poniedziałek, 27 maja 2013

32- Pamiętaj o mnie zawsze.

-Florence!- jęknął Jay. 
Violetta wgryzła się w kawałek pomarańczy, próbując nie wybuchnąć śmiechem, za to blondynka udawała, że niczego nie słyszała. Siedziała na przeciwko swojego chłopaka i z uwagą przeglądała kartę z menu. Chłopak wielokrotnie próbował złapać ją chociażby za dłoń, ale ona była szybsza i natychmiastowo zabierała ją. Nadal była zła. 
-No nie obrażaj się na mnie, proszę.- mówił dalej. 
Cała dziewiątka siedziała przy podłużnym stole i czekała na swój posiłek, ponieważ nikomu nie chciało się gotować w domu. Przyjaciele próbowali nie śmiać się z pary, jednak uśmiech mimowolnie wykwitał na ich twarzy. To w jaki sposób reagowała Florence i jak bardzo Jay starał się zrozumieć o co jej chodziło, było w pewnym sensie komiczne. 
-Nadal nie wiem, czy jesteś głupi, czy udajesz.- podniosła wzrok, odkładając kartę. Spojrzała prosto w niebieskie oczy Jay'a, a ten ze zdziwienia rozchylił usta.-Poważnie Jay?- spytała z irytacją w głosie. 
Loczek popatrzył na zajętego owocem szatyna. Nathan w skupieniu obierał swoją mandarynkę, nie zważając na to, co działo się dookoła niego. Uniósł głowę dopiero wtedy, gdy Violetta delikatnie stuknęła go. 
-Dlaczego na mnie patrzysz? 
-Bo nie wiem o co chodzi Florence.- jęknął. 
Tym razem Kelsey i Nareesha nie wytrzymały. Wybuchnęły śmiechem, a Flo przewróciła oczami. Ze zrezygnowaniem podniosła się z miejsca i okrążyła stół dookoła. Stanęła dopiero za swoim chłopakiem i przysunęła się bliżej do jego ucha. 
-Uważaj, bo teraz może boleć.- szepnęła. 
Po tych słowach mocno zerwała opatrunek z karku McGuiness'a, a ten cicho krzyknął, natychmiastowo przykładając swoją, w miarę zimną, rękę do bolącego miejsca. Spojrzał na Blanco jakby chciał spytać "Dlaczego mi to zrobiłaś?". 
-Ładnie byłeś pijany, skoro nawet tego nie pamiętasz.- powiedział Siva. 
-Ktoś jeszcze zrobił sobie tatuaż?- spytała zszokowana Violetta, a oczy Jay'a rozszerzyły się do rozmiaru pięciozłotówki. 
-Nie, tylko nasza trójka.- odpowiedział Nath, chwytając pod spodem blondynkę za rękę. 
-No i to na dodatek był twój pomysł, kochanie.- powiedziała Florence, z powrotem siadając na swoje miejsce.- Mimo moich próśb, krzyków i nawet gróźb. Mówiłam, że jak zrobisz sobie tatuaż, to nie będę się do ciebie odzywała.- uśmiechnęła się słodko, po czym zaczęła mieszać widelcem w jedzeniu, które chwilę wcześniej wszyscy dostali. 
-Przepraszam.- skrzywił się.-Nie wiedziałem co robiłem.- chciał zacząć tłumaczyć się dalej, ale wiedział, że to nie miało sensu, bo Flo nawet na niego nie patrzyła. Zamiast tego przysunął się bliżej swojego najlepszego przyjaciela.-Tak właściwie to co wytatuowałem?- spytał cicho. 
Sykes uniósł wzrok i z uwagą przyjrzał się czarnemu napisowi na karku szatyna.
-Nie jestem pewny, twoje loki mi przeszkadzają.- wzruszył ramionami. 
-Masz imię Florence.- odpowiedziała Kelsey.-Trochę to mało oryginalne, ale kto co lubi.- uśmiechnęła się. 
-Nie wiedziałem, co robiłem.- powtórzył się.-Poza tym, co jest złego w wytatuowaniu sobie imienia kogoś, kogo kochasz? 
-Jeżeli ze mną zerwiesz, co zrobisz?- zapytała lekko spanikowana Blanco.- Nie usuniesz tego. 
-Po pierwsze, słońce, nie zamierzam z tobą zrywać. Za bardzo cię kocham.- mówił bez wahania, patrząc prosto w oczy Florence.- Po drugie, nawet jeśli doszłoby do czegoś takiego i tak nie chciałbym o tobie zapomnieć, więc ten tatuaż w gruncie rzeczy jest dobry. 
-Jay dobrze gada.- podsumował Nathan, patrząc na swoją zarumienioną dziewczynę. 
Florence westchnęła, spuszczając głowę. Loczek delikatnie uśmiechnął się, wstał ze swojego miejsca, a następnie podszedł do blondynki. Nie zwracając na to, że całą grupą przyciągali wzrok reszty gości, uniósł palcem podbródek Blanco i pocałował ją.
-Nath, ktoś może was prześcignąć w konkursie na najsłodszą parę.- Max szturchnął swojego przyjaciela, a Violetta wybuchnęła śmiechem. 
-Chciałby.- zaśmiał się pod nosem. 
Tom zmierzył dwójkę swoich przyjaciół. 
-Chcielibyście.- prychnął.-Ja i Kelsey jesteśmy najlepszą parą.- powiedział oburzony. 
Wtedy wszyscy bez wyjątku zaczęli się śmiać. 

Nathan ciągnął za sobą Violettę, która nie nadążała za nim. Szatyn był szybszy, dlatego blondynka pozostawała w tyle. Nie odzywali się, do siebie, ale słowa w tym momencie nie były im potrzebne. Poza tym, gdyby nawet Violetta chciała się odezwać, to i tak nie mogłaby. Brakowało jej tchu, skupiła się tylko i wyłącznie na szybkim marszu za swoim ukochanym. 
Po paru męczących chwilach, doszli do altany. Na ustach Braun mimowolnie zagościł uśmiech. Sykes spojrzał na dziewczynę zadowolony. O to mu chodziło. Chciał pocieszyć blondynkę, bo nadal zadręczała się śmiercią swojej matki. Kolejny raz złapał ją za dłoń i prowadził, tym razem już wolniej, do środka. Nathan od razu dosiadł do pianina, a Violetta oparła się o barierkę i obserwowała zadowolonego szatyna, który wesoło pogrywał jakąś melodię. 
Blondynka skrzyżowała ręce na piersi, a jej myśli mimowolnie skierowały się na niechciany tor. Za każdym razem, gdy widziała Nathana, zaczynała myśleć o pierwszym spotkaniu z jego matką. Ta sytuacja dręczyła ją codziennie. Nawet przed zaśnięciem wymyślała różne wersje scenariusza, które mogłyby wydarzyć się w niedalekiej przyszłości. Niestety, wszystkie one nie wróżyły niczego dobrego. 
Nie zauważyła nawet, że chłopak przestał grać i podszedł do niej. Objął jej twarz swoimi dłońmi, a następnie głęboko westchnął. 
-Zabrałem cię tu, żeby cię rozweselić, a ty się smucisz.- powiedział. 
Violetta spróbowała uśmiechnąć się, ale zamiast tego, na jej ustach powstał jakiś grymas. 
Teraz wyobraziła sobie, że Nathan będzie przychodził tu z inną dziewczyną i to jej będzie mówił, że kocha ją najbardziej na świecie. Bardzo łatwo przychodziło jej wyobrażenie sobie życia Nathana bez niej, jednak nie potrafiła już wyobrazić sobie swojego życia bez niego. Chłopak zauważył zaszklone oczy Violetty, dlatego mocno przytulił ją. 
-Kocham cię, Violetto.- szepnął. 
Mimo że tymi słowami miał zamiar wywołać uśmiech na twarzy dziewczyny, stało się odwrotnie. Blondynka wybuchnęła płaczem. 
-Ej, co się stało?- spytał, odsuwając się. 
-Nic.- odpowiedziała cicho i wyrwała się z objęć szatyna. 
Przeszła przez całą długość altany i usiadła na poprzednim miejscu Sykes'a. Chciała zająć czymś swoje myśli, dlatego wciskała pojedyncze klawisze. Nathan głośno wypuścił powietrze z ust i kolejny raz usiadł obok Braun. Zabrał jej rękę i splótł ze sobą ich palce. 
-Widzę, nie wmówisz mi, że płaczesz bez powodu. 
Nathan chwycił podbródek Violetty, ale ona ponownie zwróciła się w przeciwną stronę. Nie chciała, żeby widział, jak płakała. 
-Chodzi ci o moją mamę? 
Ledwo widocznie skinęła głową, a Sykes zaśmiał się. 
-Daj spokój, ona nie ma nic do gadania. 
-Ma Nath.- powiedziała nieco ostrzej, niż chciała.-To twoja matka, ma wiele do gadania.
-Ale ja cię kocham i nic tego nie zmieni.- stwierdził głośno. 
Violetta zdziwiła się tonem swojego chłopaka, dlatego spojrzała na niego. On to wykorzystał i musnął jej wargi. Dziewczyna nie odsunęła się. Nie potrafiła odsunąć się od ust szatyna. 
-Obiecujesz?- spytała cicho. 
Chłopak przytaknął i objął ramieniem Violettę. 
Nie mógł wyobrazić sobie swojej przyszłości bez niej. Ona była dla niego wszystkim, wiedział od tym od ich pierwszego spotkania, mimo że próbował sam sobie zaprzeczać. Najlepszym dowodem na jego słabość do dziewczyny było to, że to właśnie on był tym adoratorem, chociaż wszyscy myśleli, że nienawidził Violettę. Sam chciał, żeby tak było. Próbował ją znienawidzić, ale nie mógł. I teraz nie żałował, bo czuł, że to właśnie ona była tą dziewczyną, z którą mógłby spędzić resztę swojego życia. 
-A co jeżeli nas ze sobą skłóci?- zapytała ledwie słyszalnie, wtulona w Sykes'a.
-Nie skłóci.- odpowiedział, ale dziewczyna nie chciała odpuścić mu tego pytania. Westchnął i zaczął mówić.- Jeżeli już do tego dojdzie, że zerwiemy i znajdziemy sobie kogoś innego, będę miał do ciebie prośbę.- powiedział, a ona odsunęła się lekko, żeby móc na niego spojrzeć.-Pamiętaj o mnie zawsze. Bo ja o tobie nigdy nie zapomnę. Jesteś jedyną dziewczyną, na widok której moje serce przyśpiesza, a w brzuchu czuję motylki, jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi.- uniósł brew do góry, widząc cień uśmiechu na twarzy Violetty.- Jeżeli, o zgrozo, miałabyś stanąć przed ołtarzem z kimś innym niż ze mną...Przyjdź tu. Po prostu przyjdź do naszej altany i przemyśl to wszystko. Nie mówię, że masz od razu zrywać ze swoim przyszłym narzeczonym, nie.- zaprzeczył szybko, a w jego oczach wzbierały łzy. Bolało go to, co właśnie mówił, bo nie chciał, by kiedykolwiek ziściło się to. Nie zamierzał widzieć swojej ukochanej, która wychodziła za mąż za kogoś innego niż on.- Chcę, żebyś usiadła właśnie tu, w tym miejscu, w którym siedzimy teraz i przypomniała sobie wszystkie spędzone chwile razem. To, że byłem twoim wielbicielem, nasz pierwszy pocałunek, to jak chowaliśmy się przed Scooter'em...Pamiętaj, że cię kochałem i kochać będę, niezależnie co się stanie. 
-Naprawdę chcesz ze mną zerwać?- spytała. 
Na jej twarzy zawitał łagodny uśmiech, pomimo łez, które powoli spływały po jej bladym policzku. Nathan otarł kciukiem słone łzy dziewczyny, a następnie delikatnie musnął jej malinowe wargi. 
-To jest ostatnia rzecz, którą chciałbym uczynić. 

7 komentarzy:

  1. o mój boże !
    czytając ten rozdział słuchałam "Christina Perri - A Thousand Years" a to jest taka wzruszająca piosenka, że się popłakałam przy końcówce rozdziału
    no bez kitu ; P
    najlepszy z najlepszych <3
    czekam na nexta ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Sykeeeeeees! jaki on jest słodki.
    aż mi się zakręciła łezka w oku.
    awwww, to jeden z najlepszych tekstów jakie czytałam, o mamusiu. *.*
    to było wspaniałe.
    zazdroszczę Violettcie. (';
    chlip chlip.
    czuuuuuuudwne!
    A mama Natahana nie może ich rozdzielić, jaka Dionnie? lols?
    chyba nie, ONI MUUUUUSZĄ I BĘDĄ NA ZAWSZE, I JEDEN DZIEŃ DŁUŻEJ.
    i koniec kropka! o!
    Jestem dalej uniesiona tą ostatnią rozmowa, że jaram się nia strasznie.
    awwww! <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Boze ja placze przy koncowce!
    Nie wiem co mam powiedziec ..
    Do nexta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo końcówka jest taka wzruszająca :')
    Sykes, co jak co, ale klecić piękne zdania to ty potrafisz kowboju. Gdyby nie tak wczesna pora o której czytałam ten rozdział, na pewno bym się popłakała, bo jest cudowny, magiczny i taki, no brak mi słów.
    Jay i Flo, zakręcona para niczym naleśnik.
    Hah Jay ma opóźniony zapłon, to widaaaaać. Nie ma w tym nic dziwnego, bo lokowaci tak mają:D
    Na koniec Ado zaśpiewam Ci. Tak właściwie to piosenka dla teściowej Violetty, ale to możemy pominąć:D
    Ekhem, zaczynam.
    "Szła teściowa przez las.
    Pogryzły ją żmije.
    Żmije pozdychaaaały, a teściowa żyje."
    Koniec pieśni. Dziękuję za oklaski^^
    Nie powinnam tak wcześnie wstawać, bo to źle się odbija na tle mojej psychiki O.o
    No dobra chluśniem, bo uśniem. Znaczy się do następnego <3
    Elżunia

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko ta końcówka ;') nie no bez jaj też chcę takiego Nathana <3 Popłakałam się. Ten rozdział jest taki askfajdakasafamaflakfa :3 jejku no...brak mi słów po prostu. Jay i Flo to również taka kochana para. Haha Jay ma po prostu japoński zapłon xD
    To tam no..do nn ^^
    Czeekaam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jay ty to masz opóźniony zapłon :P
    Hahha z nich to jest taka sweet para :D
    A końcówka gdyby nie to, że byłam wtedy w szkole poryczałabym się :)
    Ty tak zajebiście piszesz, że przyjdę w nocy i trochę tego talentu sb wezmę :p
    Do nn

    OdpowiedzUsuń
  7. łoooo ! to był rozdział pełen słodyczy, choć na początku Flo była obrażona na Jay'a. xD jaki sobie tatuaż trzasnął. xD nie pochlebiam robienia sobie tatuażu z imieniem drugiej połówki. xD
    Jay się schlał xD
    Co do najsłodszej parki to stawiam na Sivę i Nareeshę xD
    Są słodcy.
    A to na końcu ! To było takie.. ahhh ! Żeby znaleźć kogoś takiego - istny cud xd
    świetny rozdział.
    zapraszam do mnie na nowy rozdział :
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń