) ponieważ wydaje mi się, iż jest on bezsensu i tracę czytelników. Postanowiłam jednak doprowadzić go do końca, przynajmniej końca tej pierwszej części. Tylko nad drugą wciąż się zastanawiam. Więc wracając do początku- przepraszam, jeżeli napisałam coś, co wprowadziło Cię w błąd. 
To teraz czekam na snucia kim może być nadawca kwiatów. ^^
Do następnego. <3

7 komentarzy:

  1. No minowałam cię do Libsten Award ( napisałam po 1 rozdziałem ale nwm czy zauważyłaś) xD
    Rozdział jest hipmetajzing ;pp
    A nadawca to ja myślę że może tak Nath jest bo skoro sb uciekł jak zobaczył Violettę z Leonem to może był zazdrosny, a z drugiej strony fajnie jakby to był Max xDD Przekonamy się w 3 rozdziale c'nie?
    Weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Kartony niczym u Hanki Mostowiak haha:D
    Och, ale co za szczęście, że Jay się pojawił.W dodatku jaki z niego pracuś skory do pomocy, niczym Bob Budowniczy no^^
    A i mamy Leona na horyzoncie!Również pomocnego jak Jay:3
    Leon kojarzy mi się z soczkiem i tą durną piosenką z jego reklamy: "Znacie Leona, każdy go zna, on zawsze fajne pomysły ma", lol :D
    Co do Leona z opowiadani, a nie z skoczku(:D) wnioskuję, że skoro jest sąsiadem Violetty, może być pewna, że jeśli braknie jej cukru, on z pewnością jej pożyczy:D
    A i może nawet rury jej przepchnie jeśli, się na przykład zlew zatka^^
    Sąsiad skarb, zamówię sobie takiego na Allegro:D
    No to ten tego, ja nic nie snuję kim jest adorator Violetty, bo wystarczy, że z Leona zrobiłam hydraulika i w ogóle Pana złota rączka, więc pozwolisz, że zakończę już moje zacne(skromny)przemyślenia na dzisiaj:)
    Nie no, kogo ja oszukuje, ciekawa jestem jak cholera co to za adorator:P
    Łysolek? ^^
    Bo pupcia Sykes to wątpię, stanowczo wątpię :D
    Pomieszałam moją zacną(ponownie skromny) wypowiedź, ale miejmy nadzieję, że wiesz o co mi chodziło^^
    Czekam już na następny<3
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział zajebisty. ! :D
    Chciałabym, żeby to był Nathan, ale jak będzie Max to też będzie super.
    Dawaj następnego, szybko. :)
    Już nie mogę się doczekać. ;)
    Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem prawie pewna że okaże się że to w ogóle nie był Max ^^
    Przypuszczam że Sykes, w końcu ją widział :P
    Leon, też możliwe, ale czy skombinował by aż tak szybko kwiaty?
    Jeszcze ta wypowiedź Jaya: "On nie lubi żadnej ładnej dziewczyny." To to mnie jeszcze troszku bardziej przekonało do tego że to Nath.
    No chyba że ktoś się wygadał i to Tom żeby zeswatać Maxa z Violettą wysłał te róże. Wszystko jest możliwe.
    Ale okaże się w 3 dziale :)
    Czekam.!
    A tamtego bloga nie kasuj, jest zacny i czekam na dalsze losy.
    Weny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadawcą kwiatów jest pewnie Nathan albo Leon^^
    ALBO KOSMITA:O ;D
    Co chwila mam skojarzenia;o
    Np. McGuiness również spojrzał w górę, więc pomachała mu, by do nich "DOSZEDŁ". :D
    HAHHAHAHAH!
    Jestem jebnięta!
    Znasz przykazania!
    Nie usuwaj, nie zawieszaj, nie kradnij...czy jakoś tak:D
    Więc słuchamy i piszemy dalej!
    Weny<333

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział super, coraz bardziej wkręcam się w tego bloga <3
    Obyś poprowadziła go do końca :*
    Miłe oderwanie się od codzienności i tej rutyny :*
    Violetta nie ma się co martwić, ciekawi mnie jaką jest osobą dziewczyna Nathana, bo na razie to tylko o niej opowiadają. Mam nadzieję, że się wkrótce doczekam.
    Likebloggerka <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ^^
    Cikawe to opo ;3
    Nathan jest bardzo tajemniczy... xD
    Ale od kogo te kwiaty?!
    Dawaj next!
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń