sobota, 1 czerwca 2013

35- Justin Bieber potrzebuje menadżera.

-Wiesz co ci powiem?- spytała szeptem, a Nathanowi w tym momencie serce zaczęło bić szybciej. Wyczekiwał najgorszego.- To koniec. Zrywam z tobą, Nath. 
Świat Sykes'a właśnie legł w gruzach. Chciał pobiec za swoją ukochaną, zatrzymać ją, wszystko wytłumaczyć, ale nie zdążył. Blondynka energicznie odwróciła się i zbiegła na dół, a na klatce rozbrzmiał tylko krzyk niosący ze sobą jej imię. 
-I dobrze.- usłyszał głos swojej matki, która zatrzasnęła przed nim drzwi.- Teraz masz szansę być z Dionne.- powiedziała szeptem, kiwając głową w stronę uśmiechniętej brunetki. 
Przenosił wzrok to z Mulatki, to na matkę. Sam do końca nie wiedział co się właśnie stało. Kiedy dotarło do niego to, że Violetta zerwała z nim, łzy wezbrały w jego oczach. 
-Wyjdźcie.- odparł chłodnym tonem, otwierając, wcześniej zamknięte przez panią Sykes, drzwi. Kobiety były zdziwione, dlatego nie ruszyły się z miejsca.- Wynocha!- wrzasnął zdenerwowany.
___________________________________________

Zdruzgotany Nathan zsunął się po ścianie w dół. Nie wiedział, co miał ze sobą zrobić, był w totalnej rozsypce. Z jednej strony chciał pobiec za Violettą i wytłumaczyć jej wszystko, ale wiedział, że nawet nie próbowałaby go słuchać. Schował twarz w dłoniach i zaczął płakać jak dziecko. 
On ją naprawdę kochał i nie wyobrażał sobie życia bez kogoś innego. 
Otarł podpuchnięte oczy, pociągnął nosem i zmusił się do wstania. Kiedy już mu się udało, podszedł do stoliczka, na którym leżał jego telefon. Wybrał numer do swojej, już byłej, dziewczyny i tępo wpatrywał się w jej numer. Bał się zadzwonić, chociaż nie miał niczego na sumieniu. 
Może to i lepiej, że ze mną zerwała? myślał. 
Zwrócił się w kierunku wyjścia i głęboko westchnął. Po zastanowieniu, wyjął kurtkę z szafy, założył ją, a następnie wyszedł z mieszkania. Pośpiesznie zbiegł na dół, a gdzieś tam w nim nadal tliła się nadzieja na to, że spotka Violettę. Chciał wszystko jej wytłumaczyć, a ona nawet nie dała mu szansy. 
To nie było tak, że zaprosił Dionne do siebie. To jego matka przyszła z dziewczyną, na kawę i ciasto, jak to obydwie powiedziały. Zapowiadało się niewinnie, ale teraz zdał sobie sprawę z tego, jaki błąd popełnił wpuszczając Mulatkę do środka. 
Zaczerpnął głęboko powietrza w płuca i przymknął powieki, ponieważ w oddali zauważył paparazzich, a nie chciał, by ktokolwiek przyłapał go na tym, że płakał. Jednak kiedy ponownie je otworzył, wśród fotografów ujrzał jeszcze jedną, znajomą mu postać. Drobna blondynka próbowała przedostać się przez tłum, ale oni nie dawali za wygraną. Dręczyli ją ciągłymi pytaniami i robili tysiące zdjęć. Nathan lekko zezłościł się i przyśpieszył kroku. Oczywiście, zwrócił tym samym uwagę jednego z mężczyzn. Uśmiechnął się do nich sztucznie, a następnie pociągnął Violettę za łokieć. Nie zważając na ludzi, którzy ich otaczali, dziewczyna wyrwała się z uścisku szatyna. 
-Nie dotykaj mnie!- wrzasnęła ze łzami w oczach. 
-Violetto, to nie tak.- powiedział cicho, przysuwając się.- Ja wcale nie zaprosiłem tam Dionne. 
-Ale to mnie nie obchodzi.- pokręciła głową, jednocześnie ocierając na nowo spływające łzy.- Myślisz, że ja nie widzę tego, jak twoja matka próbuje nas skłócić? 
-I pozwolisz jej na to?- przerwał ostro. 
Braun zacisnęła usta w wąską kreskę. Nie zamierzała rozmawiać z Nathanem, bo to tylko sprawiało jej większy ból. Pomimo tego, że nadal go kochała i tak musiała z nim zerwać. Miała dosyć wszystkiego. 
-Tu nie chodzi tylko o nią.- powiedziała nieśmiało.- Nath, ja nie wytrzymam.- wzruszyła spanikowana ramionami.-Ten świat nie jest dla mnie, nie mogę być z kimś sławnym. Widziałeś, jak niektórzy sprzeciwiali się naszemu związkowi? Nie wiedziałeś o tym, ale ja codziennie wieczorem płakałam. Za bardzo mnie to boli. 
-Ale ja cię kocham. 
Westchnęła, spuszczając wzrok. Sykes chciał unieść jej podbródek, albo chociaż przytulić, ale ona pośpiesznie odsunęła się. 
-Z Dionne pewnie będziesz szczęśliwszy.- stwierdziła nieco ostrzejszym tonem, niż zamierzała.- Widziałam jak na nią patrzyłeś. I nie proś mnie o nic, bo ja zdania nie zmienię.
Szatyn opuścił ramiona wzdłuż tułowia, a Violetta westchnęła i okręciła się, ruszając do przodu. Założyła kaptur od bluzy na głowę i nie zwracając uwagi na dziennikarzy, szła przed siebie. Kiedy zorientowali się, że nie mieli szans, by dowiedzieć się czegokolwiek od blondynki, wrócili do wciąż zdezorientowanego Nathana. 
-Jesteś znowu singlem?- spytał jeden z nich. 
Sykes oderwał wzrok od znikającej Violetty i powoli przeniósł go na mężczyznę. Przez chwilę nie mógł wydobyć z siebie głosu.
-Na to wygląda.- odparł i wściekły wrócił z powrotem do mieszkania.
Violetta kierowała się do dobrze znanego jej miejsca. Z oczu ciągle płynęły łzy, a ona wmawiała sobie, że postąpiła bardzo dobrze. W końcu kiedyś i tak by zerwali; przynajmniej tak myślała. Przed wejściem podeszła do starszej pani, która sprzedawała kwiaty i znicze. Okryta była grubym kocem, a na jej twarzy widniały rumieńce. Braun była pewna, że kobieta chorowała. Kupiła chryzantemę i z uśmiechem podarowała staruszce więcej pieniędzy, niż musiała. 
Wypuściła głośno powietrze z płuc, po czym pchnęła czarną, masywną bramę, prowadzącą na obszar cmentarza. Niepewnie weszła na teren i głośno przełknęła ślinę. Nienawidziła takich miejsc, zawsze się bała. Jej bujna wyobraźnia zazwyczaj podsuwała dziwne obrazy. Dlatego często nie bywała w takich miejscach. Powolnym krokiem ruszyła znaną już ścieżką. Nie musiała długo iść, bo grób jej matki wcale nie znajdował się tak daleko od wejścia. 
Położyła kwiatka na płytę, a następnie usiadła na granitowej ławeczce. Nie mogła oderwać wzroku od wyrytego napisu. Tak bardzo bolał ją ten widok, ta świadomość, że już nigdy nie będzie mogła wypłakać się własnej mamie. 
-Tęsknię za tobą.- powiedziała cicho. 
W tym momencie jej telefon zaczął grać, a jakaś kobieta przechodząca obok dziwnie na nią spojrzała. Blondynka wyjęła komórkę z kieszeni, ale nie odebrała połączenia. Dzwonił do niej Nathan, a bała się, że rozpłacze się jeszcze bardziej, kiedy usłyszy jego głos. Kiedy dzwonek ucichł, natychmiast włączyła tryb cichy. 
-Chciałabym, żebyś mi pomogła.- kontynuowała. Czuła się poniekąd lepiej, gdy tak mówiła, chociaż że mogło to wyglądać nieco dziwnie.- Nie wiem co mam robić, mamo. Nie radzę sobie w Londynie. Mogłyśmy zostać w Manchesterze. Znalazłabym dobrą pracę, żeby nas utrzymać i w ogóle...Lekarz też by się znalazł. 
Po bladych policzkach Violetty płynęło coraz więcej łez. Nie mogła się powstrzymać od płaczu, pomimo tego, że wbijała sobie paznokcie w dłoń, by przestać myśleć o tym wszystkim, co wywoływało smutek. Wychodziło to jej raczej z miernym skutkiem. 
Komórka Braun nie przestawała dzwonić. Co chwilę dobijał się do niej Nathan, albo Niall. Kochała ich, ale nie mogła odebrać. Nie chciała z nikim teraz rozmawiać. Potrzebowała tylko swojej matki. 
-Chciałabym, żebyś powiedziała mi, czy dobrze zrobiłam zrywając z Nathanem. Bo wiesz...Kocham go najbardziej na świecie, ale jego mama chyba ma rację...Z Dionne byłby szczęśliwszy.- schowała twarz w dłoniach i rozpłakała się jeszcze mocniej. 
Chwilę później poczuła czyiś dotyk na swoich ramionach. Wzdrygnęła się, odsuwając się od przybysza, tak że prawie spadła na ziemię. 
-Nie bój się mnie.- powiedział Leon. 
Kiedy tylko zobaczyła swojego przyjaciela, bez namysłu z powrotem wtuliła się w niego. 
-Co się stało?- spytał cicho. 
-Zerwałam z Nathanem.- odpowiedziała prawie szeptem.-Leon, ja nie wiem co mam ze sobą zrobić. To wszystko mnie przerasta. 
Blanco uśmiechnął się delikatnie i mocniej przytulił dziewczynę. Starał się dać jej pocieszenie 
Scooter przemierzał cmentarz z bukietem pięknych chryzantem. Co jakiś czas zostawiał jednego kwiatka na naprawdę zaniedbanych grobach, bo było mu po prostu przykro z tego powodu, że ktoś zapominał o swoich bliskich. Wciąż bolało go to, że nie tak dawno temu stracił swoją siostrę, dlatego ledwo powstrzymywał się od płaczu. Zdziwił się jednak, gdy przy jej grobie uznał dwie, znajome mu osoby. 
-Co wy tu robicie?- spytał cicho. 
Przestraszona Violetta odsunęła się od Leona i z przerażeniem w oczach spojrzała na swojego wujka, który właśnie ze spokojem odkładał pozostałe kwiaty na płycie. Westchnęła i zaczęła bawić się swoimi palcami.
-Przyszłam do mamy, nie mogę? 
Brunet uklęknął na przeciwko siostrzenicy i delikatnie uśmiechnął się do niej. Wiedział, że coś było nie tak. 
-Coś nie gra, prawda? 
Dziewczyna wzruszyła ramionami, a Blanco dał znak, że już idzie. Ucałował przyjaciółkę w policzek, a następnie szybkim krokiem opuścił cmentarz. 
-Życie mi się nie układa w Londynie.- mówiła ze spuszczoną głową. 
Scooter wypuścił głośno powietrze i usiadł na wcześniej zajmowanym przez Leona miejscu. Objął blondynkę ramieniem i pozwolił jej oprzeć swoją głowę na swoim ramieniu. 
-Przecież masz Nathana.- powiedział z nutką zwątpienia w głosie. 
-Nie, wcale nie.- odpowiedziała szybko.- Zerwałam z nim.- uniosła wzrok i napotkała zdziwienie wymalowane na twarzy wujka.- Chcę się zwolnić. Miałeś rację, nie powinnam było umawiać się z którymkolwiek z nich. 
-Na pewno tego chcesz?- zapytał cicho. 
Tak naprawdę bał się pozwolić Violettcie zwolnić się z tej pracy. Cieszył się, że przebywał tak blisko niej i w razie potrzeby mógł być jej wsparciem. Poza tym wiedział, że dziewczyna planowała wyprowadzić się, czego również nie chciał, ale nie mógł jej tu siłą zatrzymać. 
Violetta skinęła głową, a Scooter wpadł na pewien pomysł.
-Nie pozwolę ci się zwolnić, ale mogę cię...przenieść.- spojrzała na niego zdziwiona, ale ten tylko westchnął i kontynuował.- Tak się składa, że Justin Bieber potrzebuje menadżera. 
-Mam się przeprowadzić...do Ameryki?- spytała zdziwiona. Brunet nie zdążył odpowiedzieć, a ona mocno go uściskała.-Kocham cię, kocham!
-Naprawdę chcesz się wyprowadzić aż tam? 
Wstała i z uśmiechem skinęła głową. Złapała swojego wujka za rękę, po czym pociągnęła w stronę wyjścia. 
-Tylko nie mów o tym chłopakom, dobrze? Zresztą nikomu nie mów. Napiszę list tylko do Florence i Niall'a. Chcę wyjechać po cichu. 
Scooter niechętnie, ale zgodził się. Nie miał wyboru; musiał pozwolić swojej ukochanej siostrzenicy wyjechać. 
_________________________

Ta, wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka. <3 
Dodałam dzisiaj, bo święto. :D 
Wybaczcie może że o tej godzinie, ale mój tatuś skręcił kostkę i ten teges. xd trzeba było mu pomóc. xd 
Tak, kalectwo to my mamy zapisane w genach. 
Żeby nie było wątpliwości; jutro też dodam rozdział, a następnie będzie leciało po staremu, czyli kolejny będzie we wtorek. 
TO DO NASTĘPNEGO!






ps. tak, już sobie wyliczyłam kiedy skończę tego bloga, bo i tak widzę, że znowu coraz mniej osób czyta. c: ale dziękuję tym, którzy motywują mnie swoimi komentarzami. <3


15 komentarzy:

  1. fajnie, że dodałaś dzisiaj i czekam na jutrzejszy

    smutno troszkę, że wyjeżdża, ale cóż ... tak miało być ?

    możesz zdradzić kiedy mniej więcej zakończysz bloga ?
    oby nie szybko ; (

    3maj się i Najlepszego ! ; D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie, nie i jeszcze raz kuźwa jego mać NIE! Violcia nigdzie nie wyjeżdża. Do Hameryki? No wiesz? To w cholerę i trochę od Londynu! Skoro z dala od Londynu, to i z dala od Sykesiaka! OMG jak to brzmi!:O Nathan, weź ogarnij dupę z tej zamuły i zatrzymaj ją! Nie wiem jak, ale weźźźź. Ja ciesz pierdzielesz co się dzieje. Źle się dzieje no! O nieeeee, tylko mi nie mów, ze spikniesz Vilocię z Justinem:O Przecież Sykes nam się wtedy załamie jak się dowie!:O
    Co za rozdział, ludzie co za rozdział. Jestem w szoku:O
    Do następnego:O
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!Czytam od początku i dopiero teraz dodaje komentarz ale przyznam sie ze wyczekuję aż dodasz kolejny każdego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. :C
    DIONNE TY SZMATO
    WYJDŹ Z TEGO OPOWIADANIA
    JUŻ
    NATYCHMIAST
    WON STĄD

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW. Ten tego już wyjechać. Ada - foch. Co innego mówisz, a co innego robisz ;_; Wiesz co ja chciałam ^^ Ale może napisze do niego coś fajnego w liście, albo on z nią pojedzie - podjarana Kinga. Muszę uważać, żeby się nie spalić - suchar dnia. Pisze rano to mam odpały, boję się co będzie potem. Nie no ale serio mi ona od początku do Nialla pasowała. A ja się boję, że Bieber to będzie kolejny kutafon i też jej życie zniszczy ;( Okej to do dzisiaj - nienawidzę jak mam obsuwy w komentowaniu ;( Bye :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ło rzesz w mordkę.. !! Jak to ona ma wyjechać, że co.. ?
    A miało być tak pięknie.. -,-
    Nie kończ tego bloga, kobieto..!! Jeden z najlepszych blogów na mojej liście i ma się skończyć..?! No nie..!! Będę pisać tu po sto komentarzy pod każdym rozdziałem..!! Ale nie kończ..! Plose..

    OdpowiedzUsuń
  7. Nathan ty dupo czm jej pozwoliłeś odejść?!
    Teraz to ja bd smutać że nie są razem ;cc
    Ale, że aż do Ameryki wyjeżdża no ej weź to zmień >.<
    Do nn :)

    OdpowiedzUsuń
  8. JAK MOGŁAŚ DO TEGO DOPUŚCIĆ?!?!?!?!?!?!
    PRZECIEŻ TYLE PRZESZLI!!!
    ALE ONA GŁUPIA JEST, ŻE ODESZŁA.
    Głupia idiotka.
    Wrrrr
    Ale się wkurzyłam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ejjj ale wielu jest takich co nie komentują...
    np ja czytam od... dawna i nigdy nie komentowałam ale ten rozdział mnie do tego zmusił(opinię wyraziłam nieco wyżej)

    Nie zabijaj ich miłoooości!!

    Proszę?:)

    OdpowiedzUsuń
  10. znalazłam twoje bloga wczoraj i przeczytałam go w godzinę. ZAKOCHAŁAM się w tym opowiadaniu! Szkoda, że już niedługo go kończysz, ponieważ bardzo spodobała mi się ta historia.
    Co do tego rozdziału to jest on cudnyy! Czekam na kolejny i mam nadzieje, że już niedługo wszystko się ułoży pomiędzy Violettą a Nathanem :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. płaczę :( dupnie wyszło z Dionne.. matkę Nath'a i Dionne na pohybel ! Co za ...
    MAsakra...
    powinna sie z nimi pożegnać, a nie uciekać cichaczem..
    świetny rozdział !
    czekam na nn.

    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. 6541956263021651l,;kmibhy7frc5sxzdr4fdcvyuhniokm,o po0kl, 0olp;'[l.p;l[2591459

    OdpowiedzUsuń