wtorek, 2 kwietnia 2013

12.- Nienawidzę jej.


Zrezygnowana Flo chciała wstać, kiedy powstrzymały ją słowa wypowiedziane przez Nathana.
-Wiele z was zadaje nam pytanie na temat naszej nowej menadżerki i zaistniałej sytuacji.- zawahał się, a dziewczyna pociągnęła Braun z powrotem na miejsce.-Odpowiem, bo was kocham i nie chcę mieć przed wami tajemnic. Ten pocałunek tak naprawdę nic nie znaczył. To ona go zaczęła...To po prostu była pomyłka.
Wypowiedziane przez szatyna słowa wprawiły Violettę w osłupienie. Nie wiedziała co powiedzieć, więc tylko zamknęła laptopa.


***

W pomieszczeniu panowała niesamowita cisza. Przyjaciele spoglądali na siebie niepewnie, tylko Violetta wpatrywała się w zamkniętego już laptopa. Sama nie wiedziała, co powinna o tym myśleć. Uważała też, że to była pomyłka, tak jak wcześniej skomentował Nathan. Nie rozumiała tylko dlaczego skłamał. To on ją pierwszy pocałował, ona tylko impulsywnie odwzajemniła pocałunek.
Dźwięczącą w uszach ciszę przerwał dźwięk przychodzącego połączenia z telefonu Violetty. Dziewczyna od niechcenia spojrzała na wyświetlacz, a przez napis, który się pojawił, jej serce zaczęło bić szybciej. To oznaczało, że Scooter dowiedział się o zaistniałej sytuacji i był zły, żeby nie powiedzieć wściekły.
-Halo?- spytała lekko zachrypniętym głosem.
-Masz jak najszybciej znaleźć się u mnie w biurze. Musimy wszyscy razem porozmawiać, zrozumiałaś?
-Tak.- odpowiedziała, a brunet bez odpowiedzi rozłączył się.
Pośpiesznie wstała i skierowała się ku drzwiom. Złapała za kurtkę, ale kiedy miała zamiar wychodzić, okręciła się i przerażona spojrzała w miejsce, gdzie stali jej przyjaciele.
-Jak bardzo jest zły?- zapytała Florence.
-Nie wiem.- wzruszyła ramionami.-Dlatego boję się tam iść.
-Pójdziemy z tobą.- zaproponował Niall.
Blondynka nieznacznie kiwnęła głową, a chłopcy pośpiesznie ubierali kurtki. Flo podeszła do przyjaciółki i przeprosiła ją za to, że nie mogła z nimi iść. Braun tylko uśmiechnęła się i niespodziewanie przytuliła Blanco.
-Powodzenia na randce.- mrugnęła do niej, a następnie wszyscy wyszli z mieszkania najmłodszej z nich.

-Jestem wściekły.
Scooter przechadzał się po ogromnej sali, w której znajdowali się wszyscy członkowie zespołu. Nie patrzył na swoich podopiecznych, tylko wzrokiem błądził po ścianach pomieszczenia. Chłopacy za to wbili swój wzrok w bruneta, z jednym wyjątkiem. Tylko Nathan siedział ze spuszczoną głową i bawił się swoją gumową bransoletką na ręce.
-Co wam mówiłem?- spytał, podchodząc bliżej do najmłodszego z grupy.
-Że nie mamy umawiać się z Violettą.- wychrypiał.- Ale ja się z nią ani razu nie umówiłem, zrozum.- delikatnie uniósł się.
Braun położył otwarte dłonie na blacie, z uwagą przyglądając się oczom Sykes'a. Widział w nich skruchę, dlatego nie krzyczał. Jednak domyślał się, że mógł zranić jego ukochaną siostrzenicę, a tego nie mógł mu podarować.
Violetta uchyliła drzwi i niepewnie weszła do środka. Wszyscy zwrócili się w jej stronę, kiedy usłyszeli stukot obcasów. Dziewczyna zarumieniła się i zajęła miejsce obok Jay'a. Wiedziała, że chłopacy rozmawiali o pocałunku.
Nathan chciał coś powiedzieć dziewczynie, ale ona usilnie ignorowała jego próby kontaktu. Trafił w nią nawet kawałkiem papieru, ale ona rzuciła mu tylko groźne spojrzenie. Mimo tego, że próbowała być twarda, Scooter ujrzał w jej oczach łzy. Miał rację. Szatyn ją zranił.
-I właśnie tego chciałem uniknąć.- powiedział wędrując wzrokiem od Violetty do Nathana.- Chciałem uniknąć takiej nieprzyjemnej atmosfery.
-Gdybyś pozwolił im umawiać się, nie wyszłaby z tego taka afera.- Jay wzruszył ramionami.
-Ale ja nawet nie chcę się z nim umawiać!- krzyknęła rozdrażniona, podnosząc się z miejsca.-Czy wy tego nie rozumiecie? Nathan miał rację.- pierwszy raz odkąd weszła do sali, spojrzała na zdziwionego Sykes'a.- To była pomyłka. Tylko nie rozumiem dlaczego skłamał.
Chwilowo zdezorientowany Braun spojrzał na Nathana. Chłopak wzruszył ramionami, z powrotem zajmując się bransoletką, a mężczyzna skrzyżował ręce na piersi.
-Musiał się jakoś bronić. W końcu ma dziewczynę.- bronił go.- Ale to nie tłumaczy jego czynu. Dlaczego ją pocałowałeś?- zwrócił się w jego kierunku.
-To był impuls, dobra?- również podniósł się.- Nie zamierzałem jej całować. Nienawidzę jej, czy to tak trudno zrozumieć?- te słowa wprawiły Violettę w jeszcze większe osłupienie.- Nadal nie rozumiem po co nam ona. I tak ty zajmujesz się wszystkim. Violetta nie robi absolutnie nic.
Braun chciał zaprzeczyć i wytłumaczyć mu wszystko, ale nie do końca wiedział jak. Chciał krzyknąć, ale nie mógł. Obiecał sobie, że nie będzie krzyczeć na swoich podopiecznych.
-Pan Sykes ma rację.- powiedziała twardo.-Nic tu po mnie.
Po tych słowach energicznie odwróciła się i wyszła z sali. Scooter spiorunował spojrzeniem Nathana, ale ten równie szybko wstał i wybiegł za dziewczyną.
-Żyję wśród debili.- westchnął Siva, wstając z miejsca.
Dziewczyna biegła przed siebie, a w myślach wciąż powtarzała ostatnie zdanie wypowiedziane przez szatyna. Obydwoje żałowali tego pocałunku, ale nie wiedziała, że chłopak był w stanie powiedzieć coś takiego, praktycznie prosto w jej oczy. Była strasznie wrażliwą osobą, dlatego po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Chciała teraz dobiec do domu, spakować się i wrócić do swojego rodzinnego miasta. Starałaby się odwiedzać swoją matkę w szpitalu często, ale nie mogła zostać dłużej w Londynie. Nie potrafiła.
-Violetta czekaj!
Mimo że usłyszała głos za sobą i była w stanie rozpoznać go, to nie zatrzymała się. Nie miała zamiaru z nim rozmawiać.
-Stój.- chłopak pociągnął ją za ramię, powodując iż mimowolnie odwróciła się w jego stronę. Ona jednak wyrwała swoją rękę z jego uścisku i zmierzała w kierunku swojego mieszkania.- Ja przepraszam, nie to miałem na myśli.
Nagle zatrzymała się i powoli okręciła przodem do niego, krzyżując ręce na piersi.
-Nie obchodzi mnie to.- wyrzuciła z siebie obojętnym tonem, co szatyna zdziwiło.-Chcesz prawdy? Ja ciebie też nienawidzę.- mówiąc to, patrzyła mu prosto w oczy, żeby widział, że nie kłamała.- A co więcej- zerwała z szyi swój identyfikator i rzuciła go na ziemię, prosto przed chłopaka.- odchodzę. Dopiąłeś swego, zadowolony?- nie czekała na odpowiedź, tylko ruszyła do domu.
Przez chwilę wpatrywał się w znikającą postać Violetty. Z jednej strony chciał pobiec za nią i błagać, by wróciła, ale z drugiej cieszył się, że odeszła. Myślał, że teraz będzie miał od niej spokój. Schylił się i chwycił w palce plastikową plakietkę, po czym przyjrzał się zdjęciu. Głęboko westchnął, a następnie zrezygnowany wrócił do sali.

W sali matki Violetty zrobił się tłok. Lekarze przepychali się między sobą, próbując dotrzeć do jej łóżka. Co chwilę któryś krzyknął, by ktoś coś mu podał. Czasu było coraz mniej, szanse na przeżycie malały z każdą upływającą sekundą.
Dziewczyna akurat szła holem i zastanawiała się, co wywołało taki chaos. Długo nie tkwiła w niewiedzy, ponieważ znajoma lekarka zatrzymała ją tuż przed salą jej matki i nie pozwoliła wejść. Zdezorientowana próbowała się przepchać, ale ta tylko spojrzała na nią ze współczuciem i pokręciła głową.
Zrezygnowana stanęła na palcach, by dosięgnąć do szybki, przez którą było widać prawie całą salę. Nie mogła dostrzec łóżka, bo wokół niego kręciło się pełno lekarzy.
Wtedy trafiła w nią okropna myśl, która była prawdą.
Ona umiera, myślała.
Po jej policzkach kolejny raz popłynęły słone łzy. Oparła się o ścianę i zjechała w dół. Wyglądała żałośnie. Siedziała i płakała. W tym momencie obiecała sobie, że jeżeli jej matka umrze, to ona wróci do Manchester'u. Wtedy już nic nie trzymałoby ją w Londynie. Może jedynie nowo poznani przyjaciele, ale była zdania, że jej osobę można było zastąpić każdą inną osobą.
Usłyszała krzyk, niosący ze sobą jej imię. Nawet nie chciała odwracać się w tamtą stronę, więc tylko ukryła twarz w dłoniach. Chwilę później poczuła, jak ktoś obejmował ją ramieniem. Mężczyzna mocno przytulił siostrzenicę do siebie i szeptał pocieszające słowa na ucho, chociaż jego policzki były wilgotne.
-Naprawdę zależy ci na Nathanie?
-Nie!- wykrzyknęła.-Nienawidzę go, nie przekazał wam?- kolejny raz wybuchnęła płaczem.-Tak samo, jak on mnie.
Scooter pozwolił Violettcie wypłakiwać się w jego tors. Cicho modlił się, by jego siostra, a matka Violetty, przeżyła. Dziewczyna z pewnością nie przeżyłaby straty kolejnej, bliskiej osoby.
-Przepraszam.- wyszeptał.- Przepraszam za tą całą sytuację.
Blondynka spojrzała na wujka i chciała coś powiedzieć, ale przerwał im lekarz, który właśnie wyszedł z sali. Pośpiesznie wstała i spojrzała na niego pełna nadziei. On tylko pokręcił głową i przeniósł wzrok na Scooter'a.
-Nie udało się.
_____________________________________________
Berry.- kiedyś prosiłaś, żeby matka Violetty nie umierała...ups, przepraszam, ale jest mi to potrzebne. :D no chyba że wolelibyście, żeby to Scooter zaliczył zgona [nie odpowiadajcie nawet xd]
kololowa98- planuję napisać ok. 40 rozdziałów. c: myślę, że to w sam raz, jak na takie opowiadanie. bo im dalej, tym robi to się bardziej nudne i monotonne... przynajmniej ja mam takie wrażenie. c; 
no. to chyba tyle na dzisiaj.
[czy tylko ja zauważyłam, że dodaję rozdziały za szybko? następny chyba będzie w niedzielę. :D- i tak pewnie dodam wcześniej. ;_; ]
do następnego. <3

8 komentarzy:

  1. ;c smutne ;c
    bardzo smutne ;c
    nie lubię jak ktoś umiera ;c
    dlatego prawie w każdym opowiadaniu nie piszę że ktoś umiera ;c
    no wyjątkiem jest Hubert, ale potem obiecałam że nikt nie umrze :3
    ale ciiii :D

    to dobrze że dodajesz wcześniej :3
    ludzie chcą czytać :3
    to trzeba im dostarczyć to co chcą :3
    o sobie też mówię :3

    a wracając do Sykesa.
    jest głupi i tyle ;_;
    ale wiem że gdzieś tam w środku kryje się takie piękne uczucie które cały czas kwitnie :3
    bo na razie to chyba sam krzew róży który ma same kolce ;_;
    Oj Nathan ;_;
    UMRZYJ ZA TO NIENAWIDZĘ CIĘ ;_;

    tylko Ada nie bierz tego do siebie ;_;
    bo jak go zabijesz to Cię zabiję ;_;

    no to w sumie tyle ja czekam na rozkwitniętego Nathan'a :3
    żeby tą różę potem w sobie ściął i oddał Violettcie :3

    gadam jakieś niestworzone rzeczy C:
    jak ja to kocham C:

    DO NASTĘPNEGO WCZEŚNIEJ NIŻ NIEDZIELA <3

    OdpowiedzUsuń
  2. skoro ma być 40 rozdziałów, to sobie jeszcze poczytam, rozdział fajny aczkolwiek smutny i to zakończenie :' (
    tekst Sivy mnie rozwalił : Żyje wśród debili
    nie mogę z tego ; )
    według mnie następny rozdział możesz dodać już nawet jutro, albo dzisiaj ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja jego nienawidzę. -.-
    co to ma znowu być ?
    On miała za nią biec, ba na kolanach zapierdalać, prosić i błagać, żeby wróciła.
    Jak mogła się wykazać skoro nie dał jej szansy ? tylko ciągle pretensje.
    No nie wytrzymam, ten człowiek działa na mnie jak płachta na byka no..
    mam ochotę go rozszarpać!
    Po raz kolejny sprawdza się moja teoria, że SYKES NIE POSIADA MÓZGU! pf.
    No niee, a ta śmierć już totalnie mnie dobiła. ;__;
    Jak mogłaś mi to zrobić ? :ccc
    no, ale dobra..
    jakoś to przeżyje.
    muszę.
    a i zapomniałabym jednak twierdze, że to nie Sykes jest wielbicielem.
    + do Eli, nie śmiej się z moich bulwersów do Nathana, ale on na prawdę mnie irytuje. uhg.
    także ten, trele morele, doo piątku ? tak do piątku. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jak zwykle przepraszam za opóźnienia i wgl -,-
    Rozdział strasznie smutny...
    I nie wiem co powiedzieć
    Czekam na kolejny.
    Nie mam weny na komy, już od dawna ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię smutnych rozdziałów, no ale cóż ten był nawet fajny :)
    Nadal nie rozumiem czemu Nathan jej tak nienawidzi :)
    Mam nadzieje że to się wyjaśni :)
    Oj tam, nam to nie przeszkadza, że za szybko dodajesz rozdziały :) Ja się bardzo cieszę <3
    Nadal uważam, że Nathan do debil i tyle ! Jak można coś takiego prosto w oczy i to dziewczynie powiedzieć? No ja nie wiem!

    Likebloggerka <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże, jaki pechowy dzień miała Violetta. Śmierć matki, opierdziel od Scooter'a a i oczywiście szczere słowa, jakże szczerego do bólu, hrabi Nathana Jamesa Sykes'a.
    Ja i moja dusza, nie żyjemy już niestety w zgodzie(smuteczek), więc teraz pojadę sobie po tej zielonookiej gadzinie. Co on sobie wyobraża, gbur jeden?Rozumiem, nie lubi jej, ale żeby od razu nienawiść? No jasny kiciuś, przegiął pałę! Teraz rozumiem irytację berry i jej niechęć do tego nosiciela plemników. Podsumowując chuj Sykes'owi w pępek.
    Jejku, mam nadzieję, że Violetta jednak nie wyjedzie przez tą gnidę śmierdzącą, niedoruchaną piczkę.
    Zbulwersowałam się przez tego gnojka, ale na następny obowiązkowo czekam<3
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  7. No ja go chyba zajebię -,-
    No co on odjebuje miało być love story z Violetta i Nathanem a tu dupa ;p
    Przepraszam że nie skomentowałam poprzedniego, ale kara na lapka za pyskowanie była xD
    Do nn ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Smutno jakoś się zrobiło :(
    Nath jest debiliem, jakiś taki dziwny jest... Ja już go lepiej nie będę próbowała rozszyfrować, bo ma nastroje jak kobieta w ciąży, albo gorzej... Nie rozumiem go, bo on powinien na kolanach ją błagać żeby została... Jeszcze się nawet nie wprawiła a już odeszła -.- nawet nie dali jej szansy... Siva ma rację, żyje wśród debili.... A tym debiliem jest książę Sykes, pupcia niemowlaka, omg nie tykajcie mnie bo będę miał sińca...
    no i jeszcze mama violletty :( szkoda mi jej ale może przez to zbliży się ze scooterem ? :D
    a może jeszcze walniesz tu jakiś happy end czy coś ^^
    Do kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń