poniedziałek, 15 kwietnia 2013

18- Teraz już wiem, czego mi brakowało. Miłości.


[...]- Nadal mi głupio z tym, że zdradziłeś ze mną Lynsey.
-Ja...- zawahał się przez chwilę.-Ja nie...My...
-No powiedz w końcu, bo stwierdzę, że chcesz mnie jako kochankę, a ja nie chcę być tą drugą opcją!- krzyknęła zła.
Sykes zaczął się bać, że Violetta zdenerwuje się bardziej i od niego odejdzie, chociaż że nie zdążyli ze sobą nawet naprawdę być. Wziął głęboki oddech i wyznał dziewczynie całą prawdę.
-Ja nigdy nie byłem z Lynsey. Łączyła nas i nadal łączy poważna umowa, która mówiła o tym, że przed wszystkimi mieliśmy udawać parę, tak żeby wypromować siebie nawzajem.- mówiąc to, uważnie lustrował wyraz twarzy Violetty, który zmieniał się z sekundy na sekundę.- Nigdy się nie kochaliśmy.

***
-Kłamałeś?- spytała zszokowana.
-Nie, to nie tak.- odsunął się od dziewczyny i zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju.- Na początku byliśmy parą, to prawda. Myśleliśmy, że jeżeli poważnie złączymy się, to będzie... lepiej.- ostatnie zdanie wypowiedział niemalże szeptem, przecierając dłońmi zmęczoną twarz.- Ale nie udało nam się. Później poznała Chris'a, a ja ciebie.- wzruszył ramionami.
Violetta bezwładnie opuściła ręce wzdłuż swojego ciała. Sama nie wiedziała co miała o tym wszystkim myśleć. Nathan stał od niej zaledwie metr dalej, wbijając wzrok w podłogę. Oczy miał zaszklone, bolała go ta cała sytuacja. Mimo że razem z Lynsey chcieli zaprzestać, to nie mogli. Ich menadżerowie im nie pozwalali. Dziewczyna westchnęła i podeszła do Nathana, po czym przytuliła go. Szatyn odruchowo wtulił się w blondynkę, wdychając zapach perfum Violetty.
-Mówiliście Scooter'owi?
-Tak.- delikatnie odchylił się, by móc spojrzeć w jej skrzące się oczy.-Ale to nic nie dało. Nadal każe nam udawać przed resztą świata, że jesteśmy parą. Nawet chłopacy o tym nie wiedzą. Nikt nie wie, moja rodzina też nie. Więc jesteś pierwszą osobą.
-Nie możecie dłużej tego trzymać w tajemnicy. Ile już udajecie?
-Około ośmiu miesięcy.
Violetta uśmiechnęła się lekko, ale chłopak widział w jej oczach ból. Wiedział, że ona również darzyła go tak wspaniałym uczuciem, a ta informacja mogła ją poniekąd zranić. Odsunęła się i przeszła parę metrów wzdłuż pokoju.
-Gdybyście mieli drugiego menadżera, mógłby on w jakiś sposób pomóc?
-Nie.- pokręcił głową ze zrezygnowaniem.- Tylko Scooter i menadżerka Lynsey może to przerwać, a żadne z nich tego nie chce.- westchnął.
Jay skupił wszystkie swoje szare komórki na grze swojego najmłodszego przyjaciela. Był tak skupiony, że z początku nie usłyszał, że ktoś do kogoś dzwonił. Nacisnął pauzę i rozejrzał się zdziwiony po salonie. Na stoliku niedaleko niego, zauważył telefon, który od wibracji wariował na blacie. Zerwał się z miejsca i chwycił komórkę w rękę. Na wyświetlaczu zauważył napis "Florence", a uśmiech mimowolnie wykwitł na jego ustach.
-Tak?- odebrał, chociaż nie była to jego komórka.
-Violetta?- usłyszał zdziwiony głos dziewczyny po drugiej stronie.
-Nie, Jay.- odchrząknął.
Flo głęboko westchnęła. Zawiodła się na tym, że to McGuiness odebrał telefon, jednak musiała powiedzieć coś ważnego.
-Słuchaj, domyślam się, że Violetta właśnie jest z Nathanem, dlatego przekaż jej że szybko ma wychodzić z jego mieszkania.- powiedziała na jednym wydechu.
-Dlaczego?- spytał lekko zdezorientowany.
-Nie zadawaj mi pytań, tylko powiedz jej to.- odpowiedziała podirytowana.
Szatyn okręcił się, nie odrywając telefonu od ucha. Poszedł do sypialni Nathana i niespodziewanie otworzył drzwi. Przestraszona blondynka odskoczyła od Sykes'a, a jej twarz zalała się rumieńcami. Nathan jedynie zmierzył wzrokiem przyjaciela. Jay wtedy przełączył rozmowę na głośnomówiącą.
-Mów teraz, słyszy się.- powiedział, a zdziwiona Braun podeszła do Loczka.
-Niech ci będzie.- wzięła głęboki oddech, by jak najszybciej powiedzieć to, co musiała.-Violetto, musisz natychmiastowo wyjść z mieszkania Nathana. Wiem, że z nim jesteś, bo widziałam jak razem wychodziliście. Nie powiem, zdziwiło mnie to, ale nie o tym teraz mowa, prawda? No więc czekam na ciebie w samochodzie pod ich blokiem.
-Ale co się stało?- spytała.
-Scooter dzisiaj u ciebie był. Minęłam go na schodach, nie wyglądał jakby był jakoś szczególnie szczęśliwy. Nic mu nie powiedziałam, ale głupi nie jest, więc z pewnością pójdzie najpierw do bloku, w którym mieszkają chłopcy. Biorąc pod uwagę to, że nadal myśli, że tym twoim adoratorem jest Max, to zawita najpierw do niego.
Blondynka spojrzała przestraszona na Nathana. Na twarzy chłopaka malowało się to samo- przerażenie. Wiedzieli, że gdyby Braun przyłapałby ich, tak wesoło już by nie było.
-Postaram się przyjść wieczorem.- powiedział szybko szatyn, po czym zaatakował usta Violetty.
-A ja przyjadę po ciebie o ósmej.- Jay z powrotem przyłożył telefon do ucha.
Florence zaśmiała się i dziękowała Bogu za to, że Jay jej teraz nie widział, bo zrobiła się cała czerwona.
Blondynka pożegnała się z chłopakami, a następnie biegiem ruszyła na dół, do swojej przyjaciółki. Chłopacy szybko pozbyli się dowodów na to, że siostrzenica ich menadżera była u szatyna, po czym usiedli przed telewizorem i kontynuowali rozpoczętą przez Jay'a oraz Violetty grę.
Zaledwie parę minut później usłyszeli dźwięk dzwonka. Nath westchnął i od niechcenia otworzył drzwi. Przed sobą ujrzał lekko zdenerwowanego Scooter'a.
-Gdzie Violetta?- spytał, wchodząc bez pytania do środka.
Szatyn zatrzasnął drzwi i ruszył za starszym mężczyzną, który zatrzymał się przed McGuiness'em.
-Ja nie wiem.- wzruszył ramionami.
Brunet obejrzał się za siebie i uważnie zlustrował najmłodszego z The Wanted. Sykes mimowolnie oblizał wargi, jakby jeszcze czuł na nich błyszczyk dziewczyny.
-Skąd mam wiedzieć, skoro nie jestem jej niańką.- skrzyżował ręce na piersi.
-U tego całego wielbiciela jej nie było. Więc musi być u was, ewentualnie u Tom'a.
Przyjaciele mieli ochotę zaśmiać się, ale całą siłą woli powstrzymywali rosnący uśmiech na twarzy. Śmieszyło ich to, że Braun nadal uważał Max'a za adoratora Violetty, chociaż ten stał przed nim.
-Widziałem ją wczoraj w klubie i to tyle.- powiedział pośpiesznie Sykes.
-Z którymś z was?- spytał, a chłopacy pokręcili głowami.
Jay zaczął przypatrywać się Scooter'owi z uwagą. Przeszedł kilka metrów, jakby zastanawiał się nad czymś, a następnie energicznie przystanął. Spojrzał jeszcze za okno i po chwili wrócił z powrotem do bruneta.
-Violetta się zwolniła, tak?- spytał, a on skinął.-No więc może się z nami umawiać, bo już z nami nie pracuje.- stwierdził poważnym tonem.
Nathan patrzył na przyjaciela ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Sam na to nie wpadł, dlatego był w szoku. Scooter za to wyglądał na zmieszanego. Przez chwilę nawet nie wiedział, co miał odpowiedzieć.
-Nie do końca o to mi chodziło.- zaprzeczył szybko, wykonując jakieś dziwne ruchy dłonią.- W ogóle nie chcę, żeby którykolwiek z was umawiał się z moją siostrzenicą. Powiedzmy że znam was dość długo, a ja nie chcę, żeby cierpiała. Jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
-No dobrze.- zaczął niepewnie Nathan.- Ale skąd wiesz, że zakochanie się właśnie w twojej siostrzenicy nie zmieni chociażby jednego z nas? Miłość zmienia. Z pewnością chłopacy nie flirtowaliby ze wszystkim co się rusza i ma piersi.
-Sugerujesz mi coś?- zapytał, chowając dłonie do kieszeni swoich piersi.
Szatyn przez chwilę zająknął się, próbując szukać wsparcia u przyjaciela.
-Nie o to chodzi.- Jay postanowił ratować Sykes'a.-Domyślam się, że myślisz, iż to on, ponieważ tak powiedział.- wskazał ruchem dłoni na swojego przyjaciela, jednocześnie kręcąc głową.- A może chodziło mu o mnie?
-Daj spokój.- zaśmiał się.- Wszyscy wiemy, że kochasz się w jej przyjaciółce.
Loczek udawał oburzonego. Odwrócił się i założył ręce na piersi jak małe dziecko, unosząc przy tym głowę do góry.
-Z miłością i tak nie można walczyć.- powiedział cicho, mając skrawek nadziei, iż Scooter go nie usłyszał.
Niestety, nadzieja matką głupich. Braun energicznie poderwał głowę i spojrzał na przestraszonego Nathana.
-Czy ja o czymś nie wiem?
Szatyn westchnął i spuścił wzrok. Bolało go to, że nie mógł wyznać Scooter'owi prawdy. Chciał być z jego siostrzenicą i nic nie mogło wybić mu ją z głowy. Czasami myślał, że to byłaby miłość na całe życie.
-Nie, wiesz o wszystkim.- odpowiedział ze zrezygnowaniem.- Nic mnie nie łączy z twoją siostrzenicą i łączyć nie będzie. Nadal jej nie lubię.- okręcił się i poszedł do swojego pokoju.

Na zegarkach wybiła za pięć ósma, a zdenerwowana Florence nie mogła usiedzieć w jednym miejscu. Szwendała się po całym mieszkaniu, a Leon z uwagą lustrował każdy ruch swojej siostry. Był lekko zły na to, że szła ona na randkę z chłopakiem, którego on dobrze nie znał. Bał się o swoją siostrę, chociaż że był młodszy od niej.
-A ładny jest?
Usłyszała głos za sobą i jak oparzona odwróciła się. Przed nią stał Louis z tym swoim niewinnym uśmiechem na ustach. Grzywka delikatnie opadała mu na oczy, a ubrany był już w swoją piżamę w chmurki. Wzrostem nie dosięgał nawet do piersi dziewczyny, dlatego ta schyliła się i ręką potargała jego kruczoczarne włosy.
-Na pewno nie ładniejszy od ciebie.- odwzajemniła uśmiech swojego najmłodszego brata.
Ojciec całej trójki przechodził przez salon z gazetą w ręku. Zatrzymał się dopiero gdy zauważył swoją wystrojoną córkę. Obudził się w nim instynkt ojcowski. Spojrzał na Leona, który zrezygnowany wpatrywał się w Florence. Bezgłośnie zapytał syna o co chodziło, ale ten wzruszył ramionami. Zsunął swoje okulary na czubek nosa i kolejny raz zmierzył blondynkę wzrokiem.
-Dokąd się wybierasz?
-Na randkę!- wykrzyknął najmłodszy z nich, unosząc lewą rękę do góry. Zawsze tak robił, chociaż nikt nie wiedział dlaczego.
Florence przewróciła oczami i błagalnie spojrzała na swojego ojca. Wiedziała, że nigdy nie podobało mu się to, gdy wychodziła na randki, ale w końcu musiała poznać jakiegoś faceta, z którym mogłaby spędzić resztę życia. Nie wiedziała, czy Jay właśnie był tym facetem, ale taką miała nadzieję.
-Tato, ja...- zaczęła w chwili, gdy rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Nie odwróciła się, ponieważ zauważyła, jak Leon poszedł otworzyć.- ...Nie mogę całe życie siedzieć w domu i z nikim się nie umawiać.
Mężczyzna spojrzał gdzieś ponad córkę, ale ta i tak bała się odwrócić. Domyślała się, że za nią stał Jay.
Taka też była prawda. Szatyn nieśmiało uśmiechnął się w stronę przypatrującego mu się ojca dziewczyny, a w dłoni trzymał różowe tulipany. Kamień spadł mu z serca, gdy brunet odwzajemnił jego uśmiech. Podszedł do swojej córki i mocno wyściskał ją.
-Baw się dobrze.- szepnął do jej ucha, a następnie ucałował delikatnie w czoło, jakby próbował dać jej do zrozumienia, że naprawdę się martwił. Następnie podszedł do Jay'a i uściskał jego dłoń.-A ty uważaj, żeby mojej córce nie stała się krzywda.- mrugnął, a Jay zaśmiał się.
-Będę pilnował jej jak oka w głowie.- zasalutował.
Florence pocałowała chłopaka w policzek, po czym wyprowadziła go z mieszkania. Nie zorientowała się nawet, że trzymali się za ręce.
-Trochę dziwnie mi z tym, że ta randka jest nagrodą.- powiedziała patrząc na McGuiness'a. Kiedy napotkała jego zdziwiony wyraz twarzy, natychmiastowo speszyła się.- Znaczy, o ile można to nazwać randką.
-Oczywiście, że tak.- kolejny raz usłyszała jego dźwięczny śmiech, a chłopak objął ją.- Wcale nie musisz traktować tego jak przegraną w zakładzie. Po prostu zapomnijmy o tym, co się wtedy stało.
-O tym, że nasi przyjaciele pocałowali się?- zaśmiała się.-Nie da rady, będę to wypominać Violettcie do końca życia. A tak w ogóle...To dokąd idziemy?
Jay zjechał dłonią w dół i splótł ich palce ze sobą. Wolną ręką wskazał na obszar wokół nich. Wkraczali właśnie do parku.
-To raczej spontaniczna randka.
Blanco spojrzała na Jay'a i zalała ją kolejna fala rumieńców. Mogła powiedzieć, że do tego chłopaka naprawdę poczuła coś więcej. Za każdym razem na jej ustach występował uśmiech, kiedy tylko go zauważała, chociaż starała się go ukryć, czuła motyle w brzuchu, gdy tylko stał obok niej, rozmawiał bądź dotykał. Zastanawiała się, czy on czuł to samo.
Jay w tym momencie był najszczęśliwszym człowiekiem. Coraz mocniej zaczął wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia- bo właśnie tak spodobała mu się Florence. Wcale nie chodziło o to, że była piękna- co było według niego prawdą- tylko o to, że dziewczyna miała w sobie coś, co nie pozwalało mu zapomnieć o niej. Zupełnie tak, jakby dwie połówki spotkały się ze sobą.
Po chwili spaceru i rozmowy doszli do ławki na obrzeżach parku. Płynęła tutaj wąska rzeczka, w której tafli odbijały się gwiazdy razem z księżycem. Jay uznał to za w miarę romantyczne miejsce, dlatego wskazał miejsce do siedzenia. Kiedy tylko już usiedli na trawie, nie mógł oprzeć się pokusie i prawie natychmiastowo położył się. Flo jedynie zaczęła się śmiać.
-Gwiazdy są piękne.- powiedział po chwili.
Blondynka uniosła głowę i stwierdziła, że chłopak miał rację. Poczuła ciepłą dłoń na swoich plecach, a gdy odwróciła się w jego stronę, ujrzała ten piękny uśmiech, w którym zakochała się od pewnego czasu. Kierowana chwilę położyła się obok niego. Nie patrzyła jednak w niebo, tylko w błękitno niebieskie tęczówki McGuiness'a.
-Myślałem, że miałem wszystko, czego człowiek potrzebował do szczęścia.- stwierdził, nadal nie odwracając wzroku od gwiazd.- Jestem sławny, robię to co kocham, mogłem mieć praktycznie każdą dziewczynę w klubie, ale teraz...Teraz wiem, czego mi brakowało.- odważył się i spojrzał na lekko zdezorientowaną Blanco.- Miłości.
Po tych słowach uniósł się delikatnie i musnął usta dziewczyny. Florence wplątała rękę w bujne loki chłopaka i obydwoje rozkoszowali się tą wspaniałą dla nich chwilą.
______________________________________________
huhuhuuhhu.
PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY, ZALEŻAŁO MI NA TYM, ŻEBY DODAĆ DZISIAJ ROZDZIAŁ.
Wiedziałam, że nie wytrzymam i opublikuję szybciej, ale naprawdę nie wiem, kiedy będzie następny. Boję się tych cholernych egzaminów! Na dodatek, zaledwie tydzień później będę pierwszy raz leciała samolotem i już widzę tą moją panikę na lotnisku. 
+ ten rozdział tak trochę przypomina mi o dzisiejszym dniu, kiedy jakiś mężczyzna o czymś opowiadał i ciągle powtarzał "prawda" (to słowo potrafiło wystąpić u niego w KRÓTKIM zdaniu dobre cztery razy!), a ja moja koleżanka i kolega, prawie płakaliśmy ze śmiechu, z czym było mi trochę głupio, bo mówił o ważnej rzeczy, no ale, ile razy można powtórzyć jedno słowo tyle razy! Dodatkowo dyrektorka na nas patrzyła, chyba mamy przechlapane. ;o 

++ założyłam bloga na PRÓBĘ (lol) to jest takie A&A Company, bo to moja przyjaciółka dała mi zarys pomysłu i kazała pisać. W tym opowiadaniu ŻADEN bohater nie jest sławny.
http://we-can-learn-to-love-again.blogspot.com/

Zawsze się potrafię rozpisać na koniec, nie? :D 
Dobra, nie zanudzam już Was. <3 

Do następnego. <3

(piątek? zależy. c:)

8 komentarzy:

  1. Aww boże jakie tu słodkie :3 Jay i Flo są parą idealną. Świetnie piszesz i potrafisz zainteresować czytelnika. Czekam na nn :**

    OdpowiedzUsuń
  2. jej :) JAY JEST ZAKOCHANY <3 a to nowina ; )
    SWEET

    OdpowiedzUsuń
  3. Asdfghjk *.*
    Jaram się to miłością w koło
    Jest tak kurde miło, że rzygnąć tęczą można :3
    Ale troszkę Scooter namiesza :D
    To będzie zakazana miłość ^^
    O rety odwala mi :3
    I kom jest jakiś -.- A nie wypowiadam się, ale nie umiem się ostatnio rozpisać -.-
    A dział był cudowny ♥
    Do piątku :3 ! :***

    OdpowiedzUsuń
  4. ojejku, Jay! słodziaku! <33
    Mogę zostać jego dziewczyną, taki mam teraz uśmieszek na ustach, ahhhh!
    Nawet Scooter zauważył, że ją 'luuubi' słodziaczek.
    I druga para, Violetta i ekhem Sykes.
    Scotter co ninja sie pojawia, raz tu raz tu, jak jakiś SS będzie szpiegował i węszył.
    Po raz kolejny nie rozumiem go.
    Skoro chce, żeby ona była szczęśliwa to po jaką cholerkę zabrania jej miłości ? ; o
    na zgniłego pantofelka no!
    Może i dałam im błogosławieństwo, ale jak ta ścierwa Nathan waży się coś jej zrobić to zabije! zabije na miejscu, jak Boga kocham.
    Ona już za dużo przeszła! no!
    coś miałam, ale jak zawsze zapomniałam.
    skleroza nie boli, starzeje się. :c
    jak mi się przypomni to dodam.
    to do następnego Aduś. <3
    + jaram się, ze taki dłuuuuuuuuugi. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Woo Jay zgasił Scooter'a no, ładnie, ładnie :D
    Właśnie i ma całkowitą rację, bo teraz skoro ze sobą nie pracują, to mogą się razem spotykać(czyt. Viletta i Sykes), bijaaaacz!:D
    Tak, tak Sykes pokaż, że masz jaja i walcz, a nie licz na zastępy świętych i pomoc od nich :P
    Hmm czyli nie byli prawdziwą parą z Lynsey, więc Violetta może być o niego spokojna. Na pewno z własnej woli do niej nie wróci. Tak myślę :P A jak wróci z własnej woli, to ręka, noga mózg na ścianie :p
    Awww Jay i Flo<3
    Randka pod wiazdami*.*
    Ale co tam gwiazdy, niebieskie tęczówki loczusia są piękniejsze!<3 Ach, rozmarzyłam się teraz, dzięki Tobie:3 Jeszcze jak im zaserwujesz szekszi tajm, to już będę w siódmym niebie. No nie patrz tak na mnie, nie jestem zboczona, tylko chcę żeby byli w pełni spełnieni i szczęśliwi:3 Spełnieni, lol :D
    Dobra kończę, bo zaczynam przynudzać :D
    Czekam oczywiście na kolejny, który dodasz w piątunio<3
    Tak, piąteczek będzie najlepszy :3
    No to do następnego<3
    Idę.

    Pa.

    Nie ma mnie już.

    No to tyle.

    Dobra, idę na serio :D

    Ela

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział mega fajny :)
    Myślałam, że Violetta przyłoży Nathanowi :)
    Zawsze jestem taką optymistką <3
    A co do Jaya i Florence to są słodcy obydwoje, naprawdę do siebie pasują, oby im się udało. Ale znając tego blooga to nie potrwa to zbyt długo :(
    Likebloggerka <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahahahahaha Sykes wpadł po uszy, aż rzygam tęczą xD
    Jay ty suodziaczku *_* aww Flo zamień się :D
    No i jaram się, ze nowy blog założyłaś :D
    I ze dłuuugi rozdział xD
    I powodzenia na testach 3mamy za cb kciuki, żeby ci dobrze poszło ba wspaniale nie dobrze :D
    Do nn ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebisty rozdział <3
    Nathan to umie kłamać...
    A Jay jest taki romantyczny.. ^.^
    Ciekawa jestem jak Scooter zareaguje na Nathana i Violetty :)
    czekam na next :*
    I powodzenia na egzaminach :D

    OdpowiedzUsuń